źródło |
Info:
Autor:
Jakub Ćwiek
Tytuł:
Chłopcy 2. BANGARANG
Wydawnictwo:
Sine
Qua Non
Rok
wydania:
2013
Liczba
stron:
304
Numer
tomu:
2
(tom
I – Chłopcy)
Recenzja może zawierać spoilery części I.
Kto w dzieciństwie dałby wszystko, żeby tylko stać się dorosłym?
Żeby być jak mama, tata, starsza siostra, brat? Żeby móc oglądać
filmy dla dorosłych, a nie ciągle być wypraszanym z pokoju, kiedy
bohaterowie zaczynają się całować i wreszcie robi się ciekawie?
A teraz? Pewnie z chęcią wróciłby do czasów, kiedy nie miał
żadnych trosk...
Dzwoneczek wraz ze swoimi Chłopcami znowu sieją zamęt. Bo bez
dobrej bijatyki nie ma przecież zabawy! Ale okazuje się, że
dzisiejszy świat nie uznaje kompromisów i nie można być dzieckiem
w skórze dorosłego człowieka. Ktoś musi w końcu okazać choć
odrobinę dojrzałości. Problem polega tylko na tym, że nie wiadomo
komu przypadnie ten „zaszczyt” w udziale... Do tego dochodzi
różnica zdań między Chłopcami Dzwoneczka i tymi, którzy już
dawno poszli na swoje śmieci. I teraz mama ma mnóstwo roboty.
Drugi tom opowiadań o towarzyszach Piotrusia Pana zaczęłam czytać
w trakcie drogi autobusem do szkoły i od razu pożałowałam tego
wyboru. Wyobraźcie sobie taką sytuację: jest godzina przed siódmą
rano, poniedziałek, wszyscy ledwo żywi trzymają się na
siedzeniach, a ja czytam książkę i banan na mojej twarzy poszerza
się z każdym słowem, aż rośnie do takich rozmiarów, że zęby
same pchają się na zewnątrz. Byłam chyba jedyną osobą, która
nie przysypiała, bo po prostu się nie dało. Niewymuszony humor
autora, komiczne sytuacje, w których bohaterowie się
„przekomarzają” (czasem wytaczają cięższe działa niż
słowa), sprawiają, że człowiek od razu staje się weselszy, ale z
drugiej strony powaga, gdy wymaga tego sytuacja i wtedy również
czytelnik na chwilę się uspokaja.
Właśnie,
bo Chłopcy
2
to nie tylko wieczna zabawa. Znaczy, tak, to znaczna część, ale w
tym tomie na własne oczy można się przekonać, dlaczego wszyscy
twierdzą, że lepiej Chłopców nie denerwować. W porównaniu z
rozpoczęciem cyklu
jest znacznie więcej krwi i przeróżnych części ciała. Być może
dlatego, że jest etap przejściowy między miłym i przyjemnym
początkiem serii, a wielką bitwą, która zawsze kończy wszystkie
cykle fantastyczne. Mam wrażenie jednak, że z sytuacji opisanych w
tym, drugim już, tomie można się było czegoś nauczyć. Nie były
to lekcje widoczne na pierwszy rzut oka, ale też nie dało się
powiedzieć, że opowiadania nie miały sensu. W sumie podziwiam
autora za jego umiejętność mieszania rozrywki z jakąśtam formą
edukacji.
Bohaterowie
w Chłopcach
2
byli, ku mojej ogromnej uciesze, tak samo wyrazistymi postaciami,
jakimi byli, gdy ich poznałam. Naprawdę ogromne podziękowania
kieruję do autora, że nie wyprał ich z tych charakterystycznych
cech i zachowań. Kędzior pozostał Kędziorem, Milczek nadal jest
Milczkiem, a Kruszyna cały czas głaszcze Pana Propera pod łebkiem.
To niesamowite uczucie, kiedy zaczyna się czytać kolejny tom serii
i czuje się, jakby się wracało do domu, do znajomych zapachów, do
znajomych osób... Tak właśnie odebrałam powrót do Chłopców.
Patrząc
na książkę pana Ćwieka od strony czysto materialnej: są OBRAZKI!
Czyli to, co ostatnimi czasy bardzo cenię. Naprawdę, teraz bardzo
mało jest pozycji, które byłyby przeznaczone dla trochę starszych
czytelników i jednocześnie miały ilustracje. One dodają
opowiadanym historiom klimatu, smaku, wspomagają wyobraźnię...
zalety mogłabym mnożyć w nieskończoność, dlatego cieszę się,
że nie zrezygnowali z ilustrowania opowiadań pana Ćwieka. Kolejnym
plusem był rozdział „Od autora”, czy jakoś tak (każdy wie, o
co chodzi). Zostało tam umieszczone wyjaśnienie, dlaczego końcówka,
po której (Kapturek
może zaświadczyć) byłam w bardzo złej kondycji psychicznej, była
taka, a nie inna. I dołączone zostały zasady gry w masę.
Zamierzam wypróbować w najbliższe, pomaturalne wakacje.
Podsumowując:
Mam
wrażenie, że moje recenzje książek pana Ćwieka to pieśni
pochwalne, ale naprawdę nie da się na nie powiedzieć nawet słowa
krytyki. Chyba że mam jakieś dziwne klapki na oczach i nie widzę
oczywistości. Chłopcy
2
wbrew pozorom uczą, bawią i przerażają naraz. To mieszanka
wybuchowa, więc do czytania należy założyć skafander ochronny.
Mogą być dwa. Ewentualnie polecam jeszcze taflę grubego szkła na
wierzch. A i to może zawieść w ostatecznej konfrontacji z Drugą
Nibylandią.
Za możliwość zapoznania się z książką OGROMNIE dziękuję
Wydawnictwu Sine Qua Non.
Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Czytam fantastykę oraz
Czytam opasłe tomiska.