niedziela, 21 września 2014

BARDZO WAŻNY POST #2 ;)


Ostatnio doliczyłam się, że minęło pół roku odkąd postanowiłam w końcu podzielić się z Wami moimi postanowieniami (postanowiłam postanowieniami – no brawo). Przyznam się szczerze, że zrobiłam to głównie dlatego, żeby mieć motywację do zmian lub powstrzymywania się od nich (np. jeśli chodziło o zmianę szablonu co dwa dni). A że niedługo już będzie taka prawdziwa jesień, można pozwolić sobie na małe podsumowanie półrocznej pracy nad sobą :)


Po a) przestanę zmieniać tak często wygląd bloga.
Marzec 2014: Jak wiecie, mam z tym spory problem, bo ciągle coś mi nie pasuje w ogólnym wyglądzie. Nie mam pojęcia co, ale najchętniej codziennie zmieniałabym szatę graficzną. Obecna, ta z Potworakiem, trzyma się już stosunkowo długi czas, a i tak niedawno dodałam to kółeczkowate tło, które nie wiem, czy się Wam podoba, czy nie. Postanowiłam więc, że: co najmniej do Wielkanocy wygląd pozostanie bez DRASTYCZNYCH zmian :)
Wrzesień 2014: Sama nie wiem, kiedy ten czas zleciał, ale rzeczywiście nie wprowadziłam żadnych (słownie: ŻADNYCH) zmian w szablonie. I chociaż już od dłuższego czasu je planuję, nadal nie mam gotowego projektu i czasu, żeby nad tym przysiąść. Poza tym sama chyba nie wiem, co chciałabym zmienić... A Wy co byście zmienili w obecnym wyglądzie? Liczę na krytykę ;)

Po b) ograniczę egzemplarze recenzenckie.
Marzec 2014: Tak, dobrze widzicie. Po prostu stwierdziłam, że muszę się wziąć w końcu ze tę książkową górę nieprzeczytanych nabytków na mojej półce. Stoją na niej takie perełki jak „Wyścig śmierci”, „Czas żniw”, „Miasto popiołów” i „Baśniarz”, które na moje zmiłowanie czekają już od kilku miesięcy, jeżeli nie dłużej... Oczywiście nieco złagodziłam to postanowienie, bo czekam już na nowe dwie książki od Novae Res, ale naprawdę się ograniczam :)
Wrzesień 2014: Cóż... W wakacje naprawdę niewiele przyszło do mnie nowych książek i teraz nadrabiam :) Chociaż i tak muszę się pilnować, żeby nie zaniedbać szkoły (wiecie, klasa maturalna i takie tam...). Od dłuższego czasu jednak mam tak, że nie biorę tego, co mnie szczerze nie zainteresuje. A co do książek wymienionych w marcu... Z tej czwórki przeczytałam tyko Miasto popiołów. Reszta nadal czeka na lepsze czasy.

Po c) przestanę zapychać bloga postami niezwiązanymi z książkami i pisarzami.
Marzec 2014: Sama bardzo nie lubię, gdy blogerzy „zapychają” swojego bloga różnego rodzaju zapowiedziami, luźnymi felietonami itp. Dlatego, pomimo tego, że co jakiś czas będą stosiki, nie zamierzam kontynuować jednorazowego posta z planami na dany miesiąc, nawet, jeżeli mam zastój w czytaniu albo leczę się z książkowego kaca. Zawsze wtedy zostaje mi jeszcze „Let's talk” i „Sobotnie gadanie”, z których, ze względu na dane kilku osobom obietnice, nie mogę zrezygnować :)
Wrzesień 2014: Chyba trochę zmieniłam swoje zdanie na ten temat. Szczególnie, że co jakiś czas znajduję naprawdę fajne TAGi, które systematycznie zapisuję sobie w zakładkach i planuję, kiedy się za nie zabiorę. Bo w sumie ile recenzji w miesiącu chce się ludziom czytać? Trzeba ściągać uwagę czymś ciekawym, no nie? Ale niezmiennie denerwuje mnie to, że autorki blogów recenzenckich zmieniają branżę, nie zmieniając opisu bloga. Część z tych, które kiedyś ceniłam, teraz zamieniły swoje recenzje na felietony, które wskazują na to, jaka autorka jest zaje*ista (wiem, to nie przekleństwo, ale nie przywykłam do używania brzydkich słów na łamach OR)...

