Czy jest na świecie
recenzentka, która sama z opinii innych nie korzysta? Ekranizacje
natomiast omija najszerszym łukiem, na jaki może sobie pozwolić?
Wiem, brzmi trochę niewiarygodnie, szczególnie to pierwsze zdanie.
Jednak chciałabym zobaczyć Wasze miny, kiedy przeczytacie moją
rozmowę z Artemis
Crawfield,
czyli autorką blogów Poradnik pozytywnego czytelnika
oraz Sport z damskiej perspektywy.
Chociaż nie ukrywam, że bardziej skupimy się na tym pierwszym :)
Natalie Rosa: Blogujesz od ponad roku, z tego co zdążyłam się zorientować. I chociaż idzie Ci to bardzo dobrze, to Poradnik pozytywnego czytelnika jest Twoim pierwszym blogiem. Czy oprócz częstego pisania robiłaś coś jeszcze, by „nauczyć się pisać”?
Artemis Crawfield:
Cieszę się, że sądzisz, że dobrze prowadzę Poradnik,
ponieważ jak słusznie zauważyłaś jest to mój pierwszy blog.
Muszę przyznać, że przed Poradnikiem
nie pisałam recenzji, opowiadań i tym podobnych, jak robiła to
większość blogerów. Dla mnie jest to debiut w sferze pisania i
tworzenia czegoś własnego. Tak naprawdę uczę się pisać z każdym
kolejnym tekstem, ponieważ wiem, że nadal nie są doskonałe i
myślę, że nigdy nie będą. Ale może uda mi się wreszcie dojść
tak blisko perfekcji jak się da :)
Czy miewałaś
załamania podczas tego półtora roku pisania? Takie, że chciałaś
to wszystko rzucić i zacząć zajmować się czymś innym?
Okres załamania
przechodziłam pod koniec kwietnia i w mniejszym stopniu w czerwcu
bieżącego roku. Za pierwszym razem było to dość poważne i nawet
swoje myśli opisałam na Facebooku, żeby
podzielić się nimi ze swoimi czytelnikami. I właśnie wtedy
dostałam od nich sporo rad i zapewnień, że rezygnowanie nie jest
dobrą decyzją, ponieważ wielu z nich uwielbia mojego bloga. Takim
sposobem po prostu zrobiłam sobie urlop. I dzięki tej przerwie
zrozumiałam, że czasami po prostu przychodzi czas załamania i
trzeba go przejść - każdy na swój sposób. Ważne, żeby się nie
poddawać, gdy przychodzi Ci taka myśl do głowy. Przez te kilka
dni, gdy nie pisałam nic na bloga, a jedynie śledziłam wpisy
innych, zdałam sobie sprawę z tego, że nie mogłabym żyć bez
blogowania. Ten świat się na mnie otworzył, więc może warto
poświęcić mu trochę więcej czasu?
Czyli na razie nie
bierzesz pod uwagę przerwania działalności Poradnika Pozytywnego Czytelnika?
Sądzę, że życie
rzuca nam kłody pod nogi tylko po to, żeby sprawdzić czy łatwo
się poddamy. Ja jestem z tych co może i mają słomiany zapał, ale
jak już się do czegoś przywiążą i stwierdzą, że dobrze się w
tym czują to nie poddają się przy pierwszej okazji. Dlatego wydaje
mi się, że Poradnik jeszcze długo
pociągnie. Może z czasem zmieni się częstotliwość postów albo
recenzje będą krótsze z powodu braku czasu, jednak nie poddam się
tak łatwo. W życiu trzeba walczyć o swoje :)
Kiciuś, maskotka reprezentacji Polski w siatkówce ;) (fot. archiwum prywatne) |
Jak najbardziej.
Pewnie już wiele razy słyszałaś to pytanie, ale jak to się
stało, że w ogóle zdecydowałaś się prowadzić bloga? W końcu i
tak stosunkowo długo uchowałaś się poza blogosferą - zazwyczaj
zaczyna się w wieku ok. dwunastu lat, a nawet wcześniej.
Spodziewałam się
tego pytania :D Jak się dowiem, to Ci powiem, jak to się stało, że
zaczęłam prowadzić Poradnik ;) Tak
naprawdę to sama nie wiem, z jakiego powodu to się stało. Za
każdym razem, gdy odpowiadam na to pytanie, wydaje mi się, że
przemawiała za tym chęć do pozostawienia jakiegoś śladu.
