Blogosfera kipi od
blogów książkowych i mnóstwa innych. Mai, autorka Ludzkiej sokowirówki
zdradza, czy jej zdaniem społeczność polskich blogerów-recenzentów
rozwija się czy wręcz przeciwnie. Oprócz tego teraz już wiem, od
czego zaczynać dzień i czy zawsze da się być zorganizowanym ;)
Natalie Rosa:
Prowadzisz Ludzką sokowirówkę już od ponad dwóch
lat, przy czym dopiero zaczęłaś studia. Jak udało Ci się
wytrzymać całą klasę maturalną bez większych przerw?
Mai: Szczerze
mówiąc sama się nad tym zastanawiałam, kiedy skończyłam mój
trzytygodniowy maraton maturalny i doszłam do wniosku, że w gruncie
rzeczy - wydawało się to trudniejsze, niż w istocie było. Na
początku klasy maturalnej musiałam szybko zdać sobie sprawę, że
doba to niestety tylko dwadzieścia cztery godziny i trzeba je
podzielić mądrze. Tak, przetrwałam ostatni rok planując bardzo
dokładnie każdy krok - niekiedy nawet co do godziny! Miałam o tyle
utrudnione zadanie, że swojego czasu nie wykorzystywałam jedynie na
naukę i drobne przyjemności, ale również walkę z kręgosłupem,
który postanowił zrobić mi psikus i zbuntować się właśnie w
finalnej klasie. Nic dziwnego zatem - chociaż może troszkę? - że
po zakończeniu egzaminów w koszu wylądowała tona kartek z
dokładnymi opisami - kiedy rehabilitacja, kiedy nauka, kiedy blog.
Jednak udało się i z doświadczenia mogę powiedzieć, że Ludzka
sokowirówka okazała się bardzo dobrą odskocznią od codzienności
w tym obciążającym okresie.
Ale czy to znaczy, że
nigdy nawet nie pomyślałaś o przerwie?
Zdecydowanie nie, ani
razu nie przyszło mi to do głowy. Widziałam, że niektórzy
blogerzy zawieszali swoje blogi w tym trudnym czasie maturalnym, ale
ja czułam, że umiem pogodzić rozrywkę z nauką. Nie pomyliłam
się, bo maturę zdałam naprawdę dobrze, a także dostałam się na
wszystkie kierunki, na które składałam.
I muszę potwierdzić
słowa, które słyszy każdy maturzysta - faktycznie, nie
ma się czego bać!
Dzięki, przyda mi się
do maja :) W okresie zimowo-wiosennym, gdzieś na początku tego
roku, na Twoim blogu dominowały recenzje lektur. Czyżbyś była
wyjątkiem od reguły i jednak czytała te książki? :)
Zawsze czytałam
lektury i w liceum z zaskoczeniem stwierdziłam, że są one równie
dobrymi książkami. Traktuję je po prostu jak
powieści i myślę, że uświadomienie sobie, iż ludzie lata temu
czytali je w takim właśnie celu umilenia czasu sprawia, że patrzę
na nie inaczej - okiem zwykłego czytelnika. Wiele lektur bardzo mi
się podobało, niektóre też pojawiły się w niedawnym zestawieniu
najważniejszych książek mojego życia i to nie bez powodu! Z tego
też względu pisałam o nich w dość przewrotnym cyklu „Przymus
edukacyjny”, bo dla mnie... nie były przymusem, a przygodą, jaką
zawsze przeżywam podczas czytania :)
A czy, w takim razie,
znalazła się w liceum jakaś lektura, po której przeczytaniu
żałowałaś, że to zrobiłaś? Czy kiedykolwiek żałowałaś
czasu poświęconego jakiejkolwiek książce?
