Ostatnio doliczyłam się,
że minęło pół roku odkąd postanowiłam w końcu podzielić się
z Wami moimi postanowieniami (postanowiłam postanowieniami – no
brawo). Przyznam się szczerze, że zrobiłam to głównie dlatego,
żeby mieć motywację do zmian lub powstrzymywania się od nich (np.
jeśli chodziło o zmianę szablonu co dwa dni). A że niedługo już
będzie taka prawdziwa jesień, można pozwolić sobie na małe
podsumowanie półrocznej pracy nad sobą :)
Po a) przestanę
zmieniać tak często wygląd bloga.
Marzec
2014: Jak wiecie, mam z tym spory problem, bo ciągle coś
mi nie pasuje w ogólnym wyglądzie. Nie mam pojęcia co, ale
najchętniej codziennie zmieniałabym szatę graficzną. Obecna, ta z
Potworakiem, trzyma się już stosunkowo długi czas, a i tak
niedawno dodałam to kółeczkowate tło, które nie wiem, czy się
Wam podoba, czy nie. Postanowiłam więc, że: co najmniej do
Wielkanocy wygląd pozostanie bez DRASTYCZNYCH zmian :)
Wrzesień
2014: Sama nie wiem, kiedy ten czas zleciał, ale rzeczywiście nie
wprowadziłam żadnych (słownie: ŻADNYCH) zmian w szablonie. I
chociaż już od dłuższego czasu je planuję, nadal nie mam
gotowego projektu i czasu, żeby nad tym przysiąść. Poza tym sama
chyba nie wiem, co chciałabym zmienić... A
Wy co byście zmienili w obecnym wyglądzie? Liczę
na krytykę ;)
Po b) ograniczę
egzemplarze recenzenckie.
Marzec 2014: Tak,
dobrze widzicie. Po prostu stwierdziłam, że muszę się wziąć w
końcu ze tę książkową górę nieprzeczytanych nabytków na mojej
półce. Stoją na niej takie perełki jak „Wyścig śmierci”,
„Czas żniw”, „Miasto popiołów” i „Baśniarz”, które
na moje zmiłowanie czekają już od kilku miesięcy, jeżeli nie
dłużej... Oczywiście nieco złagodziłam to postanowienie, bo
czekam już na nowe dwie książki od Novae Res, ale naprawdę się
ograniczam :)
Wrzesień
2014: Cóż... W wakacje naprawdę niewiele przyszło do mnie nowych
książek i teraz nadrabiam :) Chociaż i tak muszę się pilnować,
żeby nie zaniedbać szkoły (wiecie, klasa maturalna i takie
tam...). Od dłuższego czasu jednak mam tak, że nie biorę tego, co
mnie szczerze nie zainteresuje. A co do książek wymienionych w
marcu... Z tej czwórki przeczytałam tyko Miasto popiołów.
Reszta nadal czeka na lepsze czasy.
Po c) przestanę
zapychać bloga postami niezwiązanymi z książkami i pisarzami.
Marzec 2014: Sama
bardzo nie lubię, gdy blogerzy „zapychają” swojego bloga
różnego rodzaju zapowiedziami, luźnymi felietonami itp. Dlatego,
pomimo tego, że co jakiś czas będą stosiki, nie zamierzam
kontynuować jednorazowego posta z planami na dany miesiąc, nawet,
jeżeli mam zastój w czytaniu albo leczę się z książkowego kaca.
Zawsze wtedy zostaje mi jeszcze „Let's talk” i „Sobotnie
gadanie”, z których, ze względu na dane kilku osobom obietnice,
nie mogę zrezygnować :)
Wrzesień
2014: Chyba trochę zmieniłam swoje zdanie na ten temat.
Szczególnie, że co jakiś czas znajduję naprawdę fajne TAGi,
które systematycznie zapisuję sobie w zakładkach i planuję, kiedy
się za nie zabiorę. Bo w sumie ile recenzji w miesiącu chce się
ludziom czytać? Trzeba ściągać uwagę czymś ciekawym, no nie?
Ale niezmiennie denerwuje mnie to, że autorki blogów recenzenckich
zmieniają branżę, nie zmieniając opisu bloga. Część z tych,
które kiedyś ceniłam, teraz zamieniły swoje recenzje na
felietony, które wskazują na to, jaka autorka jest zaje*ista (wiem,
to nie przekleństwo, ale nie przywykłam do używania brzydkich słów
na łamach OR)...
Po d) napiszę post, w
którym przedstawię to, co odstrasza mnie od niektórych blogów.
Marzec 2014: Staram
się czytać wszystkie blogi, które obserwuję, ale na niektóre
szczególnie nieprzyjemnie się patrzy. I mimo, że post szalenie
mnie interesuje, nie potrafię się przemóc i przeczytać go do
końca ze względu na jego estetykę lub wygląd ogólny całej
strony. Wiem, nie jestem od tego specem – sama popełniam różne
błędy, ale chciałabym przekazać wiedzę, którą posiadłam
dzięki innym blogom :)
Wrzesień
2014: Sama nie jestem alfą i omegą w tym względzie, ale mój gust
się już chyba ustabilizował. Pomysł na post zapisany. Prędzej
czy później (raczej później) możecie się spodziewać moich
szablonowych przemyśleń :)
Po e) zacznę planować
posty z wyprzedzeniem.
