Info:
Autor:
Agnieszka Lingas-Łoniewska
Tytuł:
Zakręty losu. Historia Lukasa
Wydawnictwo:
Novae Res
Rok
wydania: 2012
Liczba
stron: 320
Numer
tomu:
3
(tom
I – Zakręty losu
tom
II – Zakręty losu. Bractwo krwi)
Recenzja może zawierać spoilery części I i II.
Ile razy mieliście tak, że po fenomenalnych tomach I i II, niemal
rzucaliście się na następny? A ile razy mieliście zupełnie
odwrotnie, że III część napawała Was jeszcze większym lękiem
niż I i II? A czasami zdarza się nawet tak, że nie macie żadnych
oczekiwań wobec kontynuacji i bierzecie się za nią, bo po prostu
macie okazję. Ale... to na pewno nie w przypadku powieści pani
Łoniewskiej.
Już za tydzień. Już tylko tydzień dzieli Magdę od zostania
Magdaleną Borowską, a Łukasza od przypieczętowania swojej,
normalnej nareszcie, przyszłości. Jednak starszy Borowski czuje
potrzebę uregulowania spraw i wyjaśnienia niedomówień. Postanawia
zacząć od swojego brata i w chwili, kiedy Kasia i Magda szaleją w
klubie, oni prowadzą męską rozmowę przy ogórkach i alkoholu.
Brzmi...
No właśnie, brzmi to banalnie i nieciekawie. Tak myślałam, gdy
tylko skończyłam Bractwo krwi.
Byłam przekonana, że trzecia część jest napisana albo na siłę,
albo ma służyć po prostu wyjaśnieniu wszystkich wątków.
Niestety, nie pomyliłam się. Sama autorka na koniec wspomniała, że
na początku nie zamierzała pisać Historii
Lukasa,
że to jej się po prostu przyśniło i postanowiła w ten sposób
wszystko zakończyć. Z przykrością muszę przyznać, że widać,
iż ta książka różni się od innych.
Tym,
co jest zdecydowanie najdziwniejsze, chociaż nie rzuca się
specjalnie w oczy, jest to, że w Historii
Lukasa
narracja prowadzona jest przez tytułowego bohatera. Z początku
zupełnie się nie zwraca na to uwagi, ale to pierwsza powieść pani
Agnieszki z tych poznanych przeze mnie, która ma ten typ narracji.
Pozostałe, które czytałam, pisane są w narracji trzecioosobowej i
do tego się przyzwyczaiłam. Nie twierdzę przez to, że został
zniszczony cały potencjał książki, nie! Całość jeszcze
bardziej oddziaływała na mnie niż miało to w przypadku
poprzednich powieści, przynajmniej w sensie psychologicznym.
Najgorsze
było to, że przez to, że czytelnik od samego początku książki
zna jej zakończenie, wydarzenia nie wydają się takie emocjonujące
i trochę straciły swój blask, choć opisane są naprawdę
plastycznie i dokładnie. Jednak w Historii
Lukasa
znacznie większą rolę gra psychika tytułowego bohatera, zmiany w
jego myśleniu, jego traumy i winy. Łukasz jest główną postacią,
to wokół niego wszystko się kręci i każda sytuacja dzieje się
tylko w jego głowie, z jego oceną i komentarzem. Nie ma dostępu do
głów innych uczestników wydarzeń, co jest niezwykłe, jak na
panią Łoniewską.
Ale,
bo jak na razie ta powieść wypada naprawdę krucho, wcale nie było
tak źle, jak to opisuję. Ta część Zakrętów
losu
zrobiła na mnie wrażenie, ale w zupełnie innym sensie niż
wszystkie poprzednie książki tej autorki. Pokazała, że nikt nie
może wyrzucić z siebie dobra, że w każdym ono siedzi i tylko
czeka na kogoś lub coś, co to dobro wydobędzie i już nie pozwoli
mu się schować. Z Łukasza można brać przykład – z tego, jak
bardzo się zmienił i poukładał na nowo swój system wartości.
Nigdy nie jest za późno na skruchę, przyznanie się do winy i
zmianę zachowania, to jest przekaz, który odebrałam od autorki.
Podsumowując:
Jeżeli
szukacie w Historii
Lukasa
tego samego, czego szukaliście w innych książkach pani
Łoniewskiej, bardzo się zawiedziecie. Ta powieść zawiera w sobie
znacznie więcej psychologizmu niż wszystkie inne, a wydarzenia nie
są aż tak emocjonujące. Bo chodzi tu o oczyszczenie się z win
przez bohatera, taka spowiedź po latach i dlatego nie może być ona
przerywana nieszczęśliwymi wypadkami.
„Zrozumiałam tylko, że należy żyć tak, aby nie zapominać o tym, że ma się wokół siebie innych ludzi. Trzeba ich dostrzegać, rozumieć pragnienia bliskich osób, uczucia, szanować ich decyzje, zamiary.”
Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję
Wydawnictwu Novae Res.
Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Book Lovers oraz Czytam opasłe tomiska.