Info:
Autor: Cliff McNish
Tytuł: Anioł
Tytuł oryginału: Angel
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 288
O Aniele
dowiedziałam się z notki na blogu Secret
Books, a że miałam w tamtym czasie trochę wolnej gotówki, postanowiłam
zakupić tę i jeszcze trzy inne pozycje z wydawnictwa Nasza Księgarnia.
Elementem decydującym w tej kwestii była oczywiście okładka. Z tym, że po
przeczytaniu książki wydaje mi się, że nie do końca do niej pasuje.
Frayę poznajemy, gdy ma osiem lat i wierzy w anioły. Co
więcej, ona je widzi, przez co wszyscy uznają, że dziewczynka nie jest całkiem
zdrowa na umyśle i zamykają ją w szpitalu. Fraya w końcu wierzy im, że tak
naprawdę to były tylko wytwory jej wyobraźni i kiedy w wieku czternastu lat
dziewczyna widzi czarnego anioła, stara się wmówić sobie, że to tylko
halucynacja. W końcu jednak okazuje się, że ma dar, który umożliwia jej widzenie
aniołów i rozmawianie z nimi. Jeden z nich daje dziewczynie możliwość zostania
tą uskrzydloną istotą. Postawiony przed nią wybór jest trudny, ale dziewczyna
wie, co wybierze. Nie wyobraża sobie jednak, jakie to niesie za sobą
konsekwencje.
Anioł to w zasadzie pierwsza książka o tych boskich
istotach, jaką czytałam i szczerze powiem, że nie wywołała we mnie jakichś
większych emocji. Owszem, wciągnęła, ponieważ akcja toczyła się w dobrym
tempie, nie za szybko, nie za wolno i trzymała w napięciu, jednak tak ogólnie
rzecz biorąc nie miała w sobie nic nadzwyczajnego. Powiem więcej, była zbyt
przewidywalna.
Jak wiecie, nie lubię, gdy bohater ma mniej lat niż
wskazywałoby na to jego zachowanie. Jednak w tym przypadku, choć Fraya jest
czternastolatką, nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Dziewczyna
przejawia cechy takie jak ufność, strach i litość, w większych ilościach niż
ludzie starsi od niej. Wiek bohaterki nie kuł mnie więc tak w oczy jak w
przypadku książek Ally Carter (których recenzje znajdziecie w archiwum na
początku sierpnia).
Zadziwiła mnie jednak prostota powieści. Autor wydaje się być
całkiem pozbawiony ambicji wstrząśnięcia czytelnikiem. Owszem, były momenty, w
których łzy kręciły mi się w oczach, ale do tego prowadziła cała akcja, nie
mogło wydarzyć się nic innego i łatwo to było przewidzieć. Dlatego powieść,
choć ciekawa i dynamiczna, traci część swojej niesamowitości właśnie poprzez przewidywalność.
W większości książek, które czytałam koniec był zaskakujący
i zawsze uważałam, że właśnie po czymś takim powinno się oceniać powieść.
Jednak, gdybym zastosowała tę zasadę w tym przypadku, historia stworzona przez
pana McNisha wypadłaby blado. Koniec był nijaki i… wybaczcie, że użyję tego
słowa jeszcze raz, przewidywalny. Wiadomo było mniej więcej od połowy książki,
jak się ona skończy.
Moja ocena:
6/10
Ciekawa, pełna dynamizmu, ale bez nieprzewidzianych zwrotów
akcji, moim zdaniem nie zasługuje na lepszą ocenę. Jest jedną z niewielu
pozycji, w której nie ma wątku romantycznego, co trochę poprawia jej status pod
względem oryginalności, według mnie. Chętnie dowiem się, co myślą o niej inni.