środa, 17 grudnia 2014

125. "Twitter - sukces komunikacji w 140 znakach..." Eryk Mistewicz

Okładka pochodzi ze strony empik.com


Info:
Autor: Eryk Mistewicz
Tytuł: Twitter – sukces komunikacji w 140 znakach. Tajemnice narracji dla firm, instytucji i liderów opinii
Wydawnictwo: One Press
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 200

W dobie coraz większej dostępności do internetu oraz rozwoju nowych mediów bardzo łatwo jest się pogubić w oferowanych przez kolejne portale społecznościowe możliwościach. Z Twittera korzystałam jeszcze w czasach, kiedy o przetłumaczeniu tego portalu na język polski nikt nie słyszał, a i w Polsce nie był on specjalnie popularny. To był rok 2010. Od tamtej pory sporo się tam zmieniło.


Ta książka Eryka Mistewicza jest chyba pierwszą w pełni polską publikacją, która tak szczegółowo omawia mechanizmy działające w Twitterze, portalu do „ćwierkania” w maksymalnie stu czterdziestu znakach. W dobie wszędobylskiego Facebooka stanowi on miłą odmianę, niemal całkiem wolną od nachalnych reklam, sortowania za nas napływających aktualności i odartą z całej medialnej otoczki (szczególnie w przypadku osób powszechnie znanych). Twitter wymaga autentyczności, gdyż przekazuje nasze myśli i obserwacje w telegraficznym skrócie. Jeśli nie jest się prawdziwym, bardzo szybko zostanie się wyeliminowanym.

Nigdy nie czytałam zbyt wielu poradników. W zasadzie nie czytałam żadnych poradników. Nie czułam potrzeby. Jednak niedawno (w marcu tego roku) wróciłam do Twittera, zmuszając swój mózg do odtworzenia rzeczywistości sprzed ponad trzech lat, kiedy ten portal opuszczałam. Bardzo wiele rzeczy się zmieniło i nie potrafiłam zrozumieć niektórych zachowań oraz praw, którymi rządzą się użytkownicy. Dlatego sięgnięcie po Twitter – sukces komunikacji w 140 znakach... wydawało się dla mnie wyborem tak oczywistym i prostym jak to, czy iść coś zjeść, czy raczej zająć się pracą semestralną.

Tym, co mnie trochę zniechęciło, była mnogość rozdziałów. Książka ma równo dwieście stron, a rozdziałów jest osiemdziesiąt dwa. W przypadku powieści odłożyłabym ją na półkę bez czytania, ale tutaj koncepcja publikacji nieco pokrywała się z zasadą nr 1 na Twitterze – masz tylko sto czterdzieści znaków, by przekazać swoje myśli. To nie jest dużo, chociaż zależy też, z której strony na to spojrzeć. Poza tym niedługo po rozpoczęciu lektury zauwaźyłam, że każdy z rozdziałów poświęcony jest innym tematom, które, złączone w jeden spójny tekst, byłyby cięższe do zrozumienia. Tym bardziej, że Twitter jest niezwykle prosty, nie ma zbyt wielu aspektów do tłumaczenia.

Najbardziej zaciekawiło mnie spostrzeżenie autora, że portal rozwija się w zasadzie niezależnie od jego twórców. To użytkownicy nadają mu pęd. Oni też kreują trendy, decydują, co jest nośne. Doskonale widać to dzięki funkcji RT (retweet – przekazanie czyjegoś wpisu do naszych obserwujących), która obrazuje, co rezonuje wśród odbiorców, co jest chętnie przez nich czytane, oglądane, słuchane lub po prostu, co ich zainteresowało. Twitter jest również znacznie silniejszy od innych rodzajów mediów – wystarczy mniej niż trzydzieści sekund żeby opublikować np. komentarz na temat toczącej się w telewizji dyskusji i w tym samym momencie widzą go wszyscy, którzy dany profil obserwują. Bez filtrowania przez portal wpisów (jak np. na Facebooku).

Uważam jednak, że osoba, która nigdy z Twitterem nie miała styczności, powinna najpierw wejść w to środowisko i spróbować poznać je z własnej perspektywy, a dopiero potem konfrontować to z książką pana Mistewicza. Głównym powodem, dla którego tak myślę, jest to, że pierwsze zetknięcie się z tą społecznością, kiedy nie ma się żadnej wiedzy na temat tego, jak to funkcjonuje, stanowi niesamowite przeżycie. Z początku poruszanie się po tym portalu może wydawać się problematyczne i trudne, z czasem jednak zaczynamy przekonywać wszystkich dookoła, że to znacznie lepsze rozwiązanie niż Facebook.

Jeśli zatem już działacie na Twitterze i zastanawiacie się, czy aby na pewno robicie wszystko dobrze, sięgnijcie po Twitter – sukces komunikacji w 140 znakach... i poznajcie te tajemne mechanizmy, do których być może jeszcze sami nie dotarliście. Jeżeli jednak to jest pierwszy raz, kiedy usłyszeliście o tym portalu, kupcie książkę, postawcie ją na półce i czym prędzej wejdźcie w to środowisko, które nie zepchnie Was na margines. Bo wybicie się jest tylko kwestią czasu i zaangażowania.


Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję portalowi interia360.pl