środa, 3 grudnia 2014

123. "Anna Karenina" Lew Tołstoj

Okładka pochodzi ze strony empik.com


Info:
Autor: Lew Tołstoj
Tytuł: Anna Karenina
Tytuł oryginału: Анна Каренина
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2012 (I wydanie w 1900r.)
Liczba stron: 912

Czy interesowaliście się kiedykolwiek, w jakiej kondycji jest klasyka literatury krajów na wschód od naszego? Dzisiejszy trend prowadzi zdecydowanie w odwrotnym kierunku, teraz nie patrzy się raczej na jakość tekstów, ale na to, skąd pochodzą. I im starsze, tym lepsze (bo nadal mówimy o klasyce literatury). A co, jeśli okaże się, że są ludzie, którzy nie ulegli tej chwilowej manii?


Rzecz dzieje się w Rosji. Pośród ufryzowanych i wypomadowanych mężczyzn oraz kobiet z towarzyszami na moskiewskich ulicach i w pokaźnych rezydencjach rozgrywają się ludzkie dramaty. Mąż zdradza żonę w tajemnicy, dzieci zachowują się nieznośnie i wyraźnie zdradzają braki w wychowaniu, a czasem nawet (o zgrozo!) jakiś mężczyzna odważy się publicznie zbyt długo przypatrywać damie, którą obiecano już komuś innemu. W środku tego całego zgiełku odgrywają się dwie, zupełnie odmienne historie: Lewina, który zebrawszy się wreszcie na odwagę, oświadcza się wybrance swojego serca, a ta odprawia go z kwitkiem oraz Anny - wciągniętej w bagno miłości, która nigdy nie powinna się była narodzić.

Jak pewnie niektórzy wiedzą, w te wakacje skończyłam swoją przeprawę przez Zimową opowieść Marka Helprina i stąd wziął się wstęp do tego tekstu. Po tym, ile krwi i potu przelałam za to, by dotrwać bez wybuchu do samego końca „klasyki literatury amerykańskiej”, Anna Karenina, w sposób zupełnie bezbolesny, pokazała mi, że nie każdy „klasyk” jest zły i nieciekawy. Akcja tej powieści dzieje się w czasach, kiedy nawet mąż nie mógł publicznie trzymać swojej żony za rękę, a jednocześnie kobiety zdane były na łaskę lub niełaskę mężczyzn. Mnie osobiście ten okres nieodmiennie zachwyca i prawdopodobnie nawet, gdyby książka sama w sobie była nieciekawa, uznałabym ją za godną uwagi.

Sama Anna, jako bohaterka tytułowa i tym samym wydaje się być główną i pierwszoplanową, nie wzbudziła we mnie jakichś głębszych emocji. Cały czas byłam zła na nią za to, że tak sobie komplikuje życie, a potem narzeka. Irytował mnie również Wroński, który był spoiwem między wątkiem z Lewinem a tym z Anną. „Nie polubiłam go” to bardzo delikatne określenie tego, jakim uczuciem obdarzyłam tego bohatera. Lewin natomiast to postać, którą, gdybym mogła, postawiłabym na piedestale i to jego imieniem oznakowałabym książkę. To chyba jedyna osoba w całej historii, którą bez skrupułów można uznać za wzór do naśladowania. I jak Anny nie było mi żal, tak za Lewinem z pewnością bym płakała.

Odetchnęłam z ulgą, kiedy okazało się, że Tołstoj nie zapakował do swojej historii tylu opisów, tak jak robił to Helprin. Podczas gdy amerykańska powieść skupiała się na mieście, rosyjska powieść przedstawiła najbardziej emocje i przemyślenia bohaterów, często bardzo filozoficzne. Dopuszczam do siebie myśl, że być może popełniam jakiś ogromny błąd, porównując Zimową opowieść oraz Annę Kareninę do siebie, ale czytałam je w bardzo niewielkim odstępie czasu i po prostu nie potrafię inaczej opisać tego, co towarzyszyło mi przy lekturze rosyjskiej historii.

Pomimo tak... na swój sposób chłodnego społeczeństwa opisanego przez Tołstoja, cała historia kipi emocjami, które nie są co prawda opisane zbyt dynamicznie, a przynajmniej nie tak się je odbiera, ale mimo wszystko każda strona ocieka uczuciami bohaterów. Narracja nie jest ukierunkowana na nikogo konkretnego na dłużej niż trzy rozdziały, dlatego czytelnik bardzo dobrze odnajduje się w sytuacji i może wydać trzeźwy osąd przy każdej z postaci. Wydarzenia, nawet te najbardziej prozaiczne, opisane są, jakby były darem niebios albo najprawdziwszą przygodą. To niesamowite, jak można przedstawić scenę koszenia łąk albo polowania. Ale moim absolutnie ulubionym momentem jest ten, w którym żona Lewina rodzi mu dziecko i opisane są jego uczucia i to, jak on odbiera całą sytuację – z jednej strony można się pośmiać, ale z drugiej, gdy wejdzie się w jego skórę, można autentycznie poczuć to, co on, i doskonale go zrozumieć.

Podsumowując:
W pojedynku Helprin-Tołstroj, rosyjski autor wygrywa, pozostawiając rywala daleko w tyle. Przedstawił niesamowitą mieszankę emocji i zawiłości losu, przyprawiając to odpowiednią porcją dramatu i łez. Nie zmienia to jednak faktu, że tytułowa bohaterka nie wywarła na mnie tak silnego wrażenia, jak tego oczekiwałam. Przede mną w planach jeszcze klasyka literatury kraju miedzy Wschodem w Zachodem, czyli Potop. Zobaczymy, jak będzie przedstawiał się ranking.


Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Book Lovers oraz Czytam opasłe tomiska.