Info:
Autor:
N.K. Jemisin
Tytuł:
Zabójczy Księżyc
Tytuł
oryginalny:
The Killing Moon
Wydawnictwo:
Akurat
Rok
wydania:
2014
Liczba
stron: 448
Po wielu problemach związanych z otrzymaniem przeze mnie tej
książki, w końcu zagościła ona na mojej półce „do
przeczytania”. Zabrałam się za nią czym prędzej, ponieważ
opis, który wyjątkowo przeczytałam, zaciekawił mnie. Sugerował
całkiem nową odsłonę znanej wszystkim fantastyki, poza tym zawsze
interesowały mnie historie oparte na snach. Bo w snach może się
wydarzyć dosłownie wszystko i nie ma sensu szukać tam logiki.
Dlatego z olbrzymim zapałem wzięłam się za poznawanie świata
stworzonego przez panią Jemisin.
Tam, gdzie nie docierają promienie Śniącej Luny, zbieracze
odprowadzają dusze na wieczny spoczynek w krainie snów. Każdy wie,
że prędzej czy później przyjdzie kolej także na niego, więc w
Gujaarehu panuje niczym niezmącony spokój. Jednak, pod pozorem ładu
i porządku, zawiera się umowy o treściach, które mogłyby
przerazić znaczną część mieszkańców miasta. Z początku ta
konspiracja działa bez zarzutu, jednak gdy zaczynają pojawiać się
plotki, że na ulice wyszedł Kosiarz, wszystko zaczyna się walić.
Ten potwór, uważany dotychczas jedynie bohatera bajek opowiadanych
niegrzecznym dzieciom, jest straszniejszy niż najgorszy koszmar. Nie
sposób się przed nim uchronić, bo przychodzi tylko we śnie...
Specjalnie nie wspomniałam nic o głównych bohaterach, bo jest ich
w sumie troje i ich role pod koniec książki są zupełnie inne niż
na jej początku. To jeden z nieodłącznych elementów tej historii.
Jest nieprzewidywalna, a to, co wydaje się dobre, często takie nie
jest. I chociaż nie mogę powiedzieć, że akcja powala swoim
tempem, to na pewno zaskakuje i wzrusza. Obok zwyczajnych wydarzeń
codziennego życia toczą się polityczne zagrywki, a te zazwyczaj
nie należą do zbyt emocjonujących.
Jednak
tym, co urzekło mnie w Zabójczym
Księżycu
były emocje, którymi dosłownie ocieka każda kartka powieści.
Autorka przedstawiła mnóstwo rodzajów wiary, przywiązania,
przyjaźni, nienawiści, chciwości i wielu, wielu innych uczuć,
które każdy z nas zna. Jednocześnie nie przemieniła opowiadanej
historii w rzewny melodramat, co uważam za spory sukces. Emocje
ukazane w tej powieści umacniały jedynie obraz zdarzeń i dodawały
im głębi. Dlatego nie ma tu problemu z brakiem możliwości
utożsamienia się z bohaterami, bo są to postacie pełnokrwiste i
realistyczne. Ślepo idą za wartościami wpojonymi w dzieciństwie,
ale zaczynają wątpić, zderzając się z rzeczywistością. Robią
więc wszystko, by przetrwać w świecie pełnym nieetycznych intryg
i przemilczanych prawd.
Miałam nie pisać zbyt wiele o bohaterach, jednak postanowiłam
przedstawić chociażby kilkoro z nich. Pierwszym, który od razu
rzuca się w oczy, jest zbieracz Ehiru, około czterdziestoletni (na
ile zdołałam się zorientować) mężczyzna, który uważa swoją
ścieżkę za życiowy cel i za żadne skarby nie przyjmuje tłumaczeń
swoich ofiar (chociaż dla niego nie są to ofiary), że kapłanie z
Hetawy go wykorzystują. Jest mentorem nastoletniego Nijiriego,
praktykanta, który dopiero co został zbieraczem. Między nimi
tworzą się skomplikowane relacje, jak dla mnie nieco niezdrowe,
jednak to tylko moje zdanie, nie każdy musi się z nimi zgadzać.
Trzecim bohaterem, a właściwie bohaterką, na którą najbardziej
zwróciłam uwagę, jest Sunandi, dyplomatka Kisui, kraju
sąsiadującego z Gujaarehem. To ona odsłoni przed dwoma zbieraczami
prawdę otaczającego ich świata i będzie świadkiem dramatów,
jakie będą się rozgrywać między nimi.
Mówiąc o walorach wewnętrznych historii pani Jemisin, nie mogę
przemilczeć faktu, że okładka, która ukrywa tę niesamowitą
treść, bardzo rzuca się w oczy. Od razu sugeruje coś tajemniczego
i dosyć przerażającego, co znacznie wpłynęło na moje
zainteresowanie powieścią. Oprócz tego, że na pierwszym planie
znajduje się kaptur, który nie skrywa żadnej twarzy, to jeszcze
pod spodem widać kawałek miasta. Nie wiadomo, co to za miasto –
nie da się go przyrównać do żadnego z dzisiejszych. Dopiero w
trakcie czytania wychodzi na jaw, że jest to prawdopodobnie jakaś
miejscowość położona na obszarze dzisiejszego Egiptu. Co prawda,
napisała o tym sama autorka w rozdziale „Od autorki”, jednak
można się tego domyślić, biorąc pod uwagę to, że bohaterowie
chodzą po ulicach odziani jedynie w przepaski biodrowe.
Moja
ocena: 8/10
Zaskoczyła mnie ta powieść. Spodziewałam się bardziej
emocjonujących przygód, przeplatanych zaskakującymi zwrotami
akcji, a otrzymałam historię opisującą bardziej wewnętrzne
przeżycia. Cóż, nie każdemu pewnie przypadnie to do gustu, jednak
uważam, że każdy powinien zapoznać się z tą książką, żeby
zobaczyć tę ogromną siłę wrodzonych uczuć.
Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję
Wydawnictwu Akurat!
Recenzja bierze udział w wyzwaniach Czytam fantastykę oraz
Czytam opasłe tomiska.