Posiadania jakiegoś wkładu w polskie czytelnictwo. Poza tym był
też bardziej przyziemny powód - jak można się łatwo domyślić -
współprace. Jednak po kilku (około trzech) miesiącach blogowania
odkryłam, że nie samymi współpracami bloger żyje, że w całej
tej zabawie nie to jest najważniejsze. No bo po co Ci nieskończona
ilość współprac, jak nie masz kontaktu z czytelnikami? Nie
czujesz tej więzi? Dla mnie w tej chwili ważniejsza jest uwaga
czytelników niż zdobywanie darmowych książek :)
A tak odchodząc od
tematu - mówisz, że stosunkowo długo się uchowałam poza
blogosferą, bo dopiero w wieku siedemnastu lat zaczęłam swoją
przygodę. Jednak moja siostra się (niestety) nie uchowała. Ma
dwanaście lat i założyła bloga...
Też o książkach? :)
Nie, ona dopiero
zaczyna swoją książkową przygodę :D Obecnie jest na czwartym
tomie „Harry'ego Pottera”. Blog jest ogólnotematyczny. Ona sama
nie do końca wie, o czym on jest. Ale moim zdaniem jeszcze sporo
pracy przed nią, więc nie udostępniam jej strony nigdzie, bo
jeszcze się dziewczyna załamie jak jej coś złego napiszą :)
A Ty spotkałaś się
z mało pochlebnymi opiniami na temat tego, co robisz?
Nie, jeszcze ani razu
nikt mi nie powiedział nic złego na temat Poradnika.
Raz nawet ten ból z braku hejterów opisałam w jednym ze swoich
postów. Później zrozumiałam, że świat przecież nie kręci się
wokół mnie. Mam swoją grupę odbiorców, więc Ci, którym nie
podoba się jak piszę, po prostu omijają mój blog. Czy to coś
złego? Skądże! Nie każdemu spodoba się co publikuję, więc
cieszę się, że nie pokazują swoich negatywnych emocji na mojej
stronie.
W stu procentach
się z Tobą zgadzam. Wcześniej wspomniałaś o śledzeniu wpisów
na blogach innych osób. Czytasz tylko te o tematyce podobnej do
twojego, czy wszystkie, które wydadzą Ci się ciekawe?
Śledzę blogi o
tematyce książkowej, czyli podobnej do mojej, jednak nie czytam
recenzji książek. Oczywiście czasami zaglądam na ostatni akapit,
żeby zobaczyć jak została oceniona pozycja, która mnie
interesuje, ale nie potrafię przeczytać całej opinii na temat
książki, jeśli jej jeszcze nie czytałam. Czasami zdarza mi się
zapoznać z recenzją pozycji, którą znam, żeby porównać zdanie
na jej temat, jednak nie dzieje się to zbyt często. Dużo chętniej
zapoznaję się z postami ogólnymi typu stosiki, jakieś ciekawe
akcje i tym podobne. Może to lekko dziwne, jednak taki jest mój
sposób bycia i raczej go nie zmienię.
Czy jest jakiś
konkretny powód, dla którego nie czytasz recenzji książek, które
chcesz poznać? W końcu o to chodzi z recenzowaniem, żeby w pewien
sposób kreować opinię jeszcze przed premierą danej pozycji.
Dobre pytanie. Sama
nie do końca wiem, ale wydaje mi się, że to właśnie dlatego -
żeby nie kreować sobie opinii przed przeczytaniem danej książki.
Kilkakrotnie zdarzało mi się zapoznać z recenzją pozycji, której
nie czytałam i nie kończyło się to dobrze. Dlaczego? Ponieważ
potem dużą uwagę poświęcałam temu, co wymieniła recenzentka w
swojej opinii. Prawdopodobnie, gdybym nie poznała jej recenzji, nie
zwróciłabym na daną rzecz uwagi. Możliwe, że bym ją zignorowała
lub w ogóle bym jej nie dostrzegła. Jednak co się stało, to się
nie odstanie. Poza tym nie potrzebuję recenzji. Nie przejmowałam
się nimi zanim zaczęłam blogowanie i teraz też jakoś nie czuję
potrzeby ich czytania. Może kiedyś to się zmieni, jednak nie
wierzę, że w najbliższym czasie to nastąpi.
A mimo to piszesz,
kreując w ten sposób opinię czytelników. Ciekawe. Ile czasu
zajmuje Ci napisanie jednego tekstu?
Można powiedzieć, że
to taki paradoks ;) Jednak lubię to, co robię i cieszę się, że
aż tak wiele osób nie podziela mojego zdania na temat opinii, bo do
kogo by wtedy pisali recenzenci?
