Info:
Autor:
Becca Fitzpatrick
Tytuł:
Finale
Tytuł
oryginału:
Finale
Wydawnictwo:
Otwarte (Moondrive)
Rok
wydania: 2012
Liczba
stron: 424
Numer
tomu: 4
(1.
Szeptem
– recenzja
2.
Crescendo
– recenzja
3.
Cisza
- recenzja)
UWAGA!
Recenzja zawiera spoilery części I, II i III
Miałam
ogromną przerwę w czytaniu serii napisanej przez panią
Fitzpatrick. Ciszę,
chociaż jej recenzję opublikowałam stosunkowo niedawno, skończyłam
w listopadzie i od tamtego czasu Finale
leżało
na półce i patrzyło na mnie błagalnie. Nie potrafię wyjaśnić,
dlaczego nagle porzuciłam Patcha, Norę, Scotta i Vee. Ważne
jednak, że w końcu do nich wróciłam.
Nora przysięgła, że stanie na czele armii Hanka. Przejęcie
dowodzenia nad ogromną grupą wściekłych i gotowych do walki
Nefilów okazało się jednak nie być tak prostą sprawą. Plany
dziewczyny o zapobieganiu wojnie rozsypały się jak domek z kart,
kiedy przed nią odkrywały się kolejne sekrety jej znajomych,
podwładnych i osób, które obiecały wierność. Nora nauczyła się
nie ufać nikomu, a jedyne, czego naprawdę chce, to być z Patchem
do końca świata i jeden dzień dłużej.
Bardzo
fajnie by było, gdybym mogła napisać, że ostatni tom z serii
Szeptem
wciągnął mnie tak, jak poprzednie. Niestety, być może po prostu
mój gust od listopada tak wyewoluował, że podobają mi się już
nieco inne rzeczy, ale muszę przyznać, że pożegnanie się z Norą,
Patchem i innymi było z mojej strony czysto formalnym zabiegiem. Tak
naprawdę pomachałam im na do widzenia już dawno, tylko nie
zdawałam sobie z tego sprawy. Przebrnięcie przez ostatnią część
było grzecznością, którą uczyniłam „żeby nie przerywać w
połowie”.
Od
samego początku nie darzyłam Nory jakąś szczególną sympatią,
ale dopiero Finale
utwierdziło mnie w przekonaniu, że tej bohaterki po prostu nie
potrafię polubić. Irytowało mnie jej zachowanie, jej ruchy, jej
decyzje... W zasadzie wszystko, chociaż z drugiej strony bardzo
możliwe, że sama bym się tak zachowywała. Zamiast dokonać
pewnych wyborów, o których sama wiedziała, że są nieodwołalne,
odwlekała je i kręciła tak, że potem miała z tego powodu jeszcze
większe problemy. Natomiast o Vee było bardzo mało. Szkoda, bo ją
akurat lubiłam. W ogóle Finale,
podobnie jak Crescendo,
kręciło się w dużej mierze wokół Nory i Patcha. Okej, ja
rozumiem, że to ostatni tom, trzeba jakoś ładnie historię
zakończyć, ale... Zabrakło mi tej jedności bohaterów, którą
mogłam podziwiać chociażby w Ciszy,
gdzie każdy z bohaterów miał swoje dokładnie wymierzone pięć
minut.
Zakończenia serii fantastycznych zawsze są takie same. Wojna między
dobrymi i złymi to nieodłączny element każdego cyklu tego
gatunku, który można znaleźć również i w tej książce. Nie
wiedziałam, czy autorka zdecyduje się na ostateczną konfrontację
dwójki bohaterów, czy opisze wojnę między wielkimi grupami
stworzeń. Ostatecznie przestawiła dosyć oryginalną wersję, która
(moim skromnym zdaniem) zbyt szybko zakończyła to wszystko, na co
czekałam. Zawsze narzekam na zakończenia, ale to... Było
optymistyczne i nie mam tego za złe autorce, ale zbyt łatwo i
bezboleśnie przyszło rozwiązanie.
Jednak, żeby nie było tak tragicznie, wydarzenia, jakie miały
miejsce w środku historii, nie raz były... zaskakujące. Wydaje mi
się, że na sam koniec pani Fitzpatrick zostawiła największe
zwroty akcji, przez co całość wygląda... strasznie sztucznie (a
miało być pozytywnie...) i nieprawdopodobnie, co w połączeniu z
Nefilami i upadłymi aniołami daje wręcz komiczny efekt.
Moja
ocena: 5/10
(przeciętna)
Nie wiem, czy nie dać niżej, ale wydaje mi się, że oprócz tych
negatywnych cech, które pozwoliłam sobie tu wymienić, było w tej
książce coś, co sprawiło, że jednak jej nie odłożyłam już na
początku, tyko brnęłam przez kolejne kłótnie Patcha z Norą
(oczywiście głównie z winy Nory). Ostatecznie książkę polecam
jako dobre zakończenie przygód pary, ale niczego więcej nie należy
oczekiwać.
Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Book Lovers, Czytam fantastykę, Urban fantasy, Kiedy kobieta przejmuje dowodzenie, Czytam opasłe tomiska.