wtorek, 3 września 2013

19. "Eve" Anna Carey


Info:
Autor: Anna Carey
Tytuł: Eve
Tytuł oryginału: The Eve Trillogy #1
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 304

W ostatnim czasie przeczytałam sporą ilość książek opowiadających o przyszłości. Opisują warunki, w jakich żyją ludzie – zawsze nędzne i poniżające ich oraz porządek sprawowany przez najwyższą, niepodważalną instancję. W żadnej z nich nie ma wolności, demokracji i litości. Ale wtedy zawsze wkracza bohater, który w jakiś sposób chce to zmienić. Zazwyczaj mu się to udaje. Pod tym względem, książki o przyszłości, które czytałam, są takie same.

Eve nie jest wyjątkiem. Bohaterką historii jest tytułowa Eve, siedemnastoletnia dziewczyna, którą w wieku pięciu lat zabrano od zarażonej wirusem, który zabił większą część ludzkości, matki. Umieszczona została, jak inne dziewczyny, które przetrwały zarazę, w żeńskiej szkole z internatem. Był to ich dom, w którym uczyły się bać mężczyzn i nie ufać im. Szkoła wydaje się być dla nich jedynym przyjaznym miejscem w świecie pełnym śmierci. Ale w dzień poprzedzający zakończenie nauki przez Eve, dziewczyna odkrywa przerażającą prawdę o swojej przyszłości w szkole i postanawia uciec. Wydostaje się poza mury otaczające budynek (moim zdaniem poszło jej o wiele za łatwo), gdzie okazuje się, że nie wie w zasadzie nic o świecie zewnętrznym, a zdobyta po dwunastu latach nauki wiedza nijak jej nie pomaga.

Po Eve sięgnęłam, ponieważ w opisie napisane jest, że w zamyśle miały to być „igrzyska śmierci dla starszej młodzieży”. Teraz nie do końca rozumiem dlaczego. Bohaterowie w obu powieściach mają po mniej więcej tyle samo lat. Ale tu jest więcej trupów. Co prawda, jest to dopiero pierwsza część z zaplanowanych trzech (wszystkie trzy już wyszły, ale tylko jedna w Polsce, nie rozumiem, dlaczego), więc może w następnych zawarte jest większe podobieństwo. Jak na razie nie widzę go zbyt wyraźnie. Już Dotyk Julii był bardziej podobny. Ale, nie dajmy się ponieść.

Eve, która w zasadzie nigdy nie widziała żywego osobnika płci męskiej (z wyjątkiem tych, którzy zabierali ją od matki) i znała ich tylko z książek, oczywiście spotyka jednego, uciekając przed żołnierzami rządu. Chłopak ma na imię Caleb i chce pomóc dziewczynie. Ta na początku nie ufa mu, ale wkrótce przekonuje się, że nie wszystkie rozdziały w szkolnych podręcznikach znajdują odzwierciedlenie w prawdziwym życiu. W każdym razie, oni razem uciekają, chowają się, on uczy ją pływać i ogólnie, wszystko układa się pięknie.

Na szczęście, zanim zdążyłam popaść w monotonię z ich uczuciami, wszystko zaczęło się mieszać i w zasadzie niczego nie mogłam być pewną. Autorka, zamiast pójść utartym szlakiem „żyli długo, i szczęśliwie, i razem zabijali smoki” stworzyła niebanalną i całkiem inną historię, opowiedzianą w sposób ciekawy i bez zbędnych przestojów.

Gdybym nie sprawdziła, czy są następne części, byłabym zdruzgotana zakończeniem. Koniec jest całkiem nieprzewidywalny i nie mogłam w niego uwierzyć przez dobre kilkanaście minut. Nigdy bym nie przypuszczała, że taka historia może się TAK skończyć… Ale, na szczęście, jest kontynuacja, więc może skończy się inaczej.

                Moja ocena: 9/10


Pozycja przyjemna i trzymająca w napięciu. Polecam fanom Dotyku Julii i Igrzysk Śmierci, którzy znajdą w niej nowych bohaterów do parowania. I mimo, że tu nie ma trójkącika, jest niestałość, która podnosi temperaturę.