Ogółem - moja lista
książek, które nieprzyjemnie wspominam nie jest długa, lektur
również wiele na niej się nie znajdzie. W liceum tylko jedna
bardzo mnie rozczarowała i myślę, że niewiele osób przeczytało
ją w całości. Mowa o „Wielkim Testamencie” Franciszka Villona,
który to tak zachwalany przez naszego (chodziłyśmy do tego
samego liceum – przyp. red.) polonistę miał okazać się hitem
i... był zdecydowanym przeciwieństwem tego słowa. Nie rozumiałam
jej, była bardzo ciężka, przestarzała i posiadała wszystkie te
przymioty, które krytykuję w „przymusach edukacyjnych”. Dodam
też, że kartkówka z tej lektury całkowicie rozgromiła moją
klasę, co też może wpływać na moje wspomnienia odnośnie tego
dzieła.
Również zdecydowanie
do dzisiaj żałuję tego jednego dnia, który poświęciłam na
przeczytanie „Opowieści Wigilijnej” Dickensa - którą szanuję
za treść, ale nienawidzę za język i wyczuwalną rozwlekłość
akcji. Z tematyki pozaszkolnej wciąż zgrzytam zębami na widok
chociażby „Przynieście mi głowę wiedźmy” Harrison, czy też
„Mrocznego sekretu” Bray.
Jednak jak wspomniałam
- nieprzyjemnych książek nie mam za sobą wielu i całe szczęście!
Co zatem
powiedziałabyś tym, którzy uważają, że nie ma straconego przy
lekturze? Nawet, gdyby była najgorszą z najgorszych?
Z doświadczenia -
niezbyt dużego, jak widać - wiem, że można niekiedy bardzo się
zawieźć na książce. Nie musi być ona przerażająco słaba, ale
po prostu czujesz wyrzuty sumienia, że zabrałeś się akurat za tę
pozycję, a czas mógłbyś poświęcić na coś naprawdę
interesującego. Niekiedy dopada mnie to uczucie i ciężko mi
wierzyć w słowa, że niektórzy kompletnie go nie znają. Mówi
się, że nie ma złych książek, a istnieją nieodpowiedni
czytelnicy - zdecydowanie jestem w opozycji do tego stanowiska ;)
Od lewej: Mai, Ja i Artemis (Poradnik Pozytywnego Czytelnika) na targach książki w Krakowie 2014 (fot. archiwum prywatne) |
Czy chwalisz się
swoim blogiem przed znajomymi, czy raczej nie mówisz o nim, jeśli
nie pytają?
Okres
chowania się ze swoją działalnością w Internecie - w
końcu Ludzka sokowirówka to
nie mój pierwszy blog - mam już dawno za sobą. Owszem, początkowo
jej istnienie było znane jedynie tym najbliższym, przed którymi
ciężko ukryć proste pisarskie radości, jak miła odpowiedź na
tekst, czy też intrygująca dyskusja. Z czasem jednak ten „projekt”
rozrósł się tak bardzo, że w moim życiu stał się dość
wyraźny. Zaczęły pojawiać się egzemplarze recenzenckie, znajomi
z różnych polskich miast na Facebooku i niektórzy to zauważali.
Myślę, że po roku istnienia LS zdecydowanie
zaczęłam o niej mówić głośno. Nie kryję tego i niekiedy
wspominam, że posiadam takie oto małe „dziecię”, którym
opiekuję się bardzo często. Nie wiem, czy można to nazwać
chwaleniem się, ale z pewnością jestem dumna z mojego bloga i
nawet jak ktoś nie pyta, ale rozmawiamy o hobby, to mimowolnie
wtrącam, że istnieję w sieci, działam aktywnie i niezwykle to
lubię. Link do Ludzkiej
sokowirówki znajduje się
też na kilku moich prywatnych profilach, więc naprawdę łatwo na
niego trafić. Wielokrotnie też przekonałam się, że Ci
znajomi chętnie zaglądają na moje twory, a gdy szukają lektury,
to zwracają się do mnie.
Uogólniając:
mówię o tym, bo jest to naprawdę ważna część mojego życia,
poświęcam blogowi wiele czasu i nie wstydzę się go, ot co!