Po d) napiszę post, w którym przedstawię to, co odstrasza mnie od niektórych blogów.
Marzec 2014: Staram się czytać wszystkie blogi, które obserwuję, ale na niektóre szczególnie nieprzyjemnie się patrzy. I mimo, że post szalenie mnie interesuje, nie potrafię się przemóc i przeczytać go do końca ze względu na jego estetykę lub wygląd ogólny całej strony. Wiem, nie jestem od tego specem – sama popełniam różne błędy, ale chciałabym przekazać wiedzę, którą posiadłam dzięki innym blogom :)
Wrzesień 2014: Sama nie jestem alfą i omegą w tym względzie, ale mój gust się już chyba ustabilizował. Pomysł na post zapisany. Prędzej czy później (raczej później) możecie się spodziewać moich szablonowych przemyśleń :)

Po e) zacznę planować posty z wyprzedzeniem.
Marzec 2014: Nie raz, nie dwa, wróciłam do domu po osiemnastej, kiedy to już spora część z Was wyłączyła Facebooka i inne strony, żeby w końcu wziąć się za naukę. Dlatego zacznę chyba planować publikację postów, chociażby po to, by umożliwić Wam zapoznanie się z nimi, kiedy nudzicie się w szkole, w pracy lub tam, gdzie aktualnie przebywacie. Dlatego też zachęcam Was bardzo serdecznie do wpisywania swoich adresów e-mail na pasku po prawej stronie pod kartami. Będziecie na bieżąco z wszystkimi postami :)
Wrzesień 2014: Przynajmniej w jednym z punktów jak na razie odnoszę sukces! Zazwyczaj, jak mam wolniejszą chwilę, siadam przy laptopie, sprawdzam literówki w napisanych już recenzjach i formatuję je w bloggerze. Potem zapisuję jako kopie robocze i w ten sposób nawet stojąc w kolejce w supermarkecie mogę wrzucić Wam z telefonu nowy tekst. To jest znacznie bardziej ekonomiczne w sensie czasowym niż formatowanie tekstu na szybko!

Po f) na sprawy blogowe w normalnej sytuacji będę przeznaczać max 1h.
Marzec 2014: To postanowienie powzięłam dlatego, że czas, który poświęcam blogowi zaczął w zastraszającym tempie rosnąć. Doszło do tego, że lekcje odrabiam w szkole rano, bo wieczorem „nie mam na to czasu”, bo odświeżałam Facebooka cały wieczór albo znowu zmieniałam szablon. Stwierdzam, że koniec z tym. Muszę się ogarnąć. I przestać odświeżać tego Facebooka w nieskończoność...
Wrzesień 2014: To też już przeszłość. Odkąd zaczął się rok szkolny, ilość wolniejszego czasu znacznie się zmniejszyła, przez co nie mam już czasu na siedzenie na Facebooku i odświeżanie go co pięć sekund. Owszem, jest włączony, ale ja zazwyczaj wtedy albo pracuję nad grafiką, albo piszę pracę do szkoły, albo robię całą masę innych rzeczy. Nie wierzę, że udało mi się zredukować ten czas! :)

Po g) przestanę odkładać wszystko „na jutro”.
Marzec 2014: Ktoś mi kiedyś powiedział, że „na jutro” oznacza to samo, co „na nigdy” i zauważyłam, że to się sprawdza. Za przykład mogę podać sytuację z marcową odsłoną „Let's talk!”. Wywiad skończyłam na początku marca. Od tamtej pory obiecuję sobie, że „jutro się za niego wezmę”, czyli sprawdzę, czy nie ma rażących błędów, sformatuję i wyślę do autoryzacji. A tu taka sytuacja: dziś jest 22.03, a wywiad nadal nie skopiowany z wiadomości. Nie wiem, kiedy się za niego zabiorę, bo jutrzejszy dzień również mam zajęty (tak, kolejny wywiad – tym razem na żywo :)).
Wrzesień 2014: Kupiłam sobie w Tchibo przybornik z szarymi karteczkami i teraz na biurku walają mi się poskreślane listy, co muszę zrobić, jak wejdę na kompa. Trzymam się ich, zaczynając od tych „na już” i dzięki temu udaje mi się jakoś zapanować nad całym tym chaosem, który ogarnął trochę mojego blogasa, Facebooka i TT (chociaż na TT udzielam się stosunkowo często ;)). A jeżeli mam mniej czasu, wybieram te zajęcia, które wiem, że długo mi nie zajmą. Ale zawsze najpierw robię lekcje, żeby mieć motywację i szybko je skończyć ;)

Jak więc widzicie, trochę dorosłam. Nauczyłam się choć w pewnych zakresach gospodarować własnym czasem i chociaż wiem, że jeszcze przede mną daleeeeka droga do perfekcji, pierwszy krok zawsze jest lepszy, niż gdybym miała stać w miejscu. Niedługo możecie spodziewać się wznowienia akcji Let's talk!, a także kolejnej dawki wywiadów z autorami, choć już teraz mogę powiedzieć, że będzie mnie mniej. Nie zamierzam Was zostawiać, ale wybaczcie mi, jeśli nie będę dawała znaku życia przez dwa, trzy dni. Kocham Was i bez Was nie byłoby mnie tu, gdzie jestem, nie miałabym tej wiedzy, którą udało mi się zdobyć i w ogóle mam wrażenie, że to zakończenie posta na rozpoczęcie jesieni wyszło bardziej na jakąś mowę dziękczynną, ale co tam ;)

A Wy trzymacie się swoich postanowień? :3

I co myślicie o takich „pozytywnych” postach?