wtorek, 15 października 2013

32. "Piąta fala" Rick Yancey


Info:
Autor: Rick Yancey
Tytuł: Piąta fala
Tytuł oryginału: The 5th wave
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 505

Zaczęło się od mojego zakochania się w okładce. Niby nie ma w niej nic ciekawego, ale kiedy tylko jej zdjęcie ukazało się na fanpage’u Wydawnictwa Otwartego na Facebooku, wiedziałam, że w środku musi być coś ciekawego. Brałam udział w wielu konkursach, w których można było ją wygrać, ale udało mi się ją zdobyć dopiero w Empiku (promocja 3 za 2). Czy żałuję wydanych pieniędzy? NIE!

Cassie przeżyła wszystkie cztery fale oblężenia Ziemi przez kosmitów. Może nawet powiedzieć, że jest szczęściarą, ponieważ niewielu się to udało. W tym czasie nauczyła się jednego: nie ufać nikomu. Każdy może być wrogiem. I mimo tego, że znalazła sobie w środku lasu bardzo miłe miejsce do ukrycia się przed światem, w jej głowie wciąż tłukła się obietnica złożona Sammy’emu, jej małemu bratu. „Przyjdę po ciebie. Obiecuję…” W końcu, razem z jego misiem, Cassie wyrusza na poszukiwanie brata. Skąd może wiedzieć, co spotka ją w czasie tej wyprawy? Z nikąd. I właśnie to jest najgorsze, bo jej plan przewiduje tylko przeżycie dnia następnego.

Z początku powieść wydawała się nieco nudnawa. W zasadzie nic się nie działo, czytelnik jest karmiony wspomnieniami bohaterki z różnych momentów najazdu Przybyszów. Ale kiedy Cassie w końcu opuszcza swój obozik, zaczyna się prawdziwa akcja. Na każdej stronie można znaleźć coś zaskakującego, nie napinając przy tym nerwów jak struny.

Cassie ma szesnaście lat. Pośród tych, którzy zostali na Ziemi, jest to wiek, który oznacza, że trzeba się było nieźle wysilić, by przeżyć. Wyjątkowo więc nie mam się do czego przyczepić, jeśli chodzi o wiek bohaterów. Co do charakterów postaci: są one stworzone w bardzo przemyślany sposób. Do końca nie wiadomo, kto jest kim, ponieważ co kilka rozdziałów Autor zmienia bohatera, z którego perspektywy pisze. Czytelnik poznaje w ten sposób kilka historii, które co jakiś czas się zazębiają, łączą, a po chwili rozplatają.

Na pochwałę zasłużył również główny motyw powieści. Obcy, którzy są tu przedstawieni, przypominają mi dusze z Intruza, ponieważ przypominają małe glizdy przyssane do mózgu. Z tą różnicą, że tutaj wszczepiają się sami, jeszcze przed urodzeniem się ich żywiciela i są uśpieni do pewnego momentu jego rozwoju. Jest to pomysł oryginalny, a przynajmniej ja się z podobnym jeszcze nie spotkałam.

Świat, który pan Yancey tak szczegółowo opisał, rzeczywiście może tak kiedyś wyglądać. Podobny opisany jest w wielu innych powieściach tego typu, ale każdy ma w sobie coś niepowtarzalnego. W tym wypadku jest to groza. Autentyczna groza, świadomość bohaterów, że jeżeli znajdą się w zbyt odsłoniętym miejscu, mogą zostać „zdjęci” przez uciszaczy, dzikie zwierzęta, albo zwykłe wojsko, które składa się z kilkunastoletnich dzieci.

Wątek romantyczny rozwija się tu zupełnie inaczej niż zazwyczaj, a kończy jakby w połowie. Wygląda to trochę tak, jakby Autor chciał, aby czytelnik sam go dokończył. A może po prostu musiało coś zostać na drugą część. Nie można przecież wszystkiego kończyć od razu.

            Moja ocena: 9/10

Ostrzegam: dużo krwi i trupów, więc jeśli ktoś nie lubi zbyt takich klimatów, raczej nie powinien sięgać po Piątą falę. Jednak ponad tą agresją kryją się uniwersalne prawdy. Takie jak miłość, waga obietnicy i zdrada w imię dobra. I nie jest to historia tylko dla młodzieży. Wydaje mi się, że starsi czytelnicy głodni wrażeń, również znajdą w Piątej fali coś dla siebie.