sobota, 18 stycznia 2014

53. "Przepaść samobójców" Marta Grzebuła

Info:
Autor: Marta Grzebuła
Tytuł: Przepaść samobójców
Wydawnictwo: e-bookowo.pl
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 348

Pierwszy raz w życiu miałam możliwość przeczytania książki przed korektą. Byłam nastawiona bardzo pozytywnie, chociaż domyślałam się, że niektóre błędy mogą być tak rażące, że będę miała ochotę rzucić książką. Nic jednak nie mogło przygotować mnie na to, co dostałam w Przepaści samobójców. Ale, sama chciałam. Ostrzegano mnie przed błędami, więc teraz mogę mieć pretensje jedynie do siebie.

Akcja powieści dzieje się w znacznej części we wsi, której nazwy nie podano. Tam, na wzgórzu, stoi dom, o którym wiele osób mówi, że jest przeklęty. Wszyscy omijają go szerokim łukiem, co nie jest trudne, biorąc pod uwagę, że znajduje się on na uboczu, kiedy nagle okazuje się, że kupił go jakiś młody mężczyzna. Artur od razu po przyjeździe do swojego nowego mieszkania poznaje Anetę, niesamowitą dziewczynę z sąsiedztwa, która pomaga jemu i jego przyjaciołom w remoncie. Bohater, który w tej wsi widział idealne miejsce ucieczki od demonów poprzedniego życia, nie zdaje sobie sprawy z tego, że tak naprawdę dopiero je obudził. Zazdrość i ból odrzucenia to najlepsze motory zbrodni zazwyczaj dokonywanych na najbliższych, nie na samym zainteresowanym.

Przyznam się szczerze, że tę książkę wybrałam w ciemno. Wiedziałam jedynie, że zalicza się ją do powieści kryminalnych i to mi wystarczyło. Nawet nie zajrzałam do opisu, jak zwykle zresztą, ale teraz widzę, że to był błąd. Mógł mnie on choć trochę zaznajomić ze stylem autorki, który tak daleko odbiegał od moich gustów, że nie mogłam przez kilkanaście początkowych stron skupić się na akcji książki. Wydarzenia przeplatane są z bardzo poetyckimi i plastycznymi porównaniami, a większe wątki zakańczane są na zasadzie schematu opartego na pytaniu narratora do czytelników (coś typu: „Lecz czy [bohater] miał rację?”) i odpowiedzi złożonej z podkreślenia tego, że wszystko ujawni czas. Owszem, na początku wydało mi się to całkiem pomysłowe, ale kiedy przeczytałam coś takiego po raz któryś z kolei, walczyłam ze sobą, żeby czytać dalej.

Bohaterowie w tej powieści nie sprawiają wrażenia zbyt dopracowanych. To standardowe, szklane postacie, które dzielą się na dobrych, złych i tych, którzy ze złych stali się dobrymi. Wszystkie pozytywne osoby odnoszą się do siebie z miłością i sympatią, nigdy się nie kłócą (oprócz jednego razu, ale wyjątek stanowi regułę) i ogółem króluje atmosfera zielonej łączki z kucykami skaczącymi po tęczy. Wszystkich negatywnych bohaterów traktują z nieskrywaną pogardą, jakby to byli podludzie, niezasługujący nawet na wybaczenie, a wolny czas spędzają głównie na jedzeniu, spaniu albo piciu kawy. Ich uczucia są łatwe do przewidzenia, ale nie ma w nich nic naturalnego ani zaskakującego (chociaż wiem, że to się w pewien sposób wyklucza).

Może się nie znam, ale dla mnie w książce określanej jako kryminał powinny przeważać wątki detektywistyczne i momenty grozy, a nie, jak w przypadku Przepaści samobójców, elementy romantyczne. Tak, ponad połowa stron tej książki poświęcona jest miłości i przyjaźni. Akcja, która przyprawia o choć dreszczyk emocji zaczyna się dopiero, gdy minie się już trzy czwarte powieści. Chociaż, jeżeli chodzi o te wątki miłosne, trzeba przyznać, że autorka ma talent. To znaczy, owszem, były one banalne i przewidywalne, ale za to bardzo realne i przyjemnie się je czytało. Co do momentów grozy... Sam pomysł na historię mrożącą krew w żyłach był całkiem dobry, ale kiedy ktoś sięga po powieść kryminalną, oczekuje, że akcja będzie ostro zakręcała, a przede wszystkim, że wątki romantyczne nie wejdą w paradę elementom śledztwa. A tak jest niestety w tym przypadku.

Jednak, żeby nie było, że tak historia ma same minusy, muszę przyznać, że ostatnie kilkadziesiąt stron było godne thrillera. Tutaj rzeczywiście działo się dużo, nic nie było pewne, a romans ustąpił miejsca niestałemu kryminałowi. Tylko samiutkie zakończenie z powrotem przypomniało mi o wcześniejszych zdarzeniach, które z tym gatunkiem mają stosunkowo niewiele wspólnego. Jednak szczególnie spodobało mi się umieszczenie niejednoznacznej sytuacji z końcówki w prologu, a potem rozwinięcie jej. Tak, to był bardzo dobry pomysł, szkoda, że jeden z niewielu.

       Moja ocena: 3/10

To pierwsza powieść tej autorki i chyba niestety ostatnia, po jaką sięgnęłam. Bardzo się zawiodłam, chociaż uważam, że autorka ma zadatki na dobrą pisarkę. Wystarczy spojrzeć na same pomysły. Z realizacją jest już znacznie gorzej, ale to przecież nie wyklucza poprawy. Mimo, że nie polecam Przepaści samobójców tym, którzy oczkują trzymającego w napięciu kryminału, nawołuję do fanów romansów i powieści obyczajowych: to pozycja dla Was. A autorce jednak radzę trzymać się z daleka od historii grozy.


Za możliwość zapoznania się z książką, dziękuję organizatorom akcji „Polacy nie gęsi i swoich autorów mają” oraz Autorce.



Recenzja bierze udział w wyzwaniu Book Lovers.