Info:
Autor:
Piotr Strąk
Tytuł:
Modern squaw
Wydawnictwo:
Novae Res
Rok wydania:
2013
Liczba stron:
108
Nie
byłam pewna, czy chcę ją przeczytać. Opis mnie nie zachęcił,
opinii też nie znalazłam zbyt wielu. Ale coś mnie tknęło i
wzięłam się za nią. Może to ta zupełnie nic nie mówiąca
okładka, może tytuł, który nie zdradza wiele, a może to, że
zapowiadała się tak lekko i przyjemnie. Wiem tylko, że nie żałuję.
Główną
bohaterką jest nastoletnia dziewczyna, której imiona i ksywy
zmieniają się w zależności od tego, kto do niej mówi. Czarny
Kapturek, bo tak nazywa się na początku, wydaje się być zupełnie
normalnym człowiekiem, który stara się zatrzymać więzi ze swoją
babcią-babkomatem (to ucieleśnienie hojności). Niestety napotyka
nieprzewidziane przeszkody, przez które w towarzystwie kilkudniowego
wilczka staje się Indianką, a potem buntowniczką. Jej losy są ni
do przewidzenia, a wybory w pierwszej chwili trudne do zrozumienia,
ale wszystko zmierza do jednego celu. Do Potwora.
Doskonale
zdaję sobie sprawę, jak to brzmi, jednak nie potrafię inaczej
oddać tego, co wyczytałam w opowiadaniu pana Strąka. Nie jest to
historia łatwa i przyjemna. Znacznie utrudnia ją styl autora, który
wiele zdań buduje przez inwersję, stawiając czasownik na końcu i
przez to nadając tej prozie formę poetycką. Czasami ma się
wrażenie, że zabrakło enterów między zdaniami by stworzyć
wiersz, tak te słowa są dobrane.
Z
początku uważałam Modern
squaw
za coś w rodzaju lekkiej i przyjemniej bajeczki na dobranoc, głównie
dlatego, że nie zdradzała żadnych oznak niesamowitości. Ale im
bardziej zagłębiałam się w akcję tym więcej szczegółów
wyłapywałam i tym bardziej zatapiałam się w tym, co autor przede
mną otwierał. Bohaterka była osobą jednocześnie zwykłą i
niezwykłą. W pewnych momentach mogłam ją swobodnie porównać do
samej siebie, ale czasami jej zachowanie całkowicie odbiegało od
znanej mi normy. Była więc postacią intrygującą i tajemniczą.
Zawsze zaskakiwała i nie dawała za wygraną.
Momentami całkowicie nie potrafiłam zrozumieć tej historii, kiedy
indziej nabierała ona kilka znaczeń na raz, a w całości wyglądała
zupełnie inaczej, niż można było sobie to wyobrazić. Prowadziła
zgodnie do jednego miejsca, jakby z góry przeznaczonego i
wyznaczonego.
Historia zakończyła się jakby zabrakło tych kilku ostatnich zdań,
które wszystko całkowicie by wyjaśniły, pozbawiając złudzeń.
Jednak, po namyśle, możliwe, że tak jest nawet lepiej. Bo przykro
by było, gdyby opowiadanie skończyło się inaczej, niż wszyscy
myśleli i przewidywali.
Moja
ocena: 7/10
Uważam, że autor ma potencjał i gdyby opisywał różne sytuacje
bardziej wprost, trafiłby do większej grupy czytelników. Jednak
nawet z tymi poprzekręcanymi zdaniami dało się mniej więcej
zrozumieć, o co chodziło w jego opowiadaniu. I wiem jedno: nie, to
nie jest taka sobie zwyczajna książka.
Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję Wydawnictwu Novae Res