niedziela, 5 stycznia 2014

50. "Srebrnowłosa" Kaja Wasilewska

Info:
Autor: Kaja Wasilewska
Tytuł: Srebrnowłosa
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2013
Liczba  stron: 394

Zauważyłam, że cierpię na bardzo poważne i powszechne, niestety, przekonanie (chociaż nie wiem, czy na przekonanie można cierpieć), że polscy debiutujący autorzy nie mogą napisać niczego dobrego. To zawsze kładzie się szerokim cieniem na powieści, które czytam, bo jeżeli sięgam po znanego pisarza, który wywodzi się z mojego kraju, wiem, że musiał zasłynąć czymś pozytywnym, skoro ma taką sławę. To dla mnie sygnał, że całkiem zły nie może być. Inaczej sprawa się ma z początkującymi autorami. Nie mają opinii wystawionej przez społeczeństwo. Po prostu oddają się pod sąd tych, którzy tę opinię dopiero będą formować. I w przypadku Srebrnowłosej również miałam poważne obawy, co do tego, czy to w ogóle wato czytać. Czy nie okaże się ona tylko nieudolną kopią tego, co już było.

Grantina to miasto jak wiele innych, położone na wyspie, w którym brutalne rządy wśród najniższych klas społecznych sprawuje Straż, a wyższe żyją w harmonii i wspólnej pogardzie dla obdartych przedstawicieli szeroko pojętej biedoty. Kierują tym wszystkim na zmianę trzy Klany Róż: Błękitna, Czerwona oraz Czarna. Nie martwią się one zbytnio losem wilantów, klasy, do której zaliczani są uliczni grajkowie i iluzjoniści, pomniejsi handlarze, drobni złodzieje oraz niegroźne szumowiny. Marika, tancerka i aktorka, uwielbiana przez dzieci, jest znajdą. Nie wie, kim byli jej rodzice. Jej cechą charakterystyczną są srebrne włosy. Dziewczyna nie przeczuwa, co przyniesie jej przyszłość, chociaż nocne bóle są tak silne, że podejrzewa u siebie poważną chorobę. Nie ma też pojęcia, że Klany Róż od czternastu lat poszukują Nienarodzonego, smoka, który, według legendy, obejmie władzę nad miastem i posiądzie taką potęgę, o jakiej wszyscy inni mogą sobie tylko pomarzyć.

Już od pierwszych stron miałam wrażenie, że znam już tych bohaterów. Nie musiałam się z nimi witać ani utożsamiać, bo czułam, że te etapy już dawno mam za sobą. Przyznam się szczerze, że jeszcze nigdy nie zareagowałam podobnie. Już samo to wzbudziło moją czujność, chociaż z drugiej strony podświadomie wiedziałam, że nic nie może mnie zaskoczyć. Cóż, myliłam się. Autorka zabrała mnie w świat pełen intryg i ciemnych uliczek. Akcja prawie od samego początku płynęła wartkim strumieniem, który z biegiem czasu tylko nabierał prędkości. Nie znajdzie się tu przydługich opisów natury, rozwlekłych wątków romantycznych ani nic nieznaczących sytuacji. Wszystko ma tu swój cel i zgodnie prowadzi do końca.

Sama Marika, główna bohaterka, zasługuje na co najmniej gwizd podziwu. Jest silna, bo tak wychowało ją środowisko, w którym żyła. Nie było miejsca na łzy, słabość czy choćby okazywanie swoich prawdziwych uczuć w czasie zagrożenia. Dziewczyna, choć tylko kilkunastoletnia, może poszczycić się pełnym opanowaniem. Nie pozwala nikomu sobą pomiatać, nawet kiedy jej życie zależy od jednego ciosu mieczem, nie traci rezonu. Jednak, nie jest to ślepe nastawienie „na anty”. Marika potrafi odpuścić, kiedy widzi, że i tak nic nie wskóra. Stara się kalkulować wszystko, pozwalając czasem, by to instynkt przejął nad nią kontrolę.

Ale jak na razie, nie ma tu nic fantastycznego, a Srebrnowłosą można jak najbardziej do tego gatunku zaliczyć. Dlaczego? Przez smoki. Wśród mieszkańców miasta, tych z klas średnich i niskich, panuje przekonanie, że to krwiożercze i pozbawione rozumu maszyny do zabijania. Napawają ich one wszechogarniającym strachem, chociaż tak naprawdę większość z nich w swoim życiu w ogóle nie widziało choćby jednego smoka. Tylko Klany Róż i nieliczne rodziny szlacheckie znają legendę o Nienarodzonym. Jednak ten cały czas pozostaje nieuchwytny. Nikt nie wie, kim on jest i gdzie mogą go znaleźć, a legenda bardzo wyraźnie mówi, że ten, kto wraz z Nienarodzonym otworzy Bramę, posiądzie olbrzymią potęgę. Perspektywa jest więc ogromnie kusząca.

Tutaj, jak w większości powieści fantastycznych, obecny jest motyw walki dobra ze złem. Jeśli chodzi o tę historię, do bitwy dochodzi między „swoimi”, że się tak wyrażę, z tego względu, że Klany bardzo wyraźnie odcinają się od reszty społeczeństwa. I nie jest ona (ta bitwa) tylko powtórzeniem znanego schematu. W przypadku Srebrnowłosej, jej nieprzewidywalność doprowadzała mnie momentami do szału. Wtedy, kiedy według mnie i wszelkich przewidywań, dobro powinno pomieszać szyki złu, działo się zupełnie na odwrót. Albo po prostu kilka chwil później. Przez jeden strasznie długi moment bałam się, że „ci źli” wygrają. Zresztą, wszystko na to wskazywało. A potem... nie, to trzeba po prostu przeczytać.

Pędziłam przez kolejne strony tej powieści jak burza, nie zatrzymywałam się, wykorzystywałam każdą chwilę żeby tylko przewrócić jeszcze jedną stronę. A kiedy okazało się, że to już okładka, moje zdumienie i rozpacz nie miało granic. Z jednej strony byłam wściekła, że akurat w takim momencie muszę rozstać się z Mariką, Hrabią, Orieniem i Orianem, a z drugiej trochę rozumiałam autorkę, dlaczego tak zrobiła. Gdyby napisała zakończenie do końca, że tak powiem, nie byłoby miejsca na wyobraźnię czytelnika, a tak... Tylko bardzo żałuję, że nie wiem, jak skończył się ten nikły wątek romantyczny. To znaczy, kto w końcu poślubił Marikę. Ale w sumie ona miała piętnaście lat, jeszcze jest czas do małżeństwa...

       Moja ocena: 10/10

Zazwyczaj, kiedy oceniam tak powieść, znaczy, że miała błyskotliwy (o ile to możliwe) wątek romantyczny albo nieprzewidywalną akcję, albo odznaczyła się czymś rzadko w książkach jej podobnych spotykanym. W tym wypadku po prostu nie mogę znaleźć nic, co mogłabym skrytykować. Srebrnowłosa to powieść tajemnicza, intrygująca, a przy tym oryginalna. Nie powtarza schematów, tak jak ja komplementów :)

Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję Wydawnictwu Novae Res!


Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Czytam fantastykę :)