Info:
Autor:
Melissa
Darwood
Tytuł:
Larista
Wydawnictwo:
Zielona Sowa
Rok
wydania: 2013
Liczba
stron: 284
Powszechnie
wiadomo, że Larista
jest przedstawicielką literatury bardziej skierowanej do kobiet niż
do mężczyzn. Dlatego też liczyłam na maksymalnie odprężającą
historię, przy której będę mogła się czasem pośmiać oraz
wytrzeć łzę z oka. W tej recenzji będzie nieco więcej
szczegółów, które mogą zostać uznane za spoilery, jednak nie
potrafię ich przemilczeć i będą one zapisane w formie
przekreślonego tekstu. Czytanie
tego jest na własną odpowiedzialność.
Akcja toczy się w Polsce, w miejscowości Stary Las. Była to
niegdyś siedziba samego króla, Stanisława Leszczyńskiego. Larysa
jest maturzystką, której największym marzeniem jest posiadanie
chłopaka i miłość po grób. Z nieznanych jej przyczyn co chwila
natyka się na postawnego i przystojnego mężczyznę. Co ważniejsze,
on zawsze znajduje się w pobliżu miejsc, w których ktoś umarł
albo walczył o życie. Larysę to intryguje, ale za radą
przyjaciółki, Zuzy, stara się nie zaprzątać sobie nim głowy.
Niestety, nie potrafi. Nieznajomy zawładnął jej myślami, do
których wszedł jeszcze strach przed bardzo bezpośrednim Danielem,
przystojnym chłopakiem, którego oddech śmierdzi siarką.
Już na pierwszy rzut oka widać, że nie będzie to zwyczajna
powieść obyczajowa. Larysa, zwykła dziewczyna, mieszkająca w
jakiejś małej polskiej miejscowości, natyka się na przystojniaka,
który jeździ tak drogim samochodem, że nawet, gdyby złożyli się
na niego wszyscy mieszkańcy Starego Lasu, nie mogliby sobie na niego
pozwolić. Nieznajomy przy każdym spotkaniu mierzy ją badawczym
wzrokiem. Wydało mi się to nieco dziwne i zastanawiałam się,
dlaczego bohaterka nie zaczyna jeszcze snuć domysłów, ponieważ on
zdecydowanie nie zachowywał się jak normalny człowiek. Z drugiej
strony jest Daniel, bardzo przyjemny dla oka chłopak, który
wyraźnie podrywa bohaterkę. Ta jednak, choć czeka na miłość
swojego życia, zdecydowanie nie widzi na nią szansy w tym związku.
Wyglądało mi to na trójkąt, powiem szczerze, ale autorka
postarała się, bym nie znudziła się mało oryginalną fabułą.
Byłam przekonana, że obaj mężczyźni okażą się być
wilkołakami albo wampirami. W życiu nie przyszłoby mi do głowy
rozwiązanie, na które wpadła pani Darwood. Wykreowała ona nowy
gatunek istot fantastycznych. To, na czym polega ich inność,
pozostawiam do określenia Wam. Nie podobało mi się jednak to, że
warunek, który musi być spełniony, by taka postać powstała,
został pokazany jako coś, co dotyka każdego. Chodzi mi tu o to,
że, by osiągnąć cel, wystarczy w zasadzie zrobić jedną rzecz i
efekt jest gwarantowany. Nie było wprost opisanego przypadku, kiedy
wykonanie tej czynności nie przyniosło oczekiwanego zakończenia.
Larysa, jako bohaterka, pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie była nad
wiek dojrzała ani nie płakała bez powodu. Moim zdaniem autorka
musiała się nieco natrudzić, by z dziewczyny desperacko pragnącej
miłości nie zrobić mazgai. Larysa miała te same rozterki, co
każdy. Nie bała się też każdego cienia na ścianie. Niemniej
jednak stanowiła bardzo dobraną parę z Gabrielem, dżentelmenem w
każdym calu. Naprawdę nie miałam ochoty się z nimi rozstawać i
gdybym mogła, przedłużyłabym tę historię aż do chwili ich
śmierci.
Końcówka powieści zaskoczyła mnie. Nie było tam fajerwerków,
wybuchów, łez cierpienia ani wojny. To, według mnie, bardzo duża
odmienność od tego, jak kończy się większość powieści.
Autorzy postawili sobie chyba za punkt honoru wprawienie czytelnika w
osłupienie i przez to zakończenia spokojne, niemal baśniowe,
zeszły już na psy. A szkoda, czasem czytelnik chciałby usłyszeć,
że bohaterowie żyli długo i szczęśliwie. Że nie zdradzili
siebie nawzajem, że szli przez życie walcząc z demonami ramię w
ramię, a w nocy razem kładli się do łóżka. Bez gniewu, bez łez.
Jak w bajce. Takich zakończeń już prawie nie ma, a to właśnie
one czasem wystarczą, by docenić powieść w pełni.
Moja
ocena: 9/10
Zadziwiająco
realistyczna historia, przy której nie da się nudzić. Ja, co
prawda, nie uroniłam nawet łzy, chociaż było kilka momentów, w
których mogłam to uczynić. Ogólnie, Larista
wywarła na mnie dosyć duże pozytywne znaczenie, nie próbując
wpasowywać się w żadne obowiązujące kanony wydarzeń, czemu
jestem bardzo wdzięczna autorce. Z tego miejsca chcę podziękować
jej za tę współczesną baśń.
Za
możliwość zapoznania się z książką dziękuję akcji Polacy niegęsi i swoich autorów mają oraz Autorce (z którą już wkrótce
ukaże się mój wywiad)
Recenzja
bierze udział w wyzwaniach: Urban fantasy, Czytam fantastykę, Book Lovers oraz Kiedy kobieta przejmuje dowodzenie.