Całkiem
prawidłowe podejście, ale czy nigdy nie zdarzyło Ci się
doświadczyć krzywych spojrzeń, gdy mówiłaś o tym, że masz
bloga i nie precyzowałaś jego zakresu? Bo mam wrażenie, że
określenie „blog” od razu kojarzy się z wynurzeniami znudzonych
nastolatek, które myślą, że ich życie zainteresuje też innych.
Myślę, że obraz
słowa „blog” bardzo zmienił się przez ostatnie lata w
świadomości tej obeznanej z Internetem części naszego
społeczeństwa. Ze strony rówieśników zazwyczaj zauważam czyste
zaciekawienie, gdy wspominam o tym, iż bardzo aktywnie istnieję w
sieci. Nie zdarzają się raczej sytuacje, w których od razu przy
napomknięciu o Ludzkiej sokowirówce,
nie wspominam o jej zakresie. Staram się zaznaczać, jaki jest to
blog i co na nim robię. Myślę też, że moje podejście do
angażowania się w ten sposób i wyrażania siebie, sprawia, że
ludzie zmieniają zdanie. Blogowanie traktuję bardzo poważnie, nie
chcę zawieść czytelników, wydawnictw, a także - co najważniejsze
- samej siebie.
To raczej starsza
część domowników podchodziła do mojego pomysłu z dystansem, ale
teraz niezwykle mi kibicują, bo wiedzą, że uwielbiam to robić.
Jak ich przekonałaś,
że nie jest to tylko np. szukanie zajęcia na siłę?
Szczerze mówiąc -
nikt nigdy nawet nie zasugerował mi, że blogowanie to szukanie
zajęcia na siłę, więc też nie musiałam się z tego tłumaczyć.
Prędzej pojawiały się pytania, jak mam zamiar to pogodzić - blog,
normalne życie i - teraz już - studia. Zazwyczaj w takich
sytuacjach odpowiadam, że zawsze dawałam sobie radę, by rozłożyć
odpowiednio czas i tym razem też nie będzie z tym problemu ;)
Miałaś kiedyś
problemy z organizacją, czy zawsze starałaś się pilnować czasu?
Od zawsze starałam
się pilnować czasu, ale jak każdy - miałam z tym problemy,
odzywało się lenistwo i plany potrafiły runąć. Właściwie
myślę, że przede wszystkim każdy, gdy wchodzi w nowe otoczenie -
zmiana szkoły, rozpoczęcie studiów lub pracy - boryka się z tym
kłopotem. O ile w liceum naprawdę świetnie organizowałam swój
czas, to teraz faktycznie zauważam, że przydałaby mi się tak
godzina - lub nawet dwie! - więcej w dobie. Z tego też względu
moja „perfekcyjna” technika organizacji ostatnio trochę kuleje,
ale coraz sprawniej rozkładam swoje obowiązki i nawet udaje mi się
przeczytać jakąś książkę podczas krótkich i nielicznych chwil
odpoczynku!
Współpracujesz jako
recenzentka z wieloma wydawnictwami. Zdradź swój sekret, jak udało
Ci się skontaktować z takimi, które naprawdę rzadko odpisują,
jak np. Otwarte.
Tutaj nie ma żadnego
sekretu, naprawdę. Napisałam i miałam ogromne szczęście, że
akurat tego dnia ktoś porządnie sprawdził pocztę. Nie jestem
pewna, czym ich do siebie przekonuję - tą nietypową nazwą bloga,
garścią statystyk, a może... poziomem mojej pracy - w to ostatnie
lubię wierzyć. Cicho mogę podpowiedzieć, że najlepiej jednak - w
każdej sprawie, nie tylko tej z pytaniem o współpracę - pisać
rano. Wtedy ludzie przychodzą do pracy i sprawdzają skrzynki
mailowe. Sama od tego rozpoczynam dzień!
![]() |
Mai wraz z Olgą Gromyko (fot. archiwum prywatne) |
Wspomniałaś coś o
poziomie Twojej pracy - czy Twoim zdaniem piszesz dobrze, czy raczej
jesteś typem kogoś, kto nigdy nie przyzna, że podobają mu się
jego własne teksty?
