![]() |
Okładka pochodzi ze strony zaczytani.pl |
Info:
Autor:
Marlene S. Olive
Tytuł:
Kochając anioła
Wydawnictwo:
Novae Res
Rok
wydania:
2014
Liczba
stron:
190
Jakiś czas temu minęła stosunkowo długo panująca moda na
powieści o aniołach, demonach i miłości między istotami
pochodzącymi z różnych gatunków. Mam wrażenie, że od tamtej
pory unika się już tych tematów, bojąc się niejako reakcji
czytelników na odgrzanie po raz kolejny starego motywu. Jednak, czy
to znaczy, że teraz już nie powstają o tym historie?
Katherine przed rokiem straciła tych, których kochała najbardziej
– męża oraz córkę. Od tamtej pory dziewczyna nie może wyjść
z żałoby i gdy odwiedza ją Logan, istota nie z tego świata, ta od
razu jest przekonana, ze przyszedł jej pomóc. Prawda jednak okazuje
się nieco inna, ale koniec końców przyjdzie im walczyć nie ze
sobą, a z postaciami, o których istnieniu Kathie nigdy nawet nie
pomyślała. A stawką będzie życie. Nie tylko ich dwojga.
Kiedy
Kapturek
mówił mi o tej książce, zanim ją od niej dostałam, wiedziałam,
że nie jest to „ot, taka sobie” powieść. Ola ostrzegła mnie,
że nie jest to arcydzieło, ale czyta się bardzo przyjemnie i
historia potrafi trochę poruszyć czytelnika, a przez to, że
wieczory są coraz dłuższe, trzeba było znaleźć sobie jakiś
nienerwowy umilacz czasu. W tej roli książka pani Olive sprawdziła
się doskonale.
Dla
czytelnika, który nie zapoznał się wcześniej z żadną recenzją,
opisem ani streszczeniem tej prawie dwustu stronicowej powieści,
historia prowadzona przez narratora od samego początku wprawi go w
ciężki do zapomnienia stan zaintrygowania. Tym bardziej, jeżeli
przed lekturą przeczytał on dedykację. Już sama ona wprowadza w
stan nostalgii, ale również pewnego niepokoju. Na samym początku
bałam się, że jeżeli inspiracją do napisania Kochając
anioła
było
cierpienie, nic dobrego może z tego nie wyjść. Na szczęście moje
obawy były bardzo dalekie od rzeczywistości.
Sama Katherine, pomijając zbieżność naszych imion, okazała się
być normalnym człowiekiem. I nie chodzi mi tu o to, że bałam się
o wystające z głowy rogi, skrzydła sterczące z pleców czy
nienaturalnie długie kły, ale raczej o to, by jej cechy nie zostały
wyolbrzymione. Nie było jednak żadnych niezrozumiałych zmian w jej
zachowaniu, nie okazała się na końcu niestabilna psychicznie –
wszelkie modyfikacje jej charakteru były dokładnie poparte
wydarzeniami, czego coraz częściej w powieściach brakuje. To, że
bohaterka zbyt dużo płacze, wynika z traumatycznych przeżyć,
natomiast to, że znowu potrafi się uśmiechać jest zasługą
następujących po sobie wydarzeń.
Wątek romantyczny, bo nie mogę go ukryć, nie wyróżnia się
niczym szczególnym. Zdarzają się kłótnie między bohaterami,
muszą nauczyć się sobie wybaczać, ale także wiele jest tych
przyjemnych momentów, dzięki którym czytelnikowi uśmiech
samoistnie wypływa na twarz. W ogóle, podczas lektury delikatne
emocje chyba zawsze są wypisane w oczach albo w mimice, nie da się
odciąć od tego, co przeżywają bohaterowie, ponieważ autorka
zadbała o to, by opisy były bardzo realistyczne i pełne emocji.
Tym, co jeszcze chciałabym podkreślić, jest fakt, że pani Olive
nie zrobiła z Logana baby (bez obrazy dla pań), ponieważ bardzo
często, gdy kobieta (płeć autorki wnioskuję po imieniu,
przepraszam, jeżeli zaszła jakaś pomyłka) pisze z perspektywy
mężczyzny, jego cechy ustępują miejsca stanom emocjonalnym
typowym dla płci pięknej. Tego obawiałam się chyba najbardziej i
bardzo szybko te niepokoje zostały rozwiane narracją prowadzoną w
całkiem dobrym stylu.
Ogólnie powieść pani Olive jest idealna na dłuższe wieczory przy
kubku czegoś gorącego. Mam wrażenie, że spodoba się każdej
kobiecie (co do mężczyzn – nie jestem przekonana), która lubi
przysiąść sobie przy niewymagającej analizowania lekturze, z
kocykiem owiniętym wokół nóg i dać się pochłonąć kolejnym
stronom. Według mnie ta historia zdecydowanie za szybko się kończy
i mam ogromną nadzieję, że będę mogła poznać dalszy ciąg
przygód Kathie i Logana.
Jak mijają Wam ostatnie tygodnie przed świętami?
Czy chcielibyście prezentowy superporadnik Potwora? ;)