![]() |
To genialne zestawienie wszystkich okładek podwędziłam Oceansoul |
„I na tym okrutnym
świecie on jeden był dobrym człowiekiem.”
Tetralogia:
Noe. Za niegodziwość
ludzi
Noe. Wszystko, co
pełza po ziemi
Noe. I wody spadły
na ziemię
Noe. Kto przeleje
krew
Darren
Aronofsky, Ari Handel, Niko Henrichon
(Sine Qua Non, 2014)
Nadszedł
w końcu ten wiekopomny moment, gdy w Ostatnim rozdziale pojawia się
tekst o komiksie. A właściwie o czterech – mowa o serii zeszytów
o historii Noego, starotestamentalnego budowniczego Arki. Pomyślicie
sobie, co w tym może być fajnego, to przecież stara historia, nie
da się nic do niej dodać, ale jeśli weźmiecie serię Noe,
uświadomicie sobie, że jednak można przedstawić ją zupełnie
inaczej.
Te
cztery zeszyty powstały na podstawie szkicu scenariusza do filmu
Noe. Wybrany przez
Boga
z Russellem Crowe, Emmą Watson i innymi, który ponad rok temu
zawitał do kin. Jak nietrudno się domyślić, ich tematem jest
misja, jaką Bóg powierzył Noemu – ma on uratować to, co na
ratunek zasługuje, a ponieważ ludzie zniszczyli i Ziemię, i samych
siebie, zostało bardzo niewielu naprawdę dobrych ludzi. Ciężar
powierzonego zadania sprawia jednak, że Noemu zaczynają się
mieszać priorytety.
Ogólnie poznawanie tej historii przyniosło mi ogromną frajdę –
komiksy uwielbiam miłością wielką odkąd sięgnęłam po „Kaczora
Donalda” w młodości, ale cały czas nie mogę zrozumieć,
dlaczego dialogi w tego typu publikacjach są czasem tak bardzo
proste. Wiadomo, że ogranicza je niewielka ilość miejsca, ale
jeżeli ktoś orientuje się w temacie, to niech się wypowie –
dlaczego rozmów między bohaterami nie da się spisać w sposób
mniej łopatologiczny?
O emocjach tu nie mówię – genialnie oddają je ilustracje, które
przedstawiają gesty i mimikę postaci, a to czasami potrafi
powiedzieć znacznie więcej niż gdyby się opisało to nawet na
tysiąc stron. Na szczęście nie jest tak, że skoro historia jest o
Noem, to tetralogię skierowano tylko do wierzących (w tym przypadku
Żydów i chrześcijan). To opowieść tak uniwersalna, że nawet bez
znajomości pierwowzoru, da się ją odnieść do dzisiejszego
świata. Wydaje mi się, że to trochę taka dystopia, która zamiast
w przyszłości, dzieje się w przeszłości.
Po premierze filmu odezwały się głosy, jakoby miał on na celu
wypaczyć fakty, ukazać Boga w roli dręczyciela i okrutnika. Jednak
wydaje mi się (a jestem katoliczką i mam jakąś wiedzę na ten
temat), że to nie był cel ani filmu, ani tej tetralogii. Po
pierwsze primo, Bóg w Starym Testamencie ogólnie nie jest
miłosierny, a historia Noego stamtąd przecież pochodzi, czyż nie?
A po drugie primo, trzeba sobie wyobrazić, jak my byśmy się czuli,
gdyby sam Bóg (niekoniecznie ten chrześcijański) przemówił do
nas i dał nam niejednoznaczne wizje – musimy się domyślić,
czego On on nas oczekuje, a że to wielka istota, staramy się wypaść
jak najlepiej. Według mnie to jest właśnie główny powód, dla
którego Noe zaczął zabijać niewinnych – za bardzo do serca
wziął sobie wizje od Boga.
Jeżeli
szukacie mądrej lektury, która z jednej strony napełni wasze oczy
pięknem, a z drugiej zostawi po sobie ślad w mózgu, to Noe
jest dla was. Nie musicie wierzyć, żeby zrozumieć. To nie jest
warunek, który będą sprawdzać przy kasie w księgarni. Tym
bardziej, jeżeli pożeracie dystopie jakby od tego zależało wasze
życie. Za to tym, którzy nie szukają w danym momencie
inteligentnej lektury, Noe
dostarczy rozrywki czysto wizualnej – a zrozumienie przyjdzie
później, w najmniej oczekiwanym momencie.
Jeszcze jedno: to dzięki Wydawnictwu Sine Qua Non wiem, o czym wam
tu opowiadam!