Jeżeli chodzi o
recenzje to jest różnie. Wcześniej pisałam całą recenzję bez
przerw, teraz jednak po jednym czy dwóch akapitach potrafię na
chwilę włączyć przeglądarkę i na przykład obejrzeć Facebooka
i dopiero po chwili wrócić do przerwanej pracy. Napisanie jednej
opinii zajmuje mi od pół godziny do godziny. W zależności od
długości. Wbrew pozorom nie potrafię pisać mega długich recenzji
(wyjątkiem jest moja opinia na temat „Blackoutu”).
Choć pojęcie „długa recenzja” jest względne. Dla jednych
pięćset wyrazów to dużo, dla innych mało. Moje opinie mają
mniej więcej właśnie tyle słów i uważam, że jest to
wystarczająca ilość.
I starasz się napisać
recenzję skończonej książki, zanim zaczniesz następną, czy
raczej zbierasz notatki i piszesz kilka za jednym zamachem?
Nieczęsto udaje mi
się napisać recenzję tuż po przeczytaniu książki. Raczej czekam
aż emocje opadną i wtedy z chłodną głową się za to zabieram.
Czasami piszę kilka recenzji naraz, jednak muszę się przyznać, że
nie robię żadnych notatek. Wszystko mam w głowie. Tak samo nie
zaznaczam cytatów w książce jak to robią inni. Ja po prostu
kojarzę, na której stronie było coś, co mi się spodobało i w
ten sposób do tego wracam.
Z taką samą
łatwością przychodzi Ci zapamiętywanie rzeczy do szkoły? :)
Wiesz, że raczej tak?
:D Oczywiście tylko w dziedzinach, które lubię. Wystarczy, że
przeczytam dany tekst ze dwa razy i potrafię napisać dość dobrze
sprawdzian czy kartkówkę. Gorzej jest z przedmiotami, za którymi
nie przepadam, ponieważ ciężej jest mi to wszystko zapamiętywać.
Jednak nie jestem jakimśtam wielkim kujonem, ani nic z tych rzeczy
:D Moja średnia i tak mnie zadowala, bo jest powyżej 4,0 :)
To dużo, jak na
poziom ponadgimnazjalny :) Co planujesz robić później? Coś
związanego z literaturą, czy raczej będziesz starała się
oddzielić pasję od pracy?
Nie mam pojęcia co
będę robiła po szkole średniej. Obecnie znajduję się na profilu
technik obsługi turystycznej i zdaję sobie sprawę z tego, że nie
pójdę dalej w tę stronę. Po prostu się do tego nie nadaję. Tak
naprawdę mam milion pomysłów na siebie, a każdy jest bardziej
szalony od poprzedniego :) Raz chciałabym zostać bibliotekarką,
raz pisarką, raz mechanikiem samochodowym... W mojej głowie jeszcze
nie ma ułożonego planu. Staram się żyć chwilą. Patrzeć na to,
co mam. Za niecałe dwa lata, gdy będę kończyła technikum, zacznę
się zastanawiać, którą ścieżkę wybrać. Na razie jednak będę
jej szukać. Może wcześniej mi się objawi :)
Czyli wierzysz w
jakieś szeroko pojęte „przeznaczenie”?
Tak. Nie. Nie wiem.
Strasznie ciężko jest odpowiedzieć mi na to pytanie, bo nie jestem
do końca pewna odpowiedzi. Z jednej strony wierzę w przeznaczenie.
Jednak z drugiej wizja, że coś decyduje za mnie, że moje wybory są
tak naprawdę nie ważne, wydaje się być lekko niepokojąca.
Dlatego ja pozostawię to pytanie bez jednoznacznej odpowiedzi.
Wydaje mi się, że
najbardziej gustujesz w fantastyce. Jeśli to prawda, to czy
potrafisz wyjaśnić swój wybór?
Nie jestem pewna czy
potrafię to wyjaśnić. Czytam fantastykę przede wszystkim dlatego,
że jest nieograniczona. Tak naprawdę można stworzyć wszystko od
samych podstaw i nie myśleć przy tym o granicach, bo ich po prostu
nie ma. Dlatego możesz spodziewać się niespodziewanego. Czasami
wygląda to jak ruletka, bo nie wiesz czy w danej książce wampiry
będą dobre, czy raczej przesiąknięte złem do szpiku kości, a
może bardziej będą przypominały koniki pony, a nie krwiożercze
bestie? To wszystko zależy od autora. Jego granicą jest tylko jego
wyobraźnia. Tak naprawdę w książkach wszystko jest możliwe i
dlatego je kocham. A fantastykę, ponieważ rozszerza horyzonty.
Co, oprócz czytania,
blogowania i szkoły, pochłania Twój czas?
