![]() |
Okładka ze strony zaczytani.pl |
Info:
Autor:
Aleksandra Chmielewska
Tytuł:
Uczeń Czarnoksiężnika
Wydawnictwo:
Novae Res
Rok
wydania:
2014
Liczba
stron: 252
Część
z Was na pewno kojarzy Madame
Antoniego Libery, tę powieść o uczniu, który zakochał się w
swojej nauczycielce od francuskiego. A jeżeli ten tytuł jest Wam
obcy, to na bank widzieliście Stowarzyszenie
Umarłych Poetów
(ja akurat oglądałam film, więc to na nim się oprę), czyli
historię o niezwykle charyzmatycznym profesorze. A jeśli dziwnym
trafem znacie oba te dzieła, to myślę, że do pakietu możecie
teraz dodać Ucznia
Czarnoksiężnika.
Lekcje muzyki według Feliksa, młodego chłopaka, ograniczają się
do przekonującej odpowiedzi na pytanie „grałeś?”. „Grałem”
powiedziane tak, żeby nauczycielka nie spostrzegła, że ktoś
kłamie było stosunkowo prostym zadaniem. Nagle jednak sytuacja
zmienia się diametralnie i zamiast pani „grałeś-grałem”,
pojawił się starszy mężczyzna w powłóczystej szacie i z długą
brodą, który nie tylko rozbudzi w Feliksie ogromną miłość do
wiolonczeli, ale także pokaże mu ogromny, nieznany mu dotychczas
kawał świata i życia.
Powieść
ta jest debiutem tegorocznej finalistki literackiego konkursu
organizowanego przez portal duzeka.pl.
Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się niewiadomo jakich
doświadczeń z nią związanych – ot, kolejna książka z bardzo
ładną okładką. Rzeczywistość mnie jednak odrobinę przygniotła
i oszołomiła, gdyż... historia tak porywa czytelnika, że mimo
zwalniającej momentami akcji i ogromnej ilości rozudowanych
retrospekcji, nie można się od niej oderwać i cały czas chce się
więcej! I stąd właśnie moje porównanie do dwóch wybitnych
dzieł: Madame
oraz
Stowarzyszenia
Umarłych Poetów.
Wszystkie te teksty w jakiś sposób wynoszą osobę nauczyciela do
pozycji guru, pana i władcy wszechświata.
Feliks jest absolutnie najnormalniejszym chłopakiem, jakich mnóstwo
w Polsce. I nie wiadomo, dlaczego, ale to właśnie jego
Czarnoksiężnik postanowił wykształcić. Chłopak, chociaż
początkowo nieufny, wkrótce dostrzega geniusz swojego mistrza,
który bez patrzenia na zegarek wie, która godzina. To było
naprawdę niesamowite przeżycie, czytać historię opowiedzianą z
perspektywy niezbyt wybitnej jednostki, dla której niemal osobą
kultu jest nauczyciel od wiolonczeli. I nie zostało to napisane
banalnie i bez polotu. Zdania są pełne patosu, ale jednocześnie
charakteryzują się bardzo dużą prostotą, typową dla
nastoletniego umysłu.
Co najśmieszniejsze, wszystko wzniesione jest do bardzo wysokiej
rangi. Jest taki moment, w którym bohater pracuje jako portier i
zamiast zwyczajnie stwierdzić, że ta praca jest nudna, on opowiada,
że właśnie był na najwyższym poziomie zaawansowania i prawie
nauczył się wystukiwać bardzo skomplikowany utwór łyżeczką na
szklance od herbaty, kiedy przyszedł czas na ten najgłośniejszy
moment i szkło pękło, wylewając wrzącą zawartość na duży
palec u nogi kontrabasisty. Właśnie w tym tonie utrzymana jest cała
powieść, dzięki czemu w wielu momentach czytelnik ma ochotę
wybuchnąć śmiechem widząc w sumie mało błyskotliwy komentarz do
jakiejś sytuacji, ale za to bardzo adekwatny.
Wspomniałam, że w historii stworzonej przez panią Chmielewską
jest więcej retrospekcji niż właściwej akcji. Uważam, że
mogłaby być większa ilość wydarzeń w czasie rzeczywistym, wtedy
sama historia byłaby znacznie bardziej dynamiczna. W głównej
mierze występują opowieści innych bohaterów, które pozwalają
Feliksowi ułożyć wydarzenia z przeszłości w chronologiczną
całość. To zadanie nie należy do najprostszych, ale chłopak,
jako ambitna i zakochana w swoim mistrzu postać, nie zamierza się
poddawać i brnie w bagnie przeszłości aż do samego końca.
Najbardziej zaskoczył mnie właśnie moment zakończenia.
Spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego i choć trochę
wybuchowego, ale w perspektywie czasu widzę, że zastosowanie
zabiegu „skoku w przyszłość” (nazwa wymyślona przeze mnie,
nie wiem, jak to się fachowo nazywa) wyszło całokształtowi na
dobre, jeżeli weźmie się pod uwagę całokształt książki.
Podsumowując:
Jestem oczarowana i chyba tylko z tego powodu nie zauważyłam zbyt
wielu potknięć w tej książce. Jeżeli to rzeczywiście jest
debiut autorki, to życzę jej jak najlepiej i mam ogromną nadzieję,
że niedługo ukaże się więcej jej dzieł, gdyż moim zdaniem
naprawdę pokazują coś, co rzadko spotyka się w dzisiejszej
literaturze. To świat intryg i tajemnic, ale jednocześnie
niezwykłego geniuszu i realnie oddanych charakterów.
Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Book Lovers.