Okładka pochodzi ze strony empik.com |
Info:
Autor:
Moira Young
Tytuł:
Krwawy szlak
Tytuł
oryginału:
Blood Red Road. Dust Lands 1
Wydawnictwo:
Egmont
Rok
wydania:
2014
Liczba
stron:
400
Numer
tomu:
1
Nie
rozumiem, dlaczego wszystkie książki dystopijne porównywane są do
Igrzysk
śmierci
Suzanne Collins. Jak gdyby w ogóle porównywanie dzieł różnych
autorów było możliwe. Każdy ma swój własny styl, nie istnieją
dwie takie same książki. Każdy odbiera je na swój sposób.
Dlatego nie sugerujcie się tym, że jeśli trylogia Collins
przypadła Wam do gustu, tak samo będzie i w przypadku Krwawego
szlaku.
Bohaterką książki jest Saba (kojarzy mi się to imię ze zmarłym
psem mojej cioci, biszkoptowym cockerem spanielem – taka dygresja),
osiemnastoletnia dziewczyna, która w wyniku niezrozumiałych dla
niej zdarzeń traci brata bliźniaka, Lugh. Obiecuje mu, że go
uwolni i przez całą książkę konsekwentnie do tego dąży. Przy
okazji poznaje świat, który dotychczas ograniczał się tylko do
terenów w pobliżu Srebrnego Jeziora, suchego od dawna. Poznaje też
ludzi i emocje, o których istnieniu w sobie nawet nie marzyła.
Akcja dzieje się w postapokaliptycznym świecie i wydaje mi się, że
nas określa się tam mianem Złomonterów. Nie wiem dokładnie,
dlaczego, ale myślę że ma to związek z tym, że zostawiliśmy po
sobie mnóstwo wysypisk śmieci oraz metalowych szkieletów budynków
i pojazdów. W czasach Saby Ziemia przypomina pustynię z niewielkimi
oazami. To ciekawa wizja, której wcześniej nie spotkałam w żadnej
książce, dlatego pomyślałam, że warto o tym wspomnieć.
Krwawy szlak to powieść wędrówki. Przez cały czas
bohaterka sama albo z kimś podróżuje w poszukiwaniu Lugh. Dlatego
właśnie każdy rozdział zatytułowany został nazwą miejsca, w
którym toczy się akcja. Wędrówka ta wbrew pozorom wcale nie jest
nudna i czytelnik nie ma wrażenia, że ta trwa w nieskończoność.
Jak dla mnie powieść skończyła się wręcz zbyt szybko, ale po
chwili zastanowienia myślę, że tak jest lepiej. Inaczej
rzeczywiście wszystko zaczęłoby się ciągnąć. Pani Young
doskonale wiedziała, gdzie uciąć akcję, by czytelnik obgryzał
paznokcie szukając okazji do chwycenia drugiego tomu.
Saba jako postać bardzo przypadła mi do gustu. To osoba silna, choć
z początku sama nie jest o tym do końca przekonana. I dopiero tutaj
widać jakieś podobieństwo do wspomnianej wcześniej trylogii
Collins. Katniss też jest silna. I tak samo jak Saba uważa, że nie
potrzebuje pomocy, że doskonale radzi sobie sama. Dopiero
przyjaciele pokazują jej, że znacznie lepiej jest pracować w
grupie. Że miło jest móc na kimś polegać. Saba dojrzewa na
oczach czytelnika, co sprawia, wraz z pierwszoosobową narracją, że
utożsamia się on z bohaterką lub przynajmniej traktuje ją jak
dobrą koleżankę. I, co odpychało niektórych od Katniss,
dziewczyna nie jest płaczką, jej psychika jest jak najbardziej
stabilna, choć miłość do brata wydaje się odrobinę zbyt mocna.
Jednak z drugiej strony przez osiemnaście lat nie widziała innych
chłopaków, a to jej bliźniak. Cofam więc poprzednie zdanie, jej
miłość do brata jest odpowiednio uwypuklona.
Tym, co może zaintrygować tych, którzy szukają świeżości, może
być to, że w książce nie ma myślników. Wypowiedzi bohaterów
zapisywane są od nowego akapitu, czasem nie wiadomo, czy to były
myśli Saby, czy słowa Jacka (nie, nie powiem Wam, kto to. Sami się
tego musicie dowiedzieć). To z jednej strony wprowadza chaos, ale z
drugiej jest intrygujące. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim
zapisem. W dodatku przeważają zdania pojedyncze. Często jedno- lub
dwuwyrazowe. Buduje to napięcie i dynamizm. Sama się dziwię, ale
mi się nawet spodobał.
Być
może czasami Krwawy
szlak
był nieco zbyt melodramatyczny. Być może momentami Saba
przechodziła samą siebie w byciu chorobliwie skupioną na
osiągnięciu celu. Być może jeden moment skojarzył mi się ze
sceną z Titanica
z Kate Winslet i Leonardo DiCaprio. Być może. Ale nadal uważam, że
jak najbardziej warto było przeczytać tę powieść. I nie mogę
się doczekać, aż z powrotem wrócę do głowy Saby, chociaż
obawiam się, co może dziać w drugim tomie – bo co jeszcze się
może wydarzyć? No wiem - dużo.
Za
możliwość zapoznania się z książką dziękuję Wydawnictwu Egmont.