Info:
Tytuł:
Żywe trupy. Tom 1-2
Wydawnictwo:
Anakonda
Na
podstawie:
Żywe
trupy (tom
I i II) Robert Kirkman
Rok
wydania: 2013
Czas
słuchowiska:
3 godziny
Wykonanie:
Banaszyk Krzysztof, Dereszowska Anna, Seweryn Maria,
Rozenek Jacek, Bobrowski Szymon
Znałam
tytuł, to wszystko. Nie interesowałam się zbytnio komiksami, więc
nie miałam powodu, by zwracać uwagę na tak popularne dzieło jak
Żywe
trupy.
Tym bardziej, że słabo znam się na serialach i nie za bardzo
obchodzi mnie, co leci na takich kanałach jak FOX, HBO, zwłaszcza,
że i tak nie mam do nich dostępu. Dlaczego więc sięgnęłam po
audiobook znanego komiksu? To był impuls.
Gdy Rick się obudził, zorientował się, że leży w sali
szpitalnej. Wokół nie było nikogo, wszędzie panowała cisza, od
której bolały uszy. Ale kiedy mężczyzna wyszedł ze szpitalnej
windy zobaczył... żywego trupa, chodzący szkielet z resztkami
gnijącego ciała. Rick za wszelką cenę chce odnaleźć swoją żonę
i syna i kiedy w końcu trafia do obozu ocalałych, musi zmierzyć
się z wieloma dramatycznymi i tragicznymi zdarzeniami.
Moje doświadczenie ze słuchowiskami kończy się na bajce o
Benjaminie Blimschenie na kasecie do magnetofonu, której słuchałam,
jak zaczynałam szkołę podstawową, czyli jakieś osiem, dziewięć
lat temu. Od tamtego czasu, raz na jakiś czas miałam okazję
posłuchać audiobooków, jednak zawsze były one na podstawie
powieści, nigdy komiksu. Dlatego byłam co najmniej zaciekawiona,
ale z drugiej strony bałam się, że nie będę potrafiła się
skupić na akcji, bo zbyt szybko odpłynę myślami. Nie wyobrażałam
sobie też, jak można SŁUCHAĆ komiksu. Nie widząc obrazków, nie
znając bohaterów...
Pierwszym, co rzuciło mi się w... uszy było to, jak ciężko jest
odróżnić od siebie te wszystkie głosy. Brzmiały one z początku
niemal identycznie, ale już po kilku minutach zaczęłam je
rozróżniać. Przypisywałam głos do bohatera, którego imię się
dosyć często na szczęście powtarzało i jakoś udało mi się to
wszystko ogarnąć umysłem.
Kiedy już przeszłam przez ten etap oswajania się ze słuchowiskiem,
moją uwagę przykuła ścieżka dźwiękowa. Już na początku
słuchaczowi przychodzi mierzyć się z odgłosami wymiotów, mlasków
wydawanych przez żywe trupy (unika się tu nazwy „zombie”, nie
wiem, dlaczego) oraz plaśnięć, które towarzyszą rozbijaniu
potworom głów siekierami. Nie ukrywam, nie raz coś mi się
przewróciło w brzuchu, gdy to słyszałam. Jednak obok tych niezbyt
zachęcających odgłosów, nie można było nie usłyszeć
niesamowicie przyjemnej dla ucha i pasującej do momentu muzyki.
Niektóre utwory były naprawdę zachwycające, chociaż oczywiście
nie raz spotkałam się z lepszymi. Nie zmienia to jednak faktu, że
jestem pozytywnie zaskoczona jakością ścieżki dźwiękowej.
Słychać, że jest dopracowana.
Problem stanowili niestety aktorzy, którzy użyczali swoich głosów
postaciom. Nie mówię tu o wszystkich, ale uważam, że jest to
element, którego nie można pominąć. Wydaje mi się, że polscy
aktorzy, z powodu braku doświadczenia w tego typu przedsięwzięciach,
nie umieją robić tego w sposób naturalny. To niestety bardzo
wpłynęło na komfort słuchania dialogów, podczas których nie raz
wychwytywało się niepasujący do momentu ton bohatera. Dobrze
przynajmniej, że ci, których słychać było najczęściej,
brzmieli stosunkowo realnie.
Co do samej historii: zaintrygowała mnie. Chyba największy wpływ
na moje wrażenie miało to, że obok scen brutalnych, tragicznych i
tajemniczych, występowały także te wesołe, przyjemne. Dzięki nim
cała opowieść wyglądała bardziej realistycznie – bohaterowie
cieszyli się z tego co mieli, a mieli naprawdę niewiele. Pokazywali
bardzo wyraźnie, że gdy nadarzała się okazja do odetchnięcia,
należało ją jak najlepiej wykorzystać, choćby za chwilę miał
się skończyć świat.
Podsumowując:
Jako,
że nie do końca znam się na słuchowiskach, proszę o wybaczenie,
jeżeli pominęłam jakiś istotny element lub zwróciłam uwagę nie
na to, na co powinnam. Jak wspomniałam, moja wiedza i doświadczenie
z tego typu przedsięwzięciem ogranicza się do bajki dla dzieci.
Niemniej jednak Żywe
trupy
w wersji audio przypadły mi do gustu. Mam ogromną chęć zapoznać
się z komiksem i zobaczyć, czym on różni się od tego, co
słyszałam.
Za
możliwość zapoznania się z płytą dziękuję Portalowi interia360.pl!
Recenzja
bierze udział w wyzwaniach: Czytam fantastykę oraz Urban fantasy.
Nie wiem, czy widzieliście (dobra, istnieje duża szansa, że tak), ale mimo wszystko chciałabym Wam przypomnieć o trwającym konkursie, w którym można wygrać NIEwydaną jeszcze Elitę oraz nowowydane Bez przebaczenia!
Szczegóły znajdziecie TUTAJ ♥