To chyba jedno z
cięższych pytań. Warto wspomnieć, że literacko nie działam od
wczoraj - piszę już od prawie ośmiu lat, chociaż i to wydaje się
krótko. Proste konstrukcje, historyjki, opowiadania, teksty
konkursowe... Nie zliczę, ile słów mam na koncie. Nigdy jednak nie
uważałam się za speca w tej dziedzinie, mimo kilku
satysfakcjonujących sukcesów. Ja po prostu kocham tę formę
wyrażania siebie i niektóre moje teksty - przyznam szczerze - lubię
wyjątkowo, inne z kolei chętnie napisałabym na nowo. Wiem, że
jeszcze sporo pracy przede mną w pisaniu, ale chyba na tle
blogosfery nie wypadam tak źle. Lubię się rozwijać, poprawiać,
przyjmuję krytykę i potrafię czasami przyznać, że coś mi
całkiem, całkiem wyszło ;)
Co według Ciebie
ukazuje dzisiejsza blogosfera? W jakim kierunku się zwraca? Bo
myślę, że czasem jakieś blogi przeglądasz.
Trafiłaś z tym
pytaniem w dziesiątkę, bo akurat dzisiaj pierwszy raz od dawna
przeglądałam blogi i... skutkiem okazało się zmniejszenie
obserwowanych przeze mnie stron. Niestety, moim zdaniem blogosfera
bardzo stoi w miejscu - tematy dyskusyjne są takie same niemalże
wszędzie, opinie w większości składają się z naprawdę
DOKŁADNYCH streszczeń danych pozycji lub postów, które autor
napisał w pięć minut, książki... powtarzają się, gdy jest na
nie moda. Kiedyś faktycznie nie zwracałam na to uwagi, jednak coraz
bardziej frustruje mnie to bycie... jednolitym. To też skłania mnie
osobiście do refleksji nad Ludzką sokowirówką
i zmian, które w najbliższym czasie chcę na nią wprowadzić.
Nieco wyprzedziłaś
już następne pytanie :) Podzielisz się chociaż małą garstką
szczegółów?
Najwyraźniej czytam
Ci w myślach ;)
Przede wszystkim
chciałabym, żeby na Ludzkiej sokowirówce
więcej się działo - głównie pod względem tematycznym. Już
teraz można zauważyć, iż nie trzymam się samej literatury -
pojawiają się wpisy filmowe, komiksowe... Niektóre z działów -
nawet te już wprowadzone - zaniedbałam i chcę to naprawić. Z
pewnością pojawi się też kilka ciekawych tekstów do dyskusji,
których jeszcze naprawdę nigdzie nie widziałam. W dalekiej
przyszłości mam też w planach zmiany graficzne, ale to nie jest
punkt pierwszy na liście - co najwyżej kaprys kobiety, która nie
lubi rutyny ;)
Co poradziłabyś
blogerom, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę?
Bądźcie sobą, nie
wstydźcie się pytać, ćwiczcie i... cieszcie się tym, co robicie.
To właśnie Wy musicie mieć największą frajdę z prowadzonej
strony, by działało to tak, jak trzeba :)
Dziękuję Ci bardzo
za poświęcony mi czas :)
Również dziękuję -
głównie za cierpliwość w moim odpisywaniu. Uwierzcie, Kasi należą
się za to brawa!
![]() |
Mai (fot. archiwum prywatne) |
Teksty
Mai możecie poczytać na jej blogu – Ludzka sokowirówka!
A co za miesiąc? ŚWIĘTA!! Naprawdę, nie mogę się wprost
doczekać tego klimatu (i prezentów, ale cii!), bielutkiego śniegu
i niemal trzech tygodni wolnego!
Postaram się sklecić dla Was kolejny wywiad, ale wybaczcie, jeżeli
nie będzie mi się chciało, bo to wymaga naprawdę ogromnych
nakładów cierpliwości do NIEZWYKLE SYSTEMATYCZNYCH W ODPISYWANIU
NA MAILE BLOGERÓW :)
Bądźcie stronowani!
XOXO
Kasia
♥