sobota, 31 maja 2014

Sobotnie gadanie z Kają Wasilewską

Pamiętacie może moją recenzję z początku stycznia? Chodzi o książkę o smokach, którzy są jednocześnie ludźmi. Mówi Wam to coś? No, w każdym razie umierałam z ciekawości, co autorka ma do powiedzenia na swój debiut. W ten sposób powstał ten wywiad. Pierwszy, jaki przeprowadziłam... Minęło wiele czasu, od skończenia go, ale nie mogłam się przemóc, by go opublikować. W końcu, po trzech miesiącach, daję Wam go. Oto wywiad z Kają Wasilewską, autorką Srebrnowłosej.


Natalie Rosa: Jest Pani autorką „Srebrnowłosej”, wydanej, nakładem Wydawnictwa Novae Res, powieści fantastycznej. Jak by Pani opisała tę książkę w kilku zdaniach?
Kaja Wasilewska: Trudno jest opisać swój utwór w kilku zdaniach…
Pomysł, jak to często bywa, ewoluował i ciągle się zmieniał. Główną moją myślą było przedstawienie smoków w nieco innej postaci. Powieść była na początku tylko opowiadaniem, które napisałam z myślą o młodszej siostrze. Była wtedy w ostatniej klasie podstawówki, a ja z całego serca pragnęłam przelać na nią swoją miłość do książek fantastycznych, które ta uparcie omijała z daleka.
Zaczęłam tworzyć Grantinę oraz jej mieszkańców, by pokazać jej, że warto wgłębić się w podobne klimaty. Zanim się spostrzegłam zamiast kilkunastu miałam ponad dwieście stron tekstu i nie widziałam końca. Gdy już mi się udało uwzględnić to co, chciałam, przeczytałam jeszcze raz każde słowo, podsumowując całą książkę.
To powieść dla młodzieży, kładąca nacisk na lojalność, przyjaźń i bycie sobą w każdej sytuacji. Może zabrzmieć to pompatycznie, ale mam szczerą nadzieję, że udało mi się to przekazać. Chciałam zaznaczyć również, że trzeba być odważnym, nawet gdy od środka zżera nas strach, a, kiedy sytuacja tego wymaga, należy wziąć sprawy w swoje ręce, nie czekać na księcia z bajki.

Brzmi brutalnie :) Wnioskuję, że nie utożsamia się Pani z księżniczkami z wieży. Jaką bohaterkę ze znanych filmów (animowanych lub nie) mogłaby Pani uznać za swoją ulubioną?
Nie mam ulubionej bohaterki. Ideał zmienny jest i dla każdego inny, chyba jasne, że trudno znaleźć taką postać. Poza tym, osoby bez wad są nudne i nie mogą się niczym wykazać. Jeśli mam określić bohaterkę, której los śledziłam z wielką uwagą była to na pewno Ciri z Sagi o Wiedźminie A. Sapkowskiego, tak samo jak Księżniczka Monika z trylogii Kuzynki A. Pilipiuka. Żadna z nich, chociaż z królewskich rodów, nie tkwi biernie w wieży i w sumie to mnie urzeka najbardziej. Skłaniając się ku bohaterkom animowanym, lubię postacie z filmów Hayao Miyazakiego. Oglądanie anime, czytanie mang to również jedno z moich zainteresowań. Są postacie, które podziwiam za charakter, styl bycia, zachowanie, jednakże nie posiadam rankingu, w którym miałabym je ustawiać. Ot, po prostu świetne bohaterki... Czy od razu trzeba jedną do drugiej porównywać i szukać ulubionej?

Ponoć nasze życie opiera się na porównaniach. Czy pisząc „Srebrnowłosą” wzorowała się Pani na jakiejś innej powieści?
Nie, raczej nie. Pisząc, staram się nie wzorować na innych powieściach, choć unikniecie schematów jest trudne. Chociażby opis książki, srebrnowłosa dziewczyna i smoki - od razu kojarzy się z Grą o Tron, czego sama na początku nie widziałam. Pomysł, by smoki były istotami żyjącymi w ludziach, wpadł do mojej głowy... Na lekcji biologii. Wszystko może w mniejszym bądź większym stopniu zmienić tok akcji. W połowie tekstu nie miałam pomysłu na koniec, samo się wszystko ułożyło. W każdym razie mogę powiedzieć, że wymyśliłam Grantinę i jej bohaterów od podstaw, mam również nadzieję, że to widać w moim utworze.
Okładka Srebrnowłosej

Czy teraz, już po wydaniu książki, zmieniłaby Pani w niej coś?
Nie. Oczywiście po takim czasie znajdą się wątki, gry słów albo sytuacje, które może z chęcią bym zmieniła, ale wolałabym nie. W takiej formie książka trafiła do czytelników, nie mam po co jej modyfikować.

Zamierza Pani napisać coś jeszcze?
Oczywiście, że tak. Mam kilka rozpoczętych historii i nadzieję, że z czasem coraz lepiej będę sobie radzić z kunsztem pisarskim. Jak tylko znajdę trochę czasu dla siebie, dopracuję kilka pomysłów i kto wie, może wyjdzie z tego coś więcej.

Wspomniała Pani, że interesuje się fantastyką. Dlaczego akurat tym gatunkiem?
Może dlatego, że fantasy skrywa w sobie ten okruch tajemniczości. Magię, sekrety, prawa alchemiczne, domysły, nadprzyrodzone stwory oraz niespotykane moce czy zdolności. Nie uważam, że życie jest nudne i szare, ale fantasy jest dla mnie odskocznią od rzeczywistości. Tam życie jest bardziej niebezpieczne, ale ma ten wyjątkowy klimat, w który wgłębiają się miliony czytelników.

