Info:
Autor:
Beata Gołembiowska
Tytuł:
Żółta sukienka
Wydawnictwo:
Novae Res
Rok
wydania:
2011
Liczba
stron: 164
Nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia, co mnie pchnęło, bym
przeczytała tę książkę. Moją pamięć spowija gęsta mgła i
chyba cieszę się z tego, bo przynajmniej nie pamiętam, czego od
historii pani Gołembiowskiej oczekiwałam. Nie twierdzę przez to
oczywiście, że opowieść była zła. Po prostu, gdybym mogła
wybierać jeszcze raz, raczej bym się na nią nie zdecydowała. Nie
moje klimaty.
Anna wyemigrowała z komunistycznej Polski do Kanady. W ciągu
dwudziestu lat powinna była sobie ułożyć to nowe życie, jednak
cały czas wraca do wspomnień związanych z ojczyzną, rodziną i
dzieciństwem, chociaż doskonale zdaje sobie sprawę, że to do
niczego nie prowadzi. W końcu, razem z córką, Julią, postanawia
odwiedzić stare kąty. Nie przeczuwa, jak wiele bólu i zapomnianych
sytuacji powróci do niej ze zdwojoną siłą. Nawet po powrocie na
odległy kontynent stare duchy dają o sobie znać.
Z
początku nijak nie mogłam się przekonać. Denerwował mnie styl
narracji, który momentami przypominał ten z seriali typu Ukryta
prawda.
Pisanie myśli każdego bohatera z osobna, pomiędzy wypowiedziami,
bardzo mnie irytowało, tym bardziej, że często tylko wzmacniały
one wypowiedziane przed chwilą słowa, przez co całość wypadła
bardzo mało realnie. Do stylu autorki nie mam zastrzeżeń, bo
uważam, że był on bardzo uniwersalny. Nie zbyt poważny i
oficjalny, a jednocześnie na poziomie. Nie ma mowy o bezsensownych
przekleństwach, co wzbudziło mój podziw. Dzisiaj ciężko jest o
takie historie.
Przynajmniej
do połowy nie potrafiłam odnaleźć sensu w tej książce.
Bohaterowie byli dla mnie bardzo bezbarwni, historia zupełnie bez
polotu, a najbardziej nie mogłam znieść tych ciągłych wspomnień.
No bo w końcu, ile lat można wszędzie widzieć podobieństwa do
starego domu? A potem przeczytałam notkę o autorce, na skrzydełku
okładki, i poczułam, jak spadają mi z oczu klapki. Żółta
sukienka
jest powieścią po części autobiograficzną, dlatego znaczną jej
część zajmują emocje, a nie dynamiczna akcja. Ciężko oceniać
takie historie, bo nie wiadomo, ile z tego wydarzyło się naprawdę,
a ile jest wynikiem wyobraźni autorki. A, że ja nie przeżyłam nic
z tego, co opisała, nie mogę zacząć narzekać na nieuporządkowane
myśli bohaterki, bo może akurat to jest normalne u osób żyjących
na emigracji. Poza tym, dopiero po pewnym czasie czytelnik dowiaduje
się, w jak tragicznych warunkach (z punktu widzenia
psychologicznego) dorastała Anna i to również nieco wyjaśnia
kiepski stan jej umysłu.
Kiedy
już zorientowałam się, że nie mam do czynienia ze zwyczajną
obyczajówką, zaczęłam się wciągać. Całkowicie przestałam
zwracać uwagę na wątek miłosny, który w sumie stanowi podporę
historii, choć jest go stosunkowo mało, a skupiłam się na
emocjach odczuwanych przez Annę. Fascynujące dla mnie było to, ile
można w życiu znieść i jak reagować na przedmioty ze wspomnień.
Uznałam też, że Żółtej
sukienki
nie można „połknąć”. Tą książką należy się delektować,
bo inaczej niemożliwym jest poznanie tej historii i całego schematu
myślowego.
Najbardziej wstrząsnęło mną jednak, jak zawsze, wykorzystanie
Anny, gdy była małym dzieckiem. Dla mnie nie ma większego
okrucieństwa, niż to dokonane na dzieciach, bo są one najbardziej
niewinnymi istotami na świecie, a to im przytrafia się z reguły
najwięcej zła. I mam ogromną nadzieję, że to akurat było
wytworem wyobraźni autorki, bo nie potrafię sobie wyobrazić, jak
może czuć się człowiek z czymś TAKIM siedzącym z tyłu głowy,
uparcie stukającym co jakiś czas we wszystkie nerwy w mózgu.
Podsumowując:
Nie
jest to historia dla zbyt młodych osób. One mogą po prostu nie
zrozumieć pewnych rzeczy, bo czytanie Żółtej
sukienki
ot, tak jest dla mnie całkowicie bez sensu. Wtedy na pewno się ona
nie spodoba, bo, jak wspomniałam, sama historia nie jest wybitna.
Ale czasem należy spojrzeć jednak między kolejne linijki i
przyjrzeć się temu, czego nie da się opisać słowami. Dopiero
wtedy historia pani Gołembiowskiej nabiera sensu i nie pozwala
przejść obok siebie obojętnym krokiem.
Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję Autorce
oraz akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają.
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Kiedy kobieta przejmuje dowodzenie.
Nieco zmieniłam styl kończenia recenzji: usunęłam ocenę. Według mnie ona bardzo rzadko oddaje to, co myślę o danej książce. Oceny będę wystawiać na LubimyCzytać.pl. Nigdzie indziej :)