niedziela, 15 lutego 2015

136. PRZEDPREMIEROWO: "Szukaj mnie wśród lawendy. Zofia" Agnieszka Lingas-Łoniewska

Szukaj mnie wśród lawendy. Tom 2. Zofia Agnieszka Lingas-Łoniewska okładka
Okładka wykorzystana dzięki
uprzejmości Wydawnictwa.


Szukaj mnie wśród lawendy. Zofia Agnieszka Lingas-Łoniewska
(Novae Res, 2015)
PREMIERA: 25.02.2015

W tym tekście możesz znaleźć spoilery 1. tomu.
Czuj się ostrzeżony.

Pamiętacie zeszły październik i tekst, w którym krytykuję powieść pani Łoniewskiej? Jeśli nie, to przeczytajcie tamtą recenzję, tu będzie sporo nawiązań do niej, bo człowiek ma to do siebie, że musi coś z czymś porównywać. Dopiero wtedy czuje, że jego opinia jest pełna i poparta przykładami. Cóż, minęło cztery miesiące odkąd skończyłam Zuzannę i muszę przyznać, że autorka naprawdę dba o to, by jej czytelnicy nie uciekli od niej z nudów.


Bohaterką drugiego tomu tej najnowszej trylogii jest średnia z sióstr Skotnickich, Zofia. To mężatka z niemal dorosłym dwojgiem dzieci, ustabilizowaną sytuacją rodzinną i wydawałoby się, że nic więcej nie jest jej potrzebne do osiągnięcia pełni szczęścia. Niestety, jej małżeństwo tylko z pozoru wygląda na idealne. Adama, jej męża, praca pochłonęła tak bardzo, że częściej nie ma go w domu, niż w nim jest. Zofia chciałaby coś z tym zrobić, ale czuje, że już nigdy nie będzie między nimi tak samo.

Cały czas pamiętam, jak wytrząsałam się nad poprzednią częścią, Zuzanną, z powodu braku wątku kryminalnego. Tak, bardzo mi to przeszkadzało - byłam pewna, że bez niego powieść pani Łoniewskiej nie ma nic wspólnego z NIĄ. Jednak przez cały ten czas, gdy oczekiwałam na premierę tomu II, zrozumiałam coś ważnego. Nie potrzeba sensacji, żeby książka była dobra. To zależy od oczekiwań – nie pomyślałam wtedy, że jeśli każda książka pani Agnieszki będzie podobna, to w końcu się one znudzą. Prawdą jest jednak, że Zuzanna wydała mi się nudna. Na szczęście Zofia spełniła moje nowe, dojrzałe oczekiwania.

W tym przypadku także zauważyłam brak wątku kryminalnego, ale nie sądziłam, że będzie. Nastawiłam się na nienerwową powieść z romansem i też chybiłam, ponieważ w tej książce autorka bardzo wyraźnie pokazała, że umie napisać historię, która wciągnie i będzie trzymać na krótkiej smyczy aż do końca, a jednocześnie nie będzie krwi, wybuchów i przestępstw. Historia Zosi to jej osobisty kryminał. Kłamstwa ciągnące się od wielu lat, niedopowiedziana prawda i ukrywane fakty stają się dla niej powoli codziennością. A ona sama również nie należy do najuczciwszych osób. Ktoś kiedyś powiedział, że najwięksi kłamcy okłamują samych siebie, a drugi ktoś dodał, że najperfidniejsi złodzieje pozbawiają się własnych marzeń.

Jak zawsze w przypadku powieści pani Łoniewskiej, wszyscy bohaterowie mają swoją przeszłość. Może się ona przeplatać z doświadczeniami innych postaci, ale koniec końców zawsze zostanie wygrzebana i wykorzystana. Wydaje mi się, że to pokazuje kunszt autorki, ponieważ bardzo łatwo jest stworzyć historię o ludziach, którzy nie mają rodzin, nastolatkach, których życie toczy się tylko w szkole – jest wtedy znacznie mniej szczegółów do zapamiętania. Dlatego do listy rzeczy, za które podziwiam autorkę, mogę dopisać to, że jej bohaterowie zawsze żyją w społeczeństwie, a nie sami sobie.

Jak już wspomniałam, małżeństwu Zosi i Adama daleko do ideału. Owszem, nie kłócą się, nie rzucają w siebie nożami, nie obrzucają się nawzajem oskarżeniami. Po prostu żyją razem, ale jakby obok siebie. Dla mnie była to całkiem normalna sytuacja, nie podejrzewałam jednak, jaki jest jej rzeczywisty powód. W chwili, kiedy ilość niedopowiedzeń i kłamstw sięga poziomu, gdy nawet czytelnik zaczyna nerwowo stukać na klawiaturze maila do autorki z prośbą (czy raczej nakazem) wyjaśnienia, pani Łoniewska wali go w głowę banalnym wyjaśnieniem, które oczywiście samo nigdy nie przyszłoby nieświadomemu czytelnikowi do głowy.

Zapamiętajcie: książki pani Agnieszki Lingas-Łoniewskiej nigdy nie należały i pewnie nie będą należeć do odprężających poczytajek. Nigdy nie będzie dało się czytać po rozdziale dziennie. Nigdy też nie będzie tak, że po skończeniu lektury po prostu przestaniecie o niej myśleć. Zuzanna nie wywarła na mnie aż takiego wpływu, ale historia Zofii utwierdziła mnie w przekonaniu, że era pani Łoniewskiej jeszcze nie minęła i na pewno zbyt szybko się to nie stanie.

Ten tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Novae Res, dziękuję!

Tylko, że uczucia to nie biznesplan i nie da się osiągnąć spełnienia, realizując zamierzenia punkt po punkcie.