piątek, 6 grudnia 2013

46. "Modern squaw" Piotr Strąk




Info:
Autor: Piotr Strąk
Tytuł: Modern squaw
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 108

Nie byłam pewna, czy chcę ją przeczytać. Opis mnie nie zachęcił, opinii też nie znalazłam zbyt wielu. Ale coś mnie tknęło i wzięłam się za nią. Może to ta zupełnie nic nie mówiąca okładka, może tytuł, który nie zdradza wiele, a może to, że zapowiadała się tak lekko i przyjemnie. Wiem tylko, że nie żałuję.

Główną bohaterką jest nastoletnia dziewczyna, której imiona i ksywy zmieniają się w zależności od tego, kto do niej mówi. Czarny Kapturek, bo tak nazywa się na początku, wydaje się być zupełnie normalnym człowiekiem, który stara się zatrzymać więzi ze swoją babcią-babkomatem (to ucieleśnienie hojności). Niestety napotyka nieprzewidziane przeszkody, przez które w towarzystwie kilkudniowego wilczka staje się Indianką, a potem buntowniczką. Jej losy są ni do przewidzenia, a wybory w pierwszej chwili trudne do zrozumienia, ale wszystko zmierza do jednego celu. Do Potwora.

Doskonale zdaję sobie sprawę, jak to brzmi, jednak nie potrafię inaczej oddać tego, co wyczytałam w opowiadaniu pana Strąka. Nie jest to historia łatwa i przyjemna. Znacznie utrudnia ją styl autora, który wiele zdań buduje przez inwersję, stawiając czasownik na końcu i przez to nadając tej prozie formę poetycką. Czasami ma się wrażenie, że zabrakło enterów między zdaniami by stworzyć wiersz, tak te słowa są dobrane.

Z początku uważałam Modern squaw za coś w rodzaju lekkiej i przyjemniej bajeczki na dobranoc, głównie dlatego, że nie zdradzała żadnych oznak niesamowitości. Ale im bardziej zagłębiałam się w akcję tym więcej szczegółów wyłapywałam i tym bardziej zatapiałam się w tym, co autor przede mną otwierał. Bohaterka była osobą jednocześnie zwykłą i niezwykłą. W pewnych momentach mogłam ją swobodnie porównać do samej siebie, ale czasami jej zachowanie całkowicie odbiegało od znanej mi normy. Była więc postacią intrygującą i tajemniczą. Zawsze zaskakiwała i nie dawała za wygraną.

Momentami całkowicie nie potrafiłam zrozumieć tej historii, kiedy indziej nabierała ona kilka znaczeń na raz, a w całości wyglądała zupełnie inaczej, niż można było sobie to wyobrazić. Prowadziła zgodnie do jednego miejsca, jakby z góry przeznaczonego i wyznaczonego.

Historia zakończyła się jakby zabrakło tych kilku ostatnich zdań, które wszystko całkowicie by wyjaśniły, pozbawiając złudzeń. Jednak, po namyśle, możliwe, że tak jest nawet lepiej. Bo przykro by było, gdyby opowiadanie skończyło się inaczej, niż wszyscy myśleli i przewidywali.

       Moja ocena: 7/10

Uważam, że autor ma potencjał i gdyby opisywał różne sytuacje bardziej wprost, trafiłby do większej grupy czytelników. Jednak nawet z tymi poprzekręcanymi zdaniami dało się mniej więcej zrozumieć, o co chodziło w jego opowiadaniu. I wiem jedno: nie, to nie jest taka sobie zwyczajna książka.

Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję Wydawnictwu Novae Res