wtorek, 21 stycznia 2014

54. "Ciepłe ciała" Isaac Marion

Info:
Autor: Isaac Marion
Tytuł: Ciepłe ciała
Tytuł oryginalny: Warm Bodies
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 308

Dostałam ją z wymiany i szczerze powiem, że wiedziałam o niej tylko tyle, że jest o zombie. Jej oceny wahają się od bardzo dobrych do beznadziejnych, więc stwierdziłam, że sama się przekonam, z którymi się zgadzam.

R jest jednym z wielu Martwych. Sunie przez „życie”, zabija, by nie umrzeć… Jego codzienność jest tak szara jak jego skóra i oczy. Nagle poznaje Julie, jedną z Żywych. I, co dziwniejsze, nie czuje ochoty, żeby ją zjeść. W bezbarwnym życiu R zaczynają pokazywać się przebłyski kolorowych momentów i wszystkie one zawierają Julie. Czy z R jest coś nie tak? Może nie tylko on zaczyna czuć potrzebę posiadania bijącego serca i zaróżowionej skóry? W każdym razie przeczuwa, że dojdzie tam, gdzie nie był jeszcze żaden z zombie.

Znam wiele książek o zombie. W każdej te stwory są opisane w inny sposób, ale mają jedną cechę wspólną: są bezmyślnymi i kierującymi się instynktem zwierzętami. Pan Marion łamie tę niepisaną zasadę. Stwarza zombie, który nie tylko myśli, ale i czuje. Wie, że to co robi jest złe i przynosi innym cierpienie. Co więcej, nie potrafi przegonić myśli, że mógłby się zmienić, gdyby tylko miał naprawdę silną motywację.

Z początku Ciepłe ciała kojarzyły mi się trochę z sytuacją, gdy chory umysłowo mężczyzna zaleca się do zdrowej kobiety, ale szybko przekonałam się, że tutaj walka nie jest aż tak beznadziejna. Bo chociaż R w mojej wyobraźni nie różnił się zbyt od serialowych wizerunków zombie (spleśniała skóra, wyciągnięte przed siebie ręce, zapadnięte oczy i jęki), Julie traktuje go jak człowieka. Z początku było to dla mnie zupełnie nie do pomyślenia, ale z czasem się do tego przyzwyczaiłam.

W Ciepłych ciałach nie jest wyjaśniona przeszłość zombie, czyli to, jak stały się tym, czym się stały i jakie są związane z tym ograniczenia. Nie wiadomo dlaczego R ma tak głębokie myśli, a pozostali cały czas są bezmyślnymi kierowcami własnych ciał. Również to, co stało się w końcówce powieści w żaden sposób nie jest wyjaśnione i czytelnik może się jedynie domyślać, o co w ogóle w tym chodziło.
Poza tym książka wydała mi się raczej nudnawa. Najgorsze, że nie potrafię tego uzasadnić. Po prostu, mimo całkiem w porządku fabuły, sporego dreszczyku emocji, nie mogę powiedzieć, że czytałam ją z zapartym tchem. Owszem, z przyjemnością (jeśli pominąć częste literówki, przez które miałam ochotę rzucić książką), ale bez specjalnego zapału. Wydała mi się taka… łatwa, melodramatyczna i bez polotu. Chociaż muszę przyznać, że za oryginalność należą się Autorowi gromkie brawa (jeśli przymknąć oko na delikatne podobieństwo do Intruza Stephenie Meyer)

       Moja ocena: 6/10

Ciepłe ciała są takim świeżym powiewem, jeśli chodzi o kwestię zombie. Nie natknęłam się na powieść, która opisywałaby tak powszechną tematykę w tak odmienny sposób i polecam ją wszystkim, którzy cenią sobie oryginalność i romansy między życiem a śmiercią.



Recenzja bierze udział w wyzwaniu Czytam fantastykę, Book Lovers i Urban fantasy! :)