Marzec 2014: Nie raz,
nie dwa, wróciłam do domu po osiemnastej, kiedy to już spora część
z Was wyłączyła Facebooka i inne strony, żeby w końcu wziąć
się za naukę. Dlatego zacznę chyba planować publikację postów,
chociażby po to, by umożliwić Wam zapoznanie się z nimi, kiedy
nudzicie się w szkole, w pracy lub tam, gdzie aktualnie przebywacie.
Dlatego też zachęcam Was bardzo serdecznie do wpisywania swoich
adresów e-mail na pasku po prawej stronie pod kartami. Będziecie na
bieżąco z wszystkimi postami :)
Wrzesień
2014: Przynajmniej w jednym z punktów jak na razie odnoszę sukces!
Zazwyczaj, jak mam wolniejszą chwilę, siadam przy laptopie,
sprawdzam literówki w napisanych już recenzjach i formatuję je w
bloggerze. Potem zapisuję jako kopie robocze i w ten sposób nawet
stojąc w kolejce w supermarkecie mogę wrzucić Wam z telefonu nowy
tekst. To jest znacznie bardziej ekonomiczne w sensie czasowym niż
formatowanie tekstu na szybko!
Po f) na sprawy
blogowe w normalnej sytuacji będę przeznaczać max 1h.
Marzec 2014: To
postanowienie powzięłam dlatego, że czas, który poświęcam
blogowi zaczął w zastraszającym tempie rosnąć. Doszło do tego,
że lekcje odrabiam w szkole rano, bo wieczorem „nie mam na to
czasu”, bo odświeżałam Facebooka cały wieczór albo znowu
zmieniałam szablon. Stwierdzam, że koniec z tym. Muszę się
ogarnąć. I przestać odświeżać tego Facebooka w
nieskończoność...
Wrzesień
2014: To też już przeszłość. Odkąd zaczął się rok szkolny,
ilość wolniejszego czasu znacznie się zmniejszyła, przez co nie
mam już czasu na siedzenie na Facebooku i odświeżanie go co pięć
sekund. Owszem, jest włączony, ale ja zazwyczaj wtedy albo pracuję
nad grafiką, albo piszę pracę do szkoły, albo robię całą masę
innych rzeczy. Nie wierzę, że udało mi się zredukować ten czas!
:)
Po g) przestanę
odkładać wszystko „na jutro”.
Marzec 2014: Ktoś mi
kiedyś powiedział, że „na jutro” oznacza to samo, co „na
nigdy” i zauważyłam, że to się sprawdza. Za przykład mogę
podać sytuację z marcową odsłoną „Let's talk!”. Wywiad
skończyłam na początku marca. Od tamtej pory obiecuję sobie, że
„jutro się za niego wezmę”, czyli sprawdzę, czy nie ma
rażących błędów, sformatuję i wyślę do autoryzacji. A tu taka
sytuacja: dziś jest 22.03, a wywiad nadal nie skopiowany z
wiadomości. Nie wiem, kiedy się za niego zabiorę, bo jutrzejszy
dzień również mam zajęty (tak, kolejny wywiad – tym razem na
żywo :)).
Wrzesień
2014: Kupiłam sobie w Tchibo przybornik z szarymi karteczkami i
teraz na biurku walają mi się poskreślane listy, co muszę zrobić,
jak wejdę na kompa. Trzymam się ich, zaczynając od tych „na już”
i dzięki temu udaje mi się jakoś zapanować nad całym tym
chaosem, który ogarnął trochę mojego blogasa, Facebooka i TT
(chociaż na TT udzielam się stosunkowo często ;)). A jeżeli mam
mniej czasu, wybieram te zajęcia, które wiem, że długo mi nie
zajmą. Ale zawsze najpierw robię lekcje, żeby mieć motywację i
szybko je skończyć ;)
Jak
więc widzicie, trochę dorosłam. Nauczyłam się choć w pewnych
zakresach gospodarować własnym czasem i chociaż wiem, że jeszcze
przede mną daleeeeka droga do perfekcji, pierwszy krok zawsze jest
lepszy, niż gdybym miała stać w miejscu. Niedługo
możecie spodziewać się wznowienia akcji Let's
talk!,
a także kolejnej
dawki wywiadów z autorami,
choć już teraz mogę powiedzieć, że będzie mnie mniej. Nie
zamierzam Was zostawiać, ale wybaczcie mi, jeśli nie będę dawała
znaku życia przez dwa, trzy dni. Kocham Was i bez Was nie byłoby
mnie tu, gdzie jestem, nie miałabym tej wiedzy, którą udało mi
się zdobyć i w ogóle mam wrażenie, że to zakończenie posta na
rozpoczęcie jesieni wyszło bardziej na jakąś mowę dziękczynną,
ale co tam ;)
A Wy trzymacie się swoich postanowień? :3
I co myślicie o takich „pozytywnych” postach?