Na samym wstępie
chciałam podziękować Agnieszce z bloga Książki od Kuchni
za podsunięcie mi tego genialnego pomysłu na to, jak można
maksymalnie podkręcić swój własny hipsteryzm. To jej zawdzięczamy
wszyscy ten oryginalny post. Podziękujcie jej koniecznie w
komentarzach!
„Święta,
święta i po świętach” chciałoby się powiedzieć. Ale
pamiętajcie, że do następnych zostało już tylko 363 dni! To mniej
niż rok, więc nie ma się czym martwić. Piszcie już listy do
Mikołaja, bo znając naszą Pocztę Polską i tak gdzieś zaginą.
Więc zróbcie od razu ze cztery kopie i wyślijcie je po jednym co
dwa tygodnie.
![]() |
Kard z filmu Harry Potter i więzień Azkabanu (reż. A. Cuarón, 2004) Zdjęcie pochodzi ze strony gopixpic.com |
Święta
to taki niesamowicie magiczny czas, kiedy najpierw się przygotowuje
jedzenie, by potem, już w wigilię, czuć się jak ciotka Marge z
filmu Harry
Potter i więzień Azkabanu. Czyż to nie cudowne uczucie, kiedy odpakowujesz prezenty i
spodziewasz się płyty ulubionego zespołu, bo przecież przekazałaś
cioci, co chcesz dostać, a widzisz kolejną czekoladę, której nie
możesz zjeść, bo doktor zabroniła? A najlepszym momentem jest
ten, kiedy wszyscy nagle przypominają sobie o tym, że w maju
piszesz maturę i zasypują Cię gradem pytań. A partnera na
studniówkę masz? Bo wiesz, mój Grzesio to tak genialnie tańczy...
Uczysz się coś? Masz już sukienkę? Gdzie kupiłaś? Za ile? Z
jakiego jest materiału? Kiedy robisz prawo jazdy, bo wiesz, Paweł
już zrobił? Z czego zdajesz egzaminy? A potem gdzie idziesz na
studia? Bo przydałby się nam lekarz w rodzinie... Jesteś w klasie
mat-geo-wos? To może na prawnika idź, ten też by się przydał.
Tak,
to jest ta znacznie mniej przyjemna sfera świąt. Ale pomyślcie
sobie, że tak jest tylko kilka razy w roku. I jak już to sobie
uświadomicie, to pomyślcie sobie, że ci ludzie, którzy tak o
wszystko wypytują, może w rzeczywistości naprawdę ich to
interesuje, chcą Was trochę poznać albo po prostu zapobiec
niezręcznej ciszy, po której w końcu któryś z wujków powie
„proszę”, podnosząc kieliszek. A tak wujek musi się trochę
wysilić, by wszyscy go usłyszeli.
![]() |
Obrazek pochodzi ze strony fun.fakt.pl |
Dlatego
właśnie ogromnie Wam życzyłabym na te święta, które się
właśnie skończyły, ale też na każde następne (bo kto wie, może
mnie jakiś idiota na pasach potrąci i za rok tego nie napiszę),
żeby Wasze pokłady cierpliwości do tych starych bądź, co bądź
ludzi nigdy się nie wyczerpały. Odpowiadajcie ze stoickim spokojem
po raz pierdylionowy, że nie wiecie, na co iść na studia, że do
matury się uczycie, że sukienkę macie, ale zamówiliście przez
internet, więc nie do końca jeszcze wiecie, jak wygląda... Być
może naprawdę ich to interesuje. A po drugie pamiętajcie, żeby
się uśmiechać. Uśmiech to takie magiczne narzędzie – szczery
potrafi rozświetlić dzień niczym słońce! Nie żartuję! Z
radosnym wyrazem na twarzy wszystko się staje od razu weselsze i
bardziej kolorowe. I żebyście żyli sobie w zdrowiu i chorobie i
zawsze potrafili znaleźć coś, z czego można się cieszyć. Choćby
był to fakt, że nareszcie udało Ci się ładnie napisać jakieś
słowo w zeszycie, dostałaś fajny komentarz pod postem, a nie
zwykłe „super! Zapraszam do mnie!” albo że miałaś gdzie
stanąc w metrze/pociągu/autobusie, bo zazwyczaj jest taki tłok, że
nie da się nawet palca wcisnąć. Jak śpiewała Sylwia Grzeszczak
jakieś trzy lata temu: „Cie-szmy się-z małych rze-czy-bo-wzór
na szczę-ście w nich-zapisa-ny je-est...”. Na pewno znacie tę
piosenkę. Zapamiętajcie ją – warto.
A
teraz, skoro skończyła się już część oficjalna z
poświątecznymi życzeniami, czas przejść do części z
postanowieniami noworocznymi i tego typu gaworzeniem.
Jak
zauważyliście znacznie mniej udzielam się na blogu, ale to nie
dlatego, że się obijam albo coś. Nie. To ta nieszczęsna matura
wysysa ze mnie wszystkie siły życiowe, przez co jak wracam do domu,
to marzę tylko o tym, by walnąć się na łóżko i aż do rana z
niego nie wstawać. A najlepiej nawet rano bym nie wstawała, ale nie
ode mnie to słyszeliście!
Jednak
nie można zrzucać wszystkiego na karb szkoły. Ona zawsze była i
chyba niestety zawsze będzie, tylko z czasem zmieni się nazwa ze
„szkoła” na „praca”. Sens jest nadal ten sam. Dlatego
zdradzę Wam też to, że szykują się pewne zmiany w formie postów
publikowanych w Ostatnim rozdziale. Postanowiłam nie poprzestawać
na recenzjach, stosach i podsumowaniach. Chcę żeby ten blog
rozwijał się w stronę witryny, na której będziecie mogli znaleźć
i recenzje nowości, i luźne teksty (zawsze związane jednak z
kulturą – głównie literaturą). Zamierzam także dalej ciągnąć
cykl Słowami innych
oraz Let's talk!
i Sobotnie gadanie
jednak te dwa ostatnie nie będą ukazywały się już raczej z taką
samą częstotliwością, jak do tej pory. Spowodowane jest to
zwyczajnie brakiem czasu, który mogłabym na to poświęcić.
Rozważam
także zmianę szablonu, ale do tego musiałabym przysiąść,
rozważyć różne opcje, a na to również chwilowo nie mam ani
czasu ani specjalnej ochoty. Mogę Wam tylko zdradzić, że od
niedawna współpracuję na tym polu z PEWNĄ BOGERKĄ i pewnie już
wkrótce będziecie podziwiać (bo innych opinii nie przyjmę) efekty
tej współpracy.
A
na koniec chcę Wam zakomunikować bardzo istotną rzecz. Mianowicie:
od
3 stycznia blog Ostatni rozdział
dostępny
będzie wyłącznie pod adresem http://ostatnirozdzial.blogspot.com
Nic nie będziecie musieli zmieniać
– jedynie adres ulegnie zmianie, ale blog nadal pozostanie w gronie
Waszych obserwowanych. Zadbałam o wszystko! Dlatego raz jeszcze życzę
Wam, aby zeżarte jedzenie nie poszło w boczki i abyście
pogratulowali Agnieszce
pomysłu na ten post, jeżeli Wam się spodobał ;)