środa, 8 kwietnia 2015

144. Tetralogia "Noe" Aronofsky, Handel, Henrichon

To genialne zestawienie wszystkich okładek
podwędziłam Oceansoul

 „I na tym okrutnym świecie on jeden był dobrym człowiekiem.”

Tetralogia:
Noe. Za niegodziwość ludzi
Noe. Wszystko, co pełza po ziemi
Noe. I wody spadły na ziemię
Noe. Kto przeleje krew
Darren Aronofsky, Ari Handel, Niko Henrichon
(Sine Qua Non, 2014)

Nadszedł w końcu ten wiekopomny moment, gdy w Ostatnim rozdziale pojawia się tekst o komiksie. A właściwie o czterech – mowa o serii zeszytów o historii Noego, starotestamentalnego budowniczego Arki. Pomyślicie sobie, co w tym może być fajnego, to przecież stara historia, nie da się nic do niej dodać, ale jeśli weźmiecie serię Noe, uświadomicie sobie, że jednak można przedstawić ją zupełnie inaczej.


Te cztery zeszyty powstały na podstawie szkicu scenariusza do filmu Noe. Wybrany przez Boga z Russellem Crowe, Emmą Watson i innymi, który ponad rok temu zawitał do kin. Jak nietrudno się domyślić, ich tematem jest misja, jaką Bóg powierzył Noemu – ma on uratować to, co na ratunek zasługuje, a ponieważ ludzie zniszczyli i Ziemię, i samych siebie, zostało bardzo niewielu naprawdę dobrych ludzi. Ciężar powierzonego zadania sprawia jednak, że Noemu zaczynają się mieszać priorytety.

Ogólnie poznawanie tej historii przyniosło mi ogromną frajdę – komiksy uwielbiam miłością wielką odkąd sięgnęłam po „Kaczora Donalda” w młodości, ale cały czas nie mogę zrozumieć, dlaczego dialogi w tego typu publikacjach są czasem tak bardzo proste. Wiadomo, że ogranicza je niewielka ilość miejsca, ale jeżeli ktoś orientuje się w temacie, to niech się wypowie – dlaczego rozmów między bohaterami nie da się spisać w sposób mniej łopatologiczny?

O emocjach tu nie mówię – genialnie oddają je ilustracje, które przedstawiają gesty i mimikę postaci, a to czasami potrafi powiedzieć znacznie więcej niż gdyby się opisało to nawet na tysiąc stron. Na szczęście nie jest tak, że skoro historia jest o Noem, to tetralogię skierowano tylko do wierzących (w tym przypadku Żydów i chrześcijan). To opowieść tak uniwersalna, że nawet bez znajomości pierwowzoru, da się ją odnieść do dzisiejszego świata. Wydaje mi się, że to trochę taka dystopia, która zamiast w przyszłości, dzieje się w przeszłości.

Po premierze filmu odezwały się głosy, jakoby miał on na celu wypaczyć fakty, ukazać Boga w roli dręczyciela i okrutnika. Jednak wydaje mi się (a jestem katoliczką i mam jakąś wiedzę na ten temat), że to nie był cel ani filmu, ani tej tetralogii. Po pierwsze primo, Bóg w Starym Testamencie ogólnie nie jest miłosierny, a historia Noego stamtąd przecież pochodzi, czyż nie? A po drugie primo, trzeba sobie wyobrazić, jak my byśmy się czuli, gdyby sam Bóg (niekoniecznie ten chrześcijański) przemówił do nas i dał nam niejednoznaczne wizje – musimy się domyślić, czego On on nas oczekuje, a że to wielka istota, staramy się wypaść jak najlepiej. Według mnie to jest właśnie główny powód, dla którego Noe zaczął zabijać niewinnych – za bardzo do serca wziął sobie wizje od Boga.

Jeżeli szukacie mądrej lektury, która z jednej strony napełni wasze oczy pięknem, a z drugiej zostawi po sobie ślad w mózgu, to Noe jest dla was. Nie musicie wierzyć, żeby zrozumieć. To nie jest warunek, który będą sprawdzać przy kasie w księgarni. Tym bardziej, jeżeli pożeracie dystopie jakby od tego zależało wasze życie. Za to tym, którzy nie szukają w danym momencie inteligentnej lektury, Noe dostarczy rozrywki czysto wizualnej – a zrozumienie przyjdzie później, w najmniej oczekiwanym momencie.

Jeszcze jedno: to dzięki Wydawnictwu Sine Qua Non wiem, o czym wam tu opowiadam!