Info:
Autor:
Veronica Roth
Tytuł:
Wierna
Tytuł
oryginału:
Allegiant
Wydawnictwo:
Amber
Rok
wydania:
2014
Liczba
stron:
384
Numer
tomu:
3
(tom
I – Niezgodna
tom
II – Zbuntowana)
Recenzja może zawierać spoilery części I i II.
W
zakończeniu Zbuntowanej
panował niemały chaos i pewnie wszystkich zżerała ciekawość,
jak pani Roth rozwiąże problemy, które sama postawiła przed
swoimi bohaterami. Są też jednak głosy, które stanowczo odmawiają
czytania drugiej części czterotomowej trylogii (bo, z tego co wiem, ma być jeszcze czwarta część, Cztery).
Czy w takiej sytuacji warto sięgać po oficjalne zakończenie
przygód Tris, Tobiasa i reszty?
Tris dopięła swego, pokazała wszystkim tajemnicze nagranie Edith
Prior. Okazało się jednak, że nie wszyscy odetchnęli z ulgą po
obejrzeniu materiału, a tylko pogłębił on panujące dotychczas
niepokoje. Miastem rządzą teraz Bezfrakcyjni pod wodzą Evelyn
Johnson, która trzyma wszystko żelazną ręką. Jak zwykle są
ludzie, którym się to nie podoba. To Wierni. Tris i garstka jej
przyjaciół decydują się w imię sprawy udać się za ogrodzenie i
sprawdzić, czy tam jest bezpiecznie. Ciągnie to za sobą wiele
konsekwencji, często tragicznych w skutkach, których bohaterowie
nie są w stanie przewidzieć.
Wyjątkowo ciężko pisało mi się ten opis, ponieważ mam wrażenie,
że zdradziłam zbyt dużo. Zakończenie trylogii pani Roth jest
bardzo... zaskakujące i nie dało się tego przewidzieć. Widać, że
na sam koniec autorka zostawiła swoje najbardziej szalone pomysły.
Wcieliła je w życie, nie zastanawiając się pewnie nawet nad
skutkami. Niestety, obok całkiem nieźle skonstruowanych zwrotów
akcji i godnego podziwu zakończenia, powieść jest raczej nudna w
swojej... inności względem poprzednich.
Jest
tu znacznie mniej wydarzeń dynamicznych. Owszem, są, ale nie tak
często, jak w Niezgodnej,
czy Zbuntowanej.
W pewnym momencie zaczęłam nawet w myślach pytać pani Roth, po co
ona w ogóle to pisała, skoro widać, że część zdarzeń jest
jakby na siłę, jakby autorka po prostu chciała swoim bohaterom
dokopać. Ładują się oni w nieprzemyślane akcje, z jednej bitwy w
drugą, nie mają niemal ani jednej chwili spokoju. Chociaż z
drugiej strony nie mogę powiedzieć, że książka była kiepska, bo
daleko jej do tego.
Mój
niesmak wywołało to, że autorka zmieniała co rozdział
perspektywę narracji. Raz pisała jako Tris, a raz jako Tobias.
Cztery pod jej piórem stał się nieobliczalny i niemal tak niestały
psychicznie, jak Beatrice w Niezgodnej
i Zbuntowanej.
Zniknął ten spokojny, poważny, silny i godny podziwu bohater
męski, a na jego miejscu stanął mięczak, który usiłuje
wszystkim udowodnić, że może być silny. Tris za to ustabilizowała
swoją psychikę i w Wiernej
to ona gra rolę podpory. Dodatkowo autorka zmieniła czas:
dotychczas pisała w czasie przeszłym, teraz nagle przeszła na
teraźniejszy, którego osobiście bardzo nie lubię.
Tym,
co mnie zaskoczyło, była końcówka. Dotychczas z przymrużeniem
oka traktowałam zdania typu: „Najbardziej zaskakująca śmierć?
Wierna!”,
ale teraz doskonale wiem, o co chodziło. Bo, zgoda, ostatnia śmierć
w trzeciej części trylogii była dla mnie sporą niespodzianką i
przez pewien czas po prostu nie wierzyłam w to, co się stało.
Jednak to zdarzenie nie wywołało u mnie niemal żadnych emocji. Nie
uroniłam ani jednej łzy, ale winę za to może ponosić fakt, że
osobiście nie darzyłam akurat tego bohatera zbyt wielką sympatią.
Na ogromne brawa zasługuje pani Roth za zakończenie tego wątku.
Zazwyczaj po śmierci czytelnik zmuszony jest odczuwać żałobę
razem z pozostałymi bohaterami. W tym przypadku końcówka jest
pozytywna. Owszem, najpierw rozpaczliwa, ale potem pokazuje, jak
wyciągać radość ze wspomnień, jak nie ulegać depresji. Naprawdę
bardzo pięknie zakończone.
Podsumowując:
Z
początku mało zajmująca, ale potem przekształca się w wulkan
nieprzewidzianych zdarzeń i emocji. Nadal uważam, że porównywanie
tej trylogii do Igrzysk
śmierci
jest mocno przesadzone, bo te dwie serie są od siebie całkiem
różne, ale naprawdę można postawić cykl pani Roth niedaleko
twórczości pani Collins. I jeszcze raz ogromne brawa za zakończenie
tego wszystkiego, mam nadzieję, że czwarta część tej trylogii
nie będzie pisana na siłę, jak to czasem niestety bywa...
„- Ej – szepczę. - Po prostu idź. No maszeruj, myśleć będziesz potem.” (str. 212)
Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję
Wydawnictwu Amber.
Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Czytam fantastykę, Urban fantasy, Book Lovers oraz Czytam opasłe tomiska.