Info:
Autor: Laini Taylor
Tytuł: Córka
dymu i kości
Tytuł
oryginału: Daughter
of Smoke and Bone
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 400
Numer tomu:
1
Córka dymu i kości to jedna
z wielu pozycji, jakie uzyskałam dzięki wymianie. I mimo, że
czytałam naprawdę wiele recenzji na jej temat, żadna nie
przygotowała mnie na to, czego doświadczałam w trakcie czytania.
Poza tym recenzje zazwyczaj są albo pozytywne albo negatywne, rzadko
spotyka się pośrednie. Ta jednak będzie zdecydowanie pozytywna.
Karou mieszka w Pradze i uczy się w
szkole artystycznej. Z pozoru nic ciekawego, ale dziewczyna ma
sekrety, w które nikt nie wierzy. Jej rodziną są chimery, istoty,
które powstały z połączenia gatunków, a za swojego ojca
dziewczyna uważa Dealera Marzeń, który sprzedaje życzenia i
zbiera zęby. Karou musi dla niego jeździć w różne miejsca na
świecie, by odbierać zęby zamówione u zazwyczaj nieciekawych
typów. Podczas jednej z tych „wycieczek”, bohaterka spotyka
anioła - serafina. To spotkanie zmieni wszystko, całe życie Karou,
a wkrótce okaże się, że rzuci też światło na nieznaną jej
dotąd przeszłość, pełną tajemnic i niedomówień. A, jakby tego
było mało, serce nie sługa...
Zazwyczaj nie ufam recenzjom w stu
procentach. Wychodzę z założenia, że mogły być pisane pod
wpływem emocji albo „na zlecenie”. Wtedy nie widać wad książki.
Ale tym razem muszę zgodzić się z wieloma z nich. Nawet opis na
okładce, który głównie ogranicza się do wymienienia nagród,
jakie otrzymała ta powieść, był w znacznej części prawdziwy.
Autorka stworzyła w Córce dymu i kości coś naprawdę niesamowitego, niepowtarzalnego i
prawdziwego. Mimo tego, że jest to powieść fantastyczna, sprawia
wrażenie, jakby działa się naprawdę, tuż za oknem, w mieszkaniu
obok. Ponadto cała historia ma wiele zawiłości i nie wyjaśnionych
sytuacji, które kończą się w najciekawszych momentach i tylko
czekają, aż z powrotem weźmiesz książkę do ręki. Wtedy znowu
porwą cię i nie wypuszczą.
Same postaci są stworzone jakby
rzeczywiście istniały. Mają bardzo wiele cech ludzkich, co
potęguje jeszcze wrażenie realizmu. Karou jest oryginalna. Ma
niebieskie włosy, mnóstwo tatuaży, dziwną (jak na nasze
standardy) rodzinę. I mimo to jest całkiem normalna. Zakochuje się,
ma plany na przyszłość, cierpi... To normalny człowiek, a ilość
emocji, jaką wzbudza w czytelniku jest niemożliwa do policzenia. To
samo tyczy się pozostałych bohaterów, którzy może nie są już
tak normalni pod względem wyglądu (chyba, że tylko ja nie zauważam
chimer i aniołów na ulicach), ale myślą w ten sam sposób.
Tutaj oczywiście zasady „sto stron
dziennie” albo „tylko do końca rozdziału” nie przejdą. Nie
jest możliwe przerwanie lektury w dowolnym momencie, ponieważ wtedy
książka aż krzyczy, żeby czytać ją dalej. Wiem, bo próbowałam
się uczyć, kiedy leżała obok. Autorka zadbała, żeby czytelnik
nie nudził się, czytając ją i wyszło jej to znakomicie.
A teraz niestety moje narzekanie na
szczegóły i końcówkę. W tym przypadku dostanie się tylko
epilogowi. Ostatni rozdział (tak, to lokowanie produktu ^^) kończy
się tak, że za nim powinno być jeszcze kilka następnych. Ale jest
tylko epilog, który nie wyjaśnia zupełnie nic, a tylko zaostrza
apetyt na następną część. I teraz zastanawiam się, jak długo
wytrzymam, zanim zdobędę kolejny tom.
Podsumowując:
Gdyby nie ta nieszczęsna końcówka...
Ale, to tylko szczegół, a w tym przypadku nie gra on zbyt wielkiej
roli. Aha, na okładce jest napis, który głosi, że Córka dymu
i kości jest takim drugim Harrym Potterem. Nie
sugerujcie się tym. POLECAM, oczywiście :)
Recenzja bierze udział
w wyzwaniach Czytam fantastykę, Book Lovers, Urban Fantasy, Czytam opasłe tomiska oraz Kiedy kobieta przejmuje dowodzenie.
Pewnie
zauważyliście, że ten tekst jest napisane nieco inaczej. Czy nie
zauważyliście? Dajcie znać, co myślicie ;)