Info:
Autor:
Jaye Wells
Tytuł:
Mag w czerni
Tytuł
oryginału:
The Mage in Black
Wydawnictwo:
REBIS
Rok
wydania:
2011
Liczba
stron:
352
Numer
tomu:
2
(tom I - Rudowłosa - recenzja)
(tom I - Rudowłosa - recenzja)
Recenzja może zawierać spoilery części I.
Średnia
okładka, niczym niewyróżniający się tytuł i fabuła z wampirem
w roli głównej, czyli prosty przepis na beznadziejny materiał do
reklamy. Bo kto w szale na punkcie Zmierzchu,
Szeptem
i innych, będzie rozglądał się za kolejnymi wampirzymi wątkami?
Sabina wraz z Adamem są na drodze do Nowego Jorku. Wampirzyca, choć
pełna wątpliwości, nie może doczekać się końca podróży,
wyobrażając sobie najprzeróżniejsze wizje. Nic jednak nie mogło
przygotować jej na to, czego dowie się na miejscu i czemu przyjdzie
jej stawić czoła. Rządzę krwi stara się opanować na tyle, by
nie zranić swoich najbliższych, na których jej zależy. Tylko
dlatego nie robi nic specjalnie głupiego. Do czasu.
Byłam
pełna wątpliwości, bo wspomnienia o Rudowłosej
już nieco zatarły mi się w pamięci i nie potrafiłam sobie
przypomnieć, za co tak właściwie chwaliłam pierwszy tom serii o Sabinie Kane.
Wystarczyło jednak dziesięć pierwszych stron, aby czas spędzony
przy I tomie
stanął mi przed oczami tak wyraźnie, jakby to było zaledwie
wczoraj. Od samego początku pani Wells bombarduje czytelnika
cynizmem i ironią głównej bohaterki, która stara się ukryć
wszystkie swoje emocje przed światem zewnętrznym. Dzięki temu
inicjuje dosyć zabawne rozmowy, które zawsze wspominać będę z
uśmiechem na twarzy, bo humor w książkach pani Wells jest
niewymuszony i zupełnie naturalny.
Sama
Sabina wydała mi się nieco inna niż wcześniej.
Bardziej... ludzka, jeżeli dobrze się wyraziłam. Chodzi mi o to,
że zaczęła miewać bardzo humanitarne odruchy, chociaż nadal, gdy
było trzeba, nie przebierała w środkach i chwytała sprawę za
jaja (przepraszam, ale czasem nawet dosłownie). Mimo tych
delikatnych modyfikacji, to nadal jest ta sama Sabina Kane, która
niby wie, ale jednak nie jest pewna, gdzie przynależy, a
jednocześnie stara się wszystkim pokazać, że się z niczym nie
patyczkuje.
Adam,
jako bohater męski, który towarzyszy Sabinie w podróży, może być
porównany do standardowych przedstawicieli mężczyzn, którzy,
jeśli chcą, mają na zawołanie całe tabuny dziewczyn, chociaż
jego charakter czyni go nieco bardziej ustatkowanym i rozsądnym.
Jest go mniej niż w pierwszej części,
nad czym bardzo ubolewałam, bo od samego początku bardzo kibicuję
jemu i Sabinie.
No i kot-demon. Ulubiony bohater ze wszystkich, ale to głównie
dlatego, że wampirzyca bardzo się z nim przekomarza. A powszechnie
wiadomo, że takie rozmowy dla postronnych są niezwykle zabawne.
Bardzo chciałabym napisać, co się z nim stanie, ale ograniczę się
tylko do stwierdzenia, którego w pewnym momencie użyła Sabina:
„mały demon chyba wydoroślał”. Tak, to znaczy, że już zerwał
z telezakupami.
Najdziwniejsze
jest to, że mimo iż to powieść o wampirach i innych
fantastycznych stworzeniach, która powstała mniej więcej w tym
samym czasie co miliardy podobnych, pani Wells uczyniła z niej coś,
czego nie da się porównać. I tak jak Zmierzchu
nie trawię, tak Rudowłosą
(a także II tom) uwielbiam. Fabuła nie toczy się wokół miłosnych
rozterek Sabiny, a wokół niewyrównanych rachunków i trudnej do
pojęcia polityki. No, sami powiedzcie, czy to nie jest lepszy temat
niż miłosny trójkącik?
Podsumowując:
Po
II tomie jestem jeszcze bardziej zauroczona, niż po I.
Język Wells jest prosty, niemal niewymagający skupienia, a fabuła
rozluźnia, więc jest to idealna pozycja na deszczowe wieczory,
które niedługo zaczną się pojawiać coraz częściej.
Zdecydowanie polecam, chyba że ktoś po prostu już nie trawi
odwiecznych konfliktów między różnymi podziemnymi rasami. Chociaż
nawet w takim wypadku na pewno należy zapoznać się chociaż z
Rudowłosą.
Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Czytam fantastykę, Urban fantasy, Book Lovers, Czytam opasłe tomiska oraz Kiedy kobieta przejmuje dowodzenie.