Woli Pani fantastykę pisaną współcześnie, czy raczej klimaty Tolkiena i jeszcze wcześniejsze?
Trudno powiedzieć. Cenię Tolkiena za jego podejście do historii. Chociażby osławiony „Hobbit”, miał być powieścią skupiającą się na motywie drogi i podróży w nieznane, podczas gdy współczesne książki czy ekranizacje polegają bardziej na akcji i emocjach (Notabene, filmowa ekranizacja nie przypadła mi do gustu). Nie mam swojego ulubionego twórcy jak i nie mogę wyróżnić tytułu z powodu umiejscowienia w czasie. Twórcy z naszego stulecia czy też przeszłego, każdy miał i ma swoje spojrzenie na dany temat - to czy spojrzenie jest klasyczne czy „świeższe” zależy od autora. Swoją drogą wolę dać szansę każdemu, chociaż skłaniam się do znanej tematyki „magii i miecza”, obojętnie kiedy napisanej.

A co sądzi Pani o tzw. „paranormal romance”?
Nie cierpię. Może to nieodpowiednie słowa, ale ugrzeczniane postaci wampirów, demonów czy wilkołaków i sprowadzanie ich do roli wyidealizowanego modela chłopaka to za wiele. W moich oczach wampiry powinny być stworami pokroju Drakuli - a nie, błyszczącymi się w słoneczku modelami. Oczywiście do romansów samych w sobie nic nie mam, także wątek paranormalny musiałby być zwyczajnie z rozmysłem napisany. Motyw licealistki i jej „chłopaka” jest zbyt oklepany, ale co innego historia na tle wiktoriańskiego Londynu, wampirów, które wciąż odżywiają się ludzką krwią.
Jednak romanse to nie są moje klimaty. Może kiedyś spróbowałabym coś napisać w tym stylu, ale sądzę, że szybko bym się zniechęciła.

Właśnie zauważyłam, że w „Srebrnowłosej” w zasadzie nie ma czegoś takiego jak wątek romantyczny z udziałem głównej bohaterki i bardzo mi to zaimponowało, ponieważ dzisiaj ciężko znaleźć takie książki o podobnej tematyce. Jak się to Pani udało?
To nic trudnego - wystarczyło na siłę nie wiązać ze sobą bohaterów :) Co prawda są między nimi skomplikowane relacje, ale to głównie przyjaźń. Może kiedyś coś się z tego rozwinie, jednak chciałam zaznaczyć wątek oddania i lojalności do bliskich.

Dlaczego akurat ten? Dlaczego nie na przykład umiejętności potrzebne do tego, by przetrwać, żyjąc w najniższej warstwie społecznej?
A czy to nie jest ze sobą związane? Jednostki by przeżyć muszą działać razem. W każdym razie chciałam napisać o czymś, o czym każdy podświadomie pragnie. Przygodzie, a także nieocenionych przyjaciołach, bez których nie byli byśmy w stanie zrobić kroku naprzód.

Ma Pani kogoś takiego w swoim życiu?
Rodzinę, przyjaciół, znajomych... Zawsze się sprawdzają.

Czy wcześniej, przed „Srebrnowłosą” pisała Pani jakieś historie?
Tak, mam tego pół dysku w komputerze. Od podstawówki brałam udział w konkursach literackich organizowanych w moim mieście, a także skrobałam do szuflady. Mając 13 lat oświadczyłam, że napiszę książkę. Trwało to kilka lat, ale się udało... Od mniej-więcej tamtego momentu zaczęłam myśleć poważnie o pisaniu, ale, że wydanie książki było moim marzeniem, mało kto wiedział.

Dlaczego nikomu Pani o tym nie mówiła?
Czułam, że za mało umiem, nie wiedziałam jak podejść do poważniejszych wątków. Moje pierwsze próby wypadały strasznie blado i były pełne dziecięcych fantazji oraz zdarzeń, które nie miały ładu i składu. Wolałam po cichu, krok za krokiem pisać i doskonalić kunszt - jeszcze długa droga przede mną. Jeśli zaś chodzi o mówienie... To nie miałam potrzeby zwierzania się komukolwiek co bym chciała zrobić. Jestem stateczna i jak mówi rodzina, nigdy za wiele o sobie mówię, trudno cokolwiek ze mnie wyciągnąć. Samo wyszło z czasem.

Dlaczego więc zdecydowała się Pani na wydanie „Srebrnowłosej”?
Musiałam do tego dojrzeć. Proces myślowy, poprawki i przekonywanie się do myśli, że mój tekst może zostać wydany w końcu zaowocowały rozesłaniem próbek tekstu do różnych wydawnictw.

Co może Pani powiedzieć tym, którym wydaje się, że nie mają szans wydać swojej książki?
Niech próbują. Mnie samej wydawało się, że nikt po moją historię nie sięgnie. Poprawiałam wszystko po kilka razy, błędy gramatyczne były moim utrapieniem, zgłębiałam fabułę a i tak nie byłam pewna, czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Stwierdziłam jednak, że zrobiłam wszystko, co w swojej mocy i porozsyłałam.... Najważniejsze, nie zniechęcać się i ciągle doskonalić warsztat.



Ogromnie dziękuję Pani za udzielenie mi tych kilku odpowiedzi, a Was zachęcam do zapoznania się z powieścią oraz kilkoma jej recenzjami :)
- blog Ostatni rozdział (hihi ^^)