środa, 12 lutego 2014

58. "Zabójczy Księżyc" N.K. Jemisin


Info:
Autor: N.K. Jemisin
Tytuł: Zabójczy Księżyc
Tytuł oryginalny: The Killing Moon
Wydawnictwo: Akurat
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 448

Po wielu problemach związanych z otrzymaniem przeze mnie tej książki, w końcu zagościła ona na mojej półce „do przeczytania”. Zabrałam się za nią czym prędzej, ponieważ opis, który wyjątkowo przeczytałam, zaciekawił mnie. Sugerował całkiem nową odsłonę znanej wszystkim fantastyki, poza tym zawsze interesowały mnie historie oparte na snach. Bo w snach może się wydarzyć dosłownie wszystko i nie ma sensu szukać tam logiki. Dlatego z olbrzymim zapałem wzięłam się za poznawanie świata stworzonego przez panią Jemisin.


Tam, gdzie nie docierają promienie Śniącej Luny, zbieracze odprowadzają dusze na wieczny spoczynek w krainie snów. Każdy wie, że prędzej czy później przyjdzie kolej także na niego, więc w Gujaarehu panuje niczym niezmącony spokój. Jednak, pod pozorem ładu i porządku, zawiera się umowy o treściach, które mogłyby przerazić znaczną część mieszkańców miasta. Z początku ta konspiracja działa bez zarzutu, jednak gdy zaczynają pojawiać się plotki, że na ulice wyszedł Kosiarz, wszystko zaczyna się walić. Ten potwór, uważany dotychczas jedynie bohatera bajek opowiadanych niegrzecznym dzieciom, jest straszniejszy niż najgorszy koszmar. Nie sposób się przed nim uchronić, bo przychodzi tylko we śnie...

Specjalnie nie wspomniałam nic o głównych bohaterach, bo jest ich w sumie troje i ich role pod koniec książki są zupełnie inne niż na jej początku. To jeden z nieodłącznych elementów tej historii. Jest nieprzewidywalna, a to, co wydaje się dobre, często takie nie jest. I chociaż nie mogę powiedzieć, że akcja powala swoim tempem, to na pewno zaskakuje i wzrusza. Obok zwyczajnych wydarzeń codziennego życia toczą się polityczne zagrywki, a te zazwyczaj nie należą do zbyt emocjonujących.

Jednak tym, co urzekło mnie w Zabójczym Księżycu były emocje, którymi dosłownie ocieka każda kartka powieści. Autorka przedstawiła mnóstwo rodzajów wiary, przywiązania, przyjaźni, nienawiści, chciwości i wielu, wielu innych uczuć, które każdy z nas zna. Jednocześnie nie przemieniła opowiadanej historii w rzewny melodramat, co uważam za spory sukces. Emocje ukazane w tej powieści umacniały jedynie obraz zdarzeń i dodawały im głębi. Dlatego nie ma tu problemu z brakiem możliwości utożsamienia się z bohaterami, bo są to postacie pełnokrwiste i realistyczne. Ślepo idą za wartościami wpojonymi w dzieciństwie, ale zaczynają wątpić, zderzając się z rzeczywistością. Robią więc wszystko, by przetrwać w świecie pełnym nieetycznych intryg i przemilczanych prawd.

Miałam nie pisać zbyt wiele o bohaterach, jednak postanowiłam przedstawić chociażby kilkoro z nich. Pierwszym, który od razu rzuca się w oczy, jest zbieracz Ehiru, około czterdziestoletni (na ile zdołałam się zorientować) mężczyzna, który uważa swoją ścieżkę za życiowy cel i za żadne skarby nie przyjmuje tłumaczeń swoich ofiar (chociaż dla niego nie są to ofiary), że kapłanie z Hetawy go wykorzystują. Jest mentorem nastoletniego Nijiriego, praktykanta, który dopiero co został zbieraczem. Między nimi tworzą się skomplikowane relacje, jak dla mnie nieco niezdrowe, jednak to tylko moje zdanie, nie każdy musi się z nimi zgadzać. Trzecim bohaterem, a właściwie bohaterką, na którą najbardziej zwróciłam uwagę, jest Sunandi, dyplomatka Kisui, kraju sąsiadującego z Gujaarehem. To ona odsłoni przed dwoma zbieraczami prawdę otaczającego ich świata i będzie świadkiem dramatów, jakie będą się rozgrywać między nimi.

Mówiąc o walorach wewnętrznych historii pani Jemisin, nie mogę przemilczeć faktu, że okładka, która ukrywa tę niesamowitą treść, bardzo rzuca się w oczy. Od razu sugeruje coś tajemniczego i dosyć przerażającego, co znacznie wpłynęło na moje zainteresowanie powieścią. Oprócz tego, że na pierwszym planie znajduje się kaptur, który nie skrywa żadnej twarzy, to jeszcze pod spodem widać kawałek miasta. Nie wiadomo, co to za miasto – nie da się go przyrównać do żadnego z dzisiejszych. Dopiero w trakcie czytania wychodzi na jaw, że jest to prawdopodobnie jakaś miejscowość położona na obszarze dzisiejszego Egiptu. Co prawda, napisała o tym sama autorka w rozdziale „Od autorki”, jednak można się tego domyślić, biorąc pod uwagę to, że bohaterowie chodzą po ulicach odziani jedynie w przepaski biodrowe.

       Moja ocena: 8/10

Zaskoczyła mnie ta powieść. Spodziewałam się bardziej emocjonujących przygód, przeplatanych zaskakującymi zwrotami akcji, a otrzymałam historię opisującą bardziej wewnętrzne przeżycia. Cóż, nie każdemu pewnie przypadnie to do gustu, jednak uważam, że każdy powinien zapoznać się z tą książką, żeby zobaczyć tę ogromną siłę wrodzonych uczuć.


Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję Wydawnictwu Akurat!

Recenzja bierze udział w wyzwaniach Czytam fantastykę oraz Czytam opasłe tomiska.