piątek, 16 stycznia 2015

130. "Carnivia. Herezja" Jonathan Holt

Okładka pochodzi ze strony empik.com


Info:
Autor: Jonathan Holt
Tytuł: Carnivia. Herezja
Tytuł oryginału: The Abduction
Wydawnictwo: Akurat
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 432
Numer tomu: 2

Ostatnio się zastanawiam, jak bardzo analityczny mózg trzeba mieć, żeby napisać kryminał tak, by nic się nie myliło i wszystko koniec końców znalazło logiczne rozwiązanie. Bo na pewno nie należy to do najprostszych zadań. A już szczególnie trudne jest sprawić, by czytelnik czuł się zaintrygowany i by lektura nie ułożyła go do snu, a wręcz napięła jego nerwy jak struny.


Kiedy córka wysoko postawionego amerykańskiego oficera będącego we Włoszech zostaje uprowadzona, wszystkie włoskie służby rzucają się do poszukiwań. Kapitan Kat Tapo przypadł w udziale kontakt z rodziną porwanej, z czego nie jest zadowolona. Chciałaby móc wykazać się przy bardziej wymagającej sprawie. Jednak wkrótce przekonuje się, że by odnaleźć dziewczynę, musi odnowić stare kontakty, ponieważ sprawa nie jest tak jasna, jak na początku się wydawało.

Jeżeli ktoś zna pierwszą część tej trylogii, zauważył już, że imię kapitan powtarza się. Bohaterowie Herezji są w większości tymi samymi postaciami, z którymi przyszło mi się zapoznać podczas lektury Bluźnierstwa, co odkryłam z niemałą ulgą. Rzeczą, której nienawidzę w kryminałach, jest początek i wdrażanie się w sytuację każdego z bohaterów osobno, częste zmienianie miejsca akcji i niezrozumiałe rozmowy. Najchętniej czytałabym każdy kryminał dwa razy. Pierwszy, by dowiedzieć się, o co w ogóle chodzi i drugi, by skupić się na walorach i ułomnościach powieści. Nie mam jednak niestety tego luksusu, muszę jakoś wytrzymać.

Tym, co podkreślałam w recenzji Bluźnierstwa, było to, że pan Holt nie starał się powielać schematu wyścigu z czasem. Jednak Herezja z powrotem skłania się w tamtą stronę. Niestety, choć mogłoby się wydawać, że to dobra rzecz dla kryminału, tutaj została źle przygotowana. Nie odczuwałam żadnych silnych emocji związanych z losami bohaterów. A dodając do tego to, jak bardzo męczyłam się, brnąc przez początek powieści, całość ukazuje się w bardzo niekorzystnym świetle. Problem z budowaniem napięcia w Herezji polega na tym, że autor bardzo starannie przygotowuje pełne grozy sytuacje, by potem zakończyć je niemal tylko krótkim „wpadli, złapali ją i zabili złych ludzi. Koniec”. Nie tego oczekuję od kryminałów.

Sama fabuła tej książki także nie powala specjalnie na kolana. Opiera się na autentycznych faktach z czasów II wojny światowej, uzupełnionych fikcją literacką. W teorii brzmi to naprawdę dobrze i ciekawie, ponieważ XX wiek obfituje w różnego rodzaju spiski i inne niekoniecznie etyczne zagrania, co mnie osobiście nawet interesuje, jednak pan Holt tak rozciągnął całą powieść, że bardzo ciężko było przetrwać rozdział bez ziewania. Niestety, opisy również nie są najwyższych lotów. Mam wrażenie, że autor albo cofnął się w swoich umiejętnościach pisarskich, albo Bluźnierstwo nie było w rzeczywistości tak genialne, jak Wam to ukazałam. Wydaje mi się, że pierwszy tom był znacznie bardziej mroczny i emocjonujący.

Znacznie zmarginalizowany został tu również wkład Carnivii w sprawę. Portal ten, stworzony przez Daniele Barbo, stanowił niezwykle ważne źródło informacji dla Kat Tapo i jej współpracowników w Bluźnierstwie. Teraz natomiast miałam bardzo silne wrażenie, że pan Holt na siłę wsadził Carnivię do książki, tylko po to, by usprawiedliwić tytuł całej trylogii. Nie chcę jednak, by ten tekst został odebrany, jako coś całkowicie negatywnego, bez pokrycia z rzeczywistością. Być może Wy czytając tę powieść, zobaczycie w niej coś, co ja przeoczyłam. A może po prostu macie inny gust niż ja. W każdym razie, jeżeli dotychczas raczej zgadzaliście się z moimi tekstami, to nie jest to pozycja, którą mogę Wam z czystym sercem polecić. Jednak finalną część przeczytam, by złożyć takie symboliczne podziękowanie za Bluźnierstwo, które wspominam bardzo dobrze.

Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję Wydawnictwu Akurat.

Zasada nie jest zasadą, jeśli gotowa jesteś ją złamać, kiedy tylko zmieniają się okoliczności” (str. 190)