wtorek, 17 września 2013

24. "Anioł" Cliff McNish



Info:
Autor: Cliff McNish
Tytuł: Anioł
Tytuł oryginału: Angel
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 288

O Aniele dowiedziałam się z notki na blogu Secret Books, a że miałam w tamtym czasie trochę wolnej gotówki, postanowiłam zakupić tę i jeszcze trzy inne pozycje z wydawnictwa Nasza Księgarnia. Elementem decydującym w tej kwestii była oczywiście okładka. Z tym, że po przeczytaniu książki wydaje mi się, że nie do końca do niej pasuje.

Frayę poznajemy, gdy ma osiem lat i wierzy w anioły. Co więcej, ona je widzi, przez co wszyscy uznają, że dziewczynka nie jest całkiem zdrowa na umyśle i zamykają ją w szpitalu. Fraya w końcu wierzy im, że tak naprawdę to były tylko wytwory jej wyobraźni i kiedy w wieku czternastu lat dziewczyna widzi czarnego anioła, stara się wmówić sobie, że to tylko halucynacja. W końcu jednak okazuje się, że ma dar, który umożliwia jej widzenie aniołów i rozmawianie z nimi. Jeden z nich daje dziewczynie możliwość zostania tą uskrzydloną istotą. Postawiony przed nią wybór jest trudny, ale dziewczyna wie, co wybierze. Nie wyobraża sobie jednak, jakie to niesie za sobą konsekwencje.

Anioł  to w zasadzie pierwsza książka o tych boskich istotach, jaką czytałam i szczerze powiem, że nie wywołała we mnie jakichś większych emocji. Owszem, wciągnęła, ponieważ akcja toczyła się w dobrym tempie, nie za szybko, nie za wolno i trzymała w napięciu, jednak tak ogólnie rzecz biorąc nie miała w sobie nic nadzwyczajnego. Powiem więcej, była zbyt przewidywalna.

Jak wiecie, nie lubię, gdy bohater ma mniej lat niż wskazywałoby na to jego zachowanie. Jednak w tym przypadku, choć Fraya jest czternastolatką, nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Dziewczyna przejawia cechy takie jak ufność, strach i litość, w większych ilościach niż ludzie starsi od niej. Wiek bohaterki nie kuł mnie więc tak w oczy jak w przypadku książek Ally Carter (których recenzje znajdziecie w archiwum na początku sierpnia).

Zadziwiła mnie jednak prostota powieści. Autor wydaje się być całkiem pozbawiony ambicji wstrząśnięcia czytelnikiem. Owszem, były momenty, w których łzy kręciły mi się w oczach, ale do tego prowadziła cała akcja, nie mogło wydarzyć się nic innego i łatwo to było przewidzieć. Dlatego powieść, choć ciekawa i dynamiczna, traci część swojej niesamowitości właśnie poprzez przewidywalność.

W większości książek, które czytałam koniec był zaskakujący i zawsze uważałam, że właśnie po czymś takim powinno się oceniać powieść. Jednak, gdybym zastosowała tę zasadę w tym przypadku, historia stworzona przez pana McNisha wypadłaby blado. Koniec był nijaki i… wybaczcie, że użyję tego słowa jeszcze raz, przewidywalny. Wiadomo było mniej więcej od połowy książki, jak się ona skończy.

            Moja ocena: 6/10

Ciekawa, pełna dynamizmu, ale bez nieprzewidzianych zwrotów akcji, moim zdaniem nie zasługuje na lepszą ocenę. Jest jedną z niewielu pozycji, w której nie ma wątku romantycznego, co trochę poprawia jej status pod względem oryginalności, według mnie. Chętnie dowiem się, co myślą o niej inni.