Na
każdego spada w końcu przeświadczenie, że to, co robi, czym się
zajmuje, jest pozbawione sensu i całkowicie nieoryginalne. Wtedy
zaczyna eksperymentować, czekając na opinie swoich PRZEUKOCHANYCH
czytelników. Ten okres u mnie właśnie niedawno się zaczął.
Na
pewno kojarzycie W
otchłani
Beth Revis od Wydawnictwa Dolnośląskiego z 2012 roku. Jeśli nie,
to tak pokrótce: jest ona (Amy), zamrożona w kapsule krio i on
(Starszy), przyszły przywódca statku lecącego na odległą
planetę. Przez przypadek dochodzi do spotkania tych dwojga, czego
konsekwencje można ocenić bardzo różnie – zależnie od punktu
widzenia. A że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, podczas
czytania znajdźcie sobie wygodną pozycję.
Moje
łóżko bardzo sprzyjało odszukaniu odpowiedniego punktu siedzenia,
więc nie dziwne, że powieść mi się podobała. Jednak oprócz
tego jest także kilka innych istotnych aspektów – dokładnie
cztery.
1. Niezwykła tajemniczość
Coś,
co mogliście zauważyć w Fałszywym
księciu,
jeżeli go czytaliście – mianowicie chodzi o to, że nawet
czytelnik nie jest dopuszczony do niektórych tajemnic. Mimo, że
narracja jest pierwszoosobowa i wszystko powinno być jasne, dopiero
na końcu dowiadujemy się całkiem istotnych dla fabuły informacji.
Wtedy nasze oczy zalewa światło, a w głowie wybucha wulkan
rozwiązań zagadek, które wydawały się niemożliwe do
rozwikłania. I tak jak po Fałszywym
księciu
czułam się delikatnie oszukana, tak tu poczułam się oświecona.
To fajne uczucie, gdy człowiek czuje się taki mądry – polecam
spróbować!
2. Plastyczne opisy
Jeżeli
czytacie dużo powieści, to wiecie, że czasami opisy miejsc i
sytuacji są tak bardzo płytkie, że nawet nie da się ich
zwizualizować w głowie. Wymyśliłam, wydaje mi się, bardzo trafne
porównanie, które oddaje różnicę między W
otchłani
a niektórymi innymi powieściami. Tylko znając mnie, jest bardzo
zawiłe – czytajcie więc uważnie: można napisać po prostu „pada
deszcz” albo opisać to tak, że naprawdę czujesz krople wody na
swojej skórze, widzisz pod powiekami mocne słońce przebijające
przez deszczowe chmury, a zapach wiosennej mżawki w nozdrzach
odbierasz jak najlepszy odświeżacz powietrza. Poczuliście tę
różnicę?
3. Walka o normalność
Wiem, to nieodpowiednie odnosić wszystko do obecnych realiów,
szczególnie na blogu książkowym, ale w tym przypadku mam wrażenie,
że to pozytyw. Ogólnie w tej powieści ze statku w kosmosie
zaniknęła wszelka normalność w naszym pojęciu tego słowa, więc
kiedy Amy wkracza w to społeczeństwo, okazuje się być dziwadłem.
Decyduje się walczyć o to, by przywrócić w tym nowym
społeczeństwie choć część dawnych wartości i światopoglądu
charakterystycznego dla nas. Można to odnieść do dzisiejszej
sytuacji, kiedy w niektórych społeczeństwach to, co kiedyś było
całkiem normalne, dzisiaj uznawane jest za wybryk natury (chociażby
brak seksu przed ślubem – wiadomo, wartości ewoluują, ale czy
osoby wyznające „stare wersje” powinny być wytykane palcami?).
4. Wymuszenie refleksji
Zwróciliście
kiedyś uwagę na to, jakie mamy szczęście, że możemy chodzić po
normalnej trawie, wdychać prawdziwe powietrze, słuchać żyjących
ptaków? Większość woli chodzić gdziekolwiek ze słuchawkami na
uszach i telefonem przed oczami, co w sumie jest trochę straszne i
trochę zrozumiałe. Ale po lekturze W
otchłani
zaczęłam zwracać uwagę na to, jaką jestem szczęściarą –
jestem wolna i żyję w naturalnym środowisku przyrodniczym, czego
chcieć więcej? Oprócz biblioteki za rogiem, oczywiście :)
Jeżeli także czytaliście tę powieść i chcecie dodać jakiś
punkt albo z którymś z powyższych się nie zgodzić, czekam na Was
w komentarzach!
A jeżeli macie jakieś uwagi (pochwały także chętnie przyjmuję)
co do koncepcji tego posta – także dajcie mi znać!