poniedziałek, 24 listopada 2014

122. "Elita" Dominik W. Rettinger

Okładka pochodzi ze strony empik.com



Info:
Autor: Dominik W. Rettinger
Tytuł: Elita
Wydawnictwo: MIRA
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 462

Wiecie, raz na jakiś czas każdy z nas ma tak, że niby musi coś przeczytać, ale jakoś zupełnie nie ma na ochoty na tę książkę w danej chwili i najchętniej by to odłożył o jakiś tydzień, dwa. Nieważne, że jeszcze miesiąc wcześniej dałby wszystko, żeby móc ją poznać. Prawda? No właśnie, ja mam tak coraz częściej, ale pocieszające jest to, że jak już zacznę, to nie mogę przestać.


Elita to kryminał z elementami sensacji i po części także romansu. W wielu przypadkach takie połączenie nie oznacza czegoś godnego uwagi. Mnie na przykład od razu kojarzy się z tandetnymi i kiczowatymi tasiemcami sprzedawanymi w kioskach z gazetami typu Przyjaciółka czy Claudia (nikogo nie obrażając, oczywiście). Mój mózg wykluczył możliwość, jakoby Elita mogła być ciekawą, emocjonującą i dynamiczną powieścią.

Bohaterką jest Ewa, malarka, która mieszka w domu w Konstancinie pod Warszawą, umawia się z przyjaciółkami, z których każda ma męża z wielozerowym zapleczem na koncie i stara się wieść spokojne, pozbawione fajerwerek życie. Starania jednak biorą w łeb, kiedy staje się ona naocznym świadkiem morderstwa, którego potem nie pamięta. Nie ma pojęcia, komu może zaufać, a kto potajemnie czyha na jej życie. Gra toczy się o miliony. W końcu tak jej się zaczyna wszystko mieszać, że kończy z cesarzem w dłoni.

Specjalnie zakończyłam opis w ten sposób, żebyście mieli zagwozdkę. Bo książka „scenarzysty Agnieszki Holland”, jak krzyczy napis na okładce, nie jest taką zwykłą lekturą. Nie wiem czemu, ale przez dłuższy czas mnie odpychało od tej powieści. Nie umiałam po nią sięgnąć, ale kiedy w końcu się przemogłam, utonęłam, przestałam żyć, nie potrafiłam przetrwać dnia bez przeczytania chociaż dwudziestu, trzydziestu stron. I jestem święcie przekonana, że nie tylko ja tak miałam.

Ku mojej radości nie byłam całkiem zaślepiona, gdyż znalazłam coś, na co mogę ponarzekać. Ogólnie narracja prowadzona jest z pierwszej osoby, przez Ewę. Są jednak momenty, w których bohaterki nie ma w miejscu zdarzenia, a narrator nadal wypowiada się jakby był nią. I nie do końca rozumiem, dlaczego autor tak zrobił. Wygląda to tak, że jest rozdział, w którym, dajmy na to, Ewa uciekała już spod podejrzanego domu i kiedy jej już tam nie ma, podjeżdża tam czarny wóz. Czytelnik dokładnie wie, co tam się dalej dzieje, bo bohaterka jakby z offu, opisuje całość.

Jestem absolutnie oczarowana opisami w tej książce. Być może winę (lub nie) ponosi za to fakt, że przez sześć lat swojego życia jeździłam do Konstancina do szkoły i trochę znam to miasto. Dlatego czytanie opisów wielkich, bogatych domostw obok rozwalonych chatynek był dla mnie niesamowicie realistyczny i ciekawy. Ukazywał nieznane mi aspekty oraz uświadamiał to, czego nie domyśliłam się sama. Podziwiam autora za umiejętność zaciekawienia mnie, która zna miejsce akcji. Nie rozumiem tylko, jaki udział w całej historii miały stworki konstancińskie. Pojawiały się i znikały tak zupełnie bez związku z fabułą.

Ostatnią rzeczą, na którą bardzo chciałabym zwrócić uwagę, jest wątek miłosny. Nie stanowi on zbyt dużej części książki. Właściwie jest tam tylko delikatnie zarysowany, ale dzięki temu, że bohaterka jest osobą dojrzałą i doświadczoną, nie ma tu odwiecznych dylematów „kogo wybrać”. Czytając o związku między Ewą a NIM, można się naprawdę nieźle bawić, chociaż na początku zupełnie nie da się przewidzieć, że wybrankiem okaże się właśnie ten mężczyzna. Do tego bohaterka ma przyjemnie ironiczny język i dosyć często kłóci się sama ze sobą, przez co nie da się jej nie lubić.

Podsumowując:
Nie mogę powiedzieć, że żałowałam sięgnięcia po tę powieść. Spędziłam z nią naprawdę wiele przyjemnych chwil, czasem się pośmiałam, a czasem nieco potrzęsłam ze strachu, ale chyba właśnie o to chodzi, żeby nie było monotonii emocji.Ogólnie uważam, że jest to książka dla każdego. No, chyba że nie lubi się... Nie, naprawdę, tam wszystko jest niemal idealnie wyważone. I z ogromną chęcią sięgnę po pozostałe pozycje tego autora, żeby się przekonać, czy aby nie był to jednorazowy sukces.


Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję Wydawnictwu MIRA.
Recenzja bierze udział w wyzwaniach Book Lovers oraz Czytam opasłe tomiska.