wtorek, 14 kwietnia 2015

Czemu „W otchłani” zwaliło mnie z nóg?

W otchłani Beth Revis Ostatni rozdział

Na każdego spada w końcu przeświadczenie, że to, co robi, czym się zajmuje, jest pozbawione sensu i całkowicie nieoryginalne. Wtedy zaczyna eksperymentować, czekając na opinie swoich PRZEUKOCHANYCH czytelników. Ten okres u mnie właśnie niedawno się zaczął.

Na pewno kojarzycie W otchłani Beth Revis od Wydawnictwa Dolnośląskiego z 2012 roku. Jeśli nie, to tak pokrótce: jest ona (Amy), zamrożona w kapsule krio i on (Starszy), przyszły przywódca statku lecącego na odległą planetę. Przez przypadek dochodzi do spotkania tych dwojga, czego konsekwencje można ocenić bardzo różnie – zależnie od punktu widzenia. A że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, podczas czytania znajdźcie sobie wygodną pozycję.

Moje łóżko bardzo sprzyjało odszukaniu odpowiedniego punktu siedzenia, więc nie dziwne, że powieść mi się podobała. Jednak oprócz tego jest także kilka innych istotnych aspektów – dokładnie cztery.

1. Niezwykła tajemniczość


Coś, co mogliście zauważyć w Fałszywym księciu, jeżeli go czytaliście – mianowicie chodzi o to, że nawet czytelnik nie jest dopuszczony do niektórych tajemnic. Mimo, że narracja jest pierwszoosobowa i wszystko powinno być jasne, dopiero na końcu dowiadujemy się całkiem istotnych dla fabuły informacji. Wtedy nasze oczy zalewa światło, a w głowie wybucha wulkan rozwiązań zagadek, które wydawały się niemożliwe do rozwikłania. I tak jak po Fałszywym księciu czułam się delikatnie oszukana, tak tu poczułam się oświecona. To fajne uczucie, gdy człowiek czuje się taki mądry – polecam spróbować!

2. Plastyczne opisy


Jeżeli czytacie dużo powieści, to wiecie, że czasami opisy miejsc i sytuacji są tak bardzo płytkie, że nawet nie da się ich zwizualizować w głowie. Wymyśliłam, wydaje mi się, bardzo trafne porównanie, które oddaje różnicę między W otchłani a niektórymi innymi powieściami. Tylko znając mnie, jest bardzo zawiłe – czytajcie więc uważnie: można napisać po prostu „pada deszcz” albo opisać to tak, że naprawdę czujesz krople wody na swojej skórze, widzisz pod powiekami mocne słońce przebijające przez deszczowe chmury, a zapach wiosennej mżawki w nozdrzach odbierasz jak najlepszy odświeżacz powietrza. Poczuliście tę różnicę?

3. Walka o normalność


Wiem, to nieodpowiednie odnosić wszystko do obecnych realiów, szczególnie na blogu książkowym, ale w tym przypadku mam wrażenie, że to pozytyw. Ogólnie w tej powieści ze statku w kosmosie zaniknęła wszelka normalność w naszym pojęciu tego słowa, więc kiedy Amy wkracza w to społeczeństwo, okazuje się być dziwadłem. Decyduje się walczyć o to, by przywrócić w tym nowym społeczeństwie choć część dawnych wartości i światopoglądu charakterystycznego dla nas. Można to odnieść do dzisiejszej sytuacji, kiedy w niektórych społeczeństwach to, co kiedyś było całkiem normalne, dzisiaj uznawane jest za wybryk natury (chociażby brak seksu przed ślubem – wiadomo, wartości ewoluują, ale czy osoby wyznające „stare wersje” powinny być wytykane palcami?).

4. Wymuszenie refleksji


Zwróciliście kiedyś uwagę na to, jakie mamy szczęście, że możemy chodzić po normalnej trawie, wdychać prawdziwe powietrze, słuchać żyjących ptaków? Większość woli chodzić gdziekolwiek ze słuchawkami na uszach i telefonem przed oczami, co w sumie jest trochę straszne i trochę zrozumiałe. Ale po lekturze W otchłani zaczęłam zwracać uwagę na to, jaką jestem szczęściarą – jestem wolna i żyję w naturalnym środowisku przyrodniczym, czego chcieć więcej? Oprócz biblioteki za rogiem, oczywiście :)


Jeżeli także czytaliście tę powieść i chcecie dodać jakiś punkt albo z którymś z powyższych się nie zgodzić, czekam na Was w komentarzach!
A jeżeli macie jakieś uwagi (pochwały także chętnie przyjmuję) co do koncepcji tego posta – także dajcie mi znać!