czwartek, 18 września 2014

108. "Wierna" Veronica Roth

Info:
Autor: Veronica Roth
Tytuł: Wierna
Tytuł oryginału: Allegiant
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 384
Numer tomu: 3
(tom I – Niezgodna
tom II – Zbuntowana)

Recenzja może zawierać spoilery części I i II.

W zakończeniu Zbuntowanej panował niemały chaos i pewnie wszystkich zżerała ciekawość, jak pani Roth rozwiąże problemy, które sama postawiła przed swoimi bohaterami. Są też jednak głosy, które stanowczo odmawiają czytania drugiej części czterotomowej trylogii (bo, z tego co wiem, ma być jeszcze czwarta część, Cztery). Czy w takiej sytuacji warto sięgać po oficjalne zakończenie przygód Tris, Tobiasa i reszty?


Tris dopięła swego, pokazała wszystkim tajemnicze nagranie Edith Prior. Okazało się jednak, że nie wszyscy odetchnęli z ulgą po obejrzeniu materiału, a tylko pogłębił on panujące dotychczas niepokoje. Miastem rządzą teraz Bezfrakcyjni pod wodzą Evelyn Johnson, która trzyma wszystko żelazną ręką. Jak zwykle są ludzie, którym się to nie podoba. To Wierni. Tris i garstka jej przyjaciół decydują się w imię sprawy udać się za ogrodzenie i sprawdzić, czy tam jest bezpiecznie. Ciągnie to za sobą wiele konsekwencji, często tragicznych w skutkach, których bohaterowie nie są w stanie przewidzieć.

Wyjątkowo ciężko pisało mi się ten opis, ponieważ mam wrażenie, że zdradziłam zbyt dużo. Zakończenie trylogii pani Roth jest bardzo... zaskakujące i nie dało się tego przewidzieć. Widać, że na sam koniec autorka zostawiła swoje najbardziej szalone pomysły. Wcieliła je w życie, nie zastanawiając się pewnie nawet nad skutkami. Niestety, obok całkiem nieźle skonstruowanych zwrotów akcji i godnego podziwu zakończenia, powieść jest raczej nudna w swojej... inności względem poprzednich.

Jest tu znacznie mniej wydarzeń dynamicznych. Owszem, są, ale nie tak często, jak w Niezgodnej, czy Zbuntowanej. W pewnym momencie zaczęłam nawet w myślach pytać pani Roth, po co ona w ogóle to pisała, skoro widać, że część zdarzeń jest jakby na siłę, jakby autorka po prostu chciała swoim bohaterom dokopać. Ładują się oni w nieprzemyślane akcje, z jednej bitwy w drugą, nie mają niemal ani jednej chwili spokoju. Chociaż z drugiej strony nie mogę powiedzieć, że książka była kiepska, bo daleko jej do tego.

Mój niesmak wywołało to, że autorka zmieniała co rozdział perspektywę narracji. Raz pisała jako Tris, a raz jako Tobias. Cztery pod jej piórem stał się nieobliczalny i niemal tak niestały psychicznie, jak Beatrice w Niezgodnej i Zbuntowanej. Zniknął ten spokojny, poważny, silny i godny podziwu bohater męski, a na jego miejscu stanął mięczak, który usiłuje wszystkim udowodnić, że może być silny. Tris za to ustabilizowała swoją psychikę i w Wiernej to ona gra rolę podpory. Dodatkowo autorka zmieniła czas: dotychczas pisała w czasie przeszłym, teraz nagle przeszła na teraźniejszy, którego osobiście bardzo nie lubię.

Tym, co mnie zaskoczyło, była końcówka. Dotychczas z przymrużeniem oka traktowałam zdania typu: „Najbardziej zaskakująca śmierć? Wierna!”, ale teraz doskonale wiem, o co chodziło. Bo, zgoda, ostatnia śmierć w trzeciej części trylogii była dla mnie sporą niespodzianką i przez pewien czas po prostu nie wierzyłam w to, co się stało. Jednak to zdarzenie nie wywołało u mnie niemal żadnych emocji. Nie uroniłam ani jednej łzy, ale winę za to może ponosić fakt, że osobiście nie darzyłam akurat tego bohatera zbyt wielką sympatią. Na ogromne brawa zasługuje pani Roth za zakończenie tego wątku. Zazwyczaj po śmierci czytelnik zmuszony jest odczuwać żałobę razem z pozostałymi bohaterami. W tym przypadku końcówka jest pozytywna. Owszem, najpierw rozpaczliwa, ale potem pokazuje, jak wyciągać radość ze wspomnień, jak nie ulegać depresji. Naprawdę bardzo pięknie zakończone.

Podsumowując:
Z początku mało zajmująca, ale potem przekształca się w wulkan nieprzewidzianych zdarzeń i emocji. Nadal uważam, że porównywanie tej trylogii do Igrzysk śmierci jest mocno przesadzone, bo te dwie serie są od siebie całkiem różne, ale naprawdę można postawić cykl pani Roth niedaleko twórczości pani Collins. I jeszcze raz ogromne brawa za zakończenie tego wszystkiego, mam nadzieję, że czwarta część tej trylogii nie będzie pisana na siłę, jak to czasem niestety bywa...

- Ej – szepczę. - Po prostu idź. No maszeruj, myśleć będziesz potem.” (str. 212)

Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję Wydawnictwu Amber.


Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Czytam fantastykę, Urban fantasy, Book Lovers oraz Czytam opasłe tomiska.