LekkoStronniczy.tv |
A jeśli chodzi o
czas, gdy nie ma sportowych rozgrywek to raczej czytam. Nie oglądam
seriali, przynajmniej nie teraz. Za filmami również jakoś nie
jestem. Wolę książki. One nie zabijają wyobraźni jak czynią to
niektóre programy telewizyjne...
Skoro jesteśmy już w
temacie filmów: co sądzisz o ekranizacjach? Tak ogólnie. Czy
lepiej najpierw przeczytać pierwowzór?
Najlepszym
rozwiązaniem jest przeczytać książkę i nie oglądać
ekranizacji. Dlaczego? Dlatego, że nie ma potrzeby się denerwować.
Jest naprawdę niewiele przypadków dobrych ekranizacji, a i te nie
obyły się bez różnic między książką a filmem. Właśnie z
tego powodu ograniczam oglądanie ekranizacji. Poza tym zraziłam
się, ponieważ zepsuli kilka książek, które naprawdę lubiłam.
Dlatego jestem zagorzałą przeciwniczką ekranizacji.
A czy jest jakaś,
która przypadła Ci do gustu?
Zdecydowanie łatwiej
byłoby wymienić te, które mi się nie spodobały. Jednak
ekranizacją, która w miarę przypadła mi do gustu jest, jak łatwo
się domyślić, „Gwiazd naszych wina”, plus mogłabym tutaj
jeszcze dorzucić „Harrego Pottera i więźnia Azkabanu”. Nie
oglądałam zbyt wiele ekranizacji, więc nic więcej nie wymyślę.
To w takim razie,
która najbardziej Cię rozczarowała?
Najbardziej
rozczarowała mnie kontynuacja „Eragona”. Może i nie jestem
wielką fanką tej serii, jednak to, co zrobili w filmie, woła o
pomstę do nieba. Jest to tak mocno zmodyfikowane, że można nie
zrozumieć, czy to na pewno było na podstawie tej książki.
Drugim zawodem jest
ekranizacja „Złodzieja pioruna”, czyli historii o Percym
Jacksonie. Ten film również dość wyraźnie różni się od
pierwowzoru. Przede wszystkim irytowała mnie różnica wieku oraz
mocno pozmieniana fabuła. Oni chyba zbyt wiele pominęli i
poprzestawiali, żeby móc kontynuować tę serię na dużym ekranie.
Trzecia ekranizacja,
która mnie rozczarowała to „Igrzyska śmierci”. Fabuła również
została tu pozmieniana, jednak nie tak wyraźnie, jak w wyżej
wymienionych. Tutaj bardziej irytowała mnie sama gra aktorska.
Przede wszystkim główna bohaterka moim zdaniem była zbyt sztywna i
zachowywała się tak, jakby nic ją nie obchodziło. W dwójce
trochę się to poprawiło, jednak ja nadal nie jestem fanką tej
serii.
Jaką książkę
poleciłabyś wszystkim, którzy to czytają?
Nie ma jednej
uniwersalnej książki czy nawet serii, która spodobałaby się
każdemu, dlatego nie sądzę, aby polecanie wszystkim tego samego
było dobre. Jednym co prawda może spodobać się pozycja, którą
polecę, jednak innym już nie. Nie znam preferencji książkowych
wszystkim Twoich czytelników, więc pozostawię to pytanie otwartym.
Może kiedyś powstanie taka książka co spodoba się każdemu i
wtedy na pewno ją polecę :)
Oby się kiedyś taka
znalazła :) Ogromnie dziękuję Ci za rozmowę.
To ja bardzo dziękuję
za zaproszenie :) Cudownie odpowiadało mi się na zadawane przez
Ciebie pytania.
Artemis Crawfield (fot. archiwum prywatne) |
Z
Artemis możecie spotkać się na jej blogu recenzenckim
oraz blogu sportowym.
A
co w październiku? Mam nadzieję, że kolejny wywiad z cyklu Let's
talk!,
bo rozmowa z blogerkami recenzenckimi sprawia mi ogromną frajdę.
Zastanawiam się, czy
nie zmienić odrobinę zasad i pod ostrzał pytań nie wziąć też
autorek stron o innych rzeczach,
ale jest to dopiero luźny pomysł :) Na moje szczęście blogosfera
jest bogata w ciekawe osoby.
A
już niedługo powinien ukazać się kolejny wywiad z cyklu Sobotnie
gadanie w Ostatnim rozdziale,
gdzie porozmawiam sobie z polską autorką o jej nowej książce,
której premiera nadchodzi WIELGACHNYMI krokami ^_^