poniedziałek, 5 maja 2014

74. "Finale" Becca Fitzpatrick

Info:
Autor: Becca Fitzpatrick
Tytuł: Finale
Tytuł oryginału: Finale
Wydawnictwo: Otwarte (Moondrive)
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 424
Numer tomu: 4
(1. Szeptemrecenzja
2. Crescendorecenzja
3. Cisza - recenzja)

UWAGA! Recenzja zawiera spoilery części I, II i III

Miałam ogromną przerwę w czytaniu serii napisanej przez panią Fitzpatrick. Ciszę, chociaż jej recenzję opublikowałam stosunkowo niedawno, skończyłam w listopadzie i od tamtego czasu Finale leżało na półce i patrzyło na mnie błagalnie. Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego nagle porzuciłam Patcha, Norę, Scotta i Vee. Ważne jednak, że w końcu do nich wróciłam.


Nora przysięgła, że stanie na czele armii Hanka. Przejęcie dowodzenia nad ogromną grupą wściekłych i gotowych do walki Nefilów okazało się jednak nie być tak prostą sprawą. Plany dziewczyny o zapobieganiu wojnie rozsypały się jak domek z kart, kiedy przed nią odkrywały się kolejne sekrety jej znajomych, podwładnych i osób, które obiecały wierność. Nora nauczyła się nie ufać nikomu, a jedyne, czego naprawdę chce, to być z Patchem do końca świata i jeden dzień dłużej.

Bardzo fajnie by było, gdybym mogła napisać, że ostatni tom z serii Szeptem wciągnął mnie tak, jak poprzednie. Niestety, być może po prostu mój gust od listopada tak wyewoluował, że podobają mi się już nieco inne rzeczy, ale muszę przyznać, że pożegnanie się z Norą, Patchem i innymi było z mojej strony czysto formalnym zabiegiem. Tak naprawdę pomachałam im na do widzenia już dawno, tylko nie zdawałam sobie z tego sprawy. Przebrnięcie przez ostatnią część było grzecznością, którą uczyniłam „żeby nie przerywać w połowie”.

Od samego początku nie darzyłam Nory jakąś szczególną sympatią, ale dopiero Finale utwierdziło mnie w przekonaniu, że tej bohaterki po prostu nie potrafię polubić. Irytowało mnie jej zachowanie, jej ruchy, jej decyzje... W zasadzie wszystko, chociaż z drugiej strony bardzo możliwe, że sama bym się tak zachowywała. Zamiast dokonać pewnych wyborów, o których sama wiedziała, że są nieodwołalne, odwlekała je i kręciła tak, że potem miała z tego powodu jeszcze większe problemy. Natomiast o Vee było bardzo mało. Szkoda, bo ją akurat lubiłam. W ogóle Finale, podobnie jak Crescendo, kręciło się w dużej mierze wokół Nory i Patcha. Okej, ja rozumiem, że to ostatni tom, trzeba jakoś ładnie historię zakończyć, ale... Zabrakło mi tej jedności bohaterów, którą mogłam podziwiać chociażby w Ciszy, gdzie każdy z bohaterów miał swoje dokładnie wymierzone pięć minut.

Zakończenia serii fantastycznych zawsze są takie same. Wojna między dobrymi i złymi to nieodłączny element każdego cyklu tego gatunku, który można znaleźć również i w tej książce. Nie wiedziałam, czy autorka zdecyduje się na ostateczną konfrontację dwójki bohaterów, czy opisze wojnę między wielkimi grupami stworzeń. Ostatecznie przestawiła dosyć oryginalną wersję, która (moim skromnym zdaniem) zbyt szybko zakończyła to wszystko, na co czekałam. Zawsze narzekam na zakończenia, ale to... Było optymistyczne i nie mam tego za złe autorce, ale zbyt łatwo i bezboleśnie przyszło rozwiązanie.

Jednak, żeby nie było tak tragicznie, wydarzenia, jakie miały miejsce w środku historii, nie raz były... zaskakujące. Wydaje mi się, że na sam koniec pani Fitzpatrick zostawiła największe zwroty akcji, przez co całość wygląda... strasznie sztucznie (a miało być pozytywnie...) i nieprawdopodobnie, co w połączeniu z Nefilami i upadłymi aniołami daje wręcz komiczny efekt.

       Moja ocena: 5/10 (przeciętna)

Nie wiem, czy nie dać niżej, ale wydaje mi się, że oprócz tych negatywnych cech, które pozwoliłam sobie tu wymienić, było w tej książce coś, co sprawiło, że jednak jej nie odłożyłam już na początku, tyko brnęłam przez kolejne kłótnie Patcha z Norą (oczywiście głównie z winy Nory). Ostatecznie książkę polecam jako dobre zakończenie przygód pary, ale niczego więcej nie należy oczekiwać.