Info:
Autor:
Stephen Miller
Tytuł:
Wysłanniczka
Tytuł
oryginału: The Messenger
Wydawnictwo:
Muza
Data
premiery: 19.02.2014
Liczba
stron: 448
Ostatnio
zwracam większą uwagę na powieści
kryminalno-sensacyjno-thrillerowe niż na fantastykę czy
obyczajówki. Nie wiem, z czego to się bierze, chociaż zauważyłam,
że coraz mniejszą frajdę sprawia mi czytanie o strzelaniu i
zagadkach... Coraz częściej patrzę na swoją półkę w kierunku
pozycji, które niosą ze sobą obietnicę świetnej zabawy w
nieznanym świecie, ale coś jest w gatunku, do jakiego należy
Wysłanniczka,
inaczej bym jej przecież nie przeczytała w ciągu zaledwie kilku
dni...
Szesnaście dni. Tyle ma Daria na dokończenie dzieła, które
zlecili jej jacyś ludzie. Nawet ich nie zna, ale skoro powiedzieli,
że jej pomoc warunkuje godziwy byt jej rodzinie w odległym kraju,
zgodziła się na wszystko, co kazali jej zrobić. Przemieniła się
z wyznawczyni islamu w zwyczajną Włoszkę, by skończyć jako
terrorystka-samobójczyni. Niewielu było takich, co się zgodzili.
Umierać w męczarniach, na terenie obcego kraju? Co innego zginąć
w wybuchu - przynajmniej szybko i bezboleśnie. W przypadku bycia
nosicielem zabójczego wirusa, który powoduje tak dotkliwe objawy,
że zarażony umiera od samego drapania się, luksusu przyjemnej
śmierci nie ma... Ale czego nie robi się w imię Boga?
Wyjątkowo
okładka nie miała zbyt wielkiego znaczenia w wyborze tej książki.
Zadecydował opis. Czytałam już całkiem sporo książek o
tematyce, która sugerowałaby koniec świata, więc bardzo zdziwiłam
się, że to tak naprawdę pierwsza, która traktuje o broni
biologicznej. To, jak napisał sam autor w podziękowaniach, „tani,
technologicznie osiągalny i we wstępnej fazie prawie nie do
wykrycia”
rodzaj terroryzmu. We mnie wzbudził niejaką fascynację, choć
również przerażenie, biorąc pod uwagę to, jak łatwo można
przeprowadzić taki atak, a ofiary nic o tym nie wiedzą, aż do
momentu, gdy jest za późno...
Sama Daria, główna bohaterka powieści, jest osobą niezwykle
ciekawą. Z początku dałaby się pokroić za słuszność swoich
czynów, jednak z czasem... ten osąd ulega zmianie. Czytelnik jest
świadkiem jej przemiany wewnętrznej, więc może czuć, że w
pewien sposób ma wpływ na jej decyzje i kroki. Z drugiej strony
zupełnie nie ma problemu z utożsamieniem się z bohaterką lub
chociaż żywienia do niej różnych uczuć. Postać ta chyba dla
nikogo nie będzie bez wyrazu. To silna jednostka z kiepskim systemem
wartości, która pod wpływem tzw. bodźców zewnętrznych naprawia
go.
Fabuła powieści podzielona jest na szesnaście dni. Tyle trwa cała
akcja i nie mogę powiedzieć, że to mało. Uważam, że autor
poświęcił sporo czasu na przemyślenie i wydarzeń, i podziału
książki. Jak na dłoni widać dopracowanie bohaterów i zwrotów
akcji, które, choć nie zaskakują czytelnika z prędkością
błyskawicy, wprowadzają element niespodzianki. Nie zawsze
pozytywnej, ale zawsze tak samo szokującej. Nie ma tu rutynowej
walki z czasem, zabawy w kotka i myszkę ani faktów, które pozornie
nie mają ze sobą nic wspólnego, jednak jest coś, czego nie
potrafię nawet dokładnie nazwać. Nie da się tego czegoś ująć w
słowa, trzeba to po prostu poczuć. Ma się wrażenie jakby wszystko
działo się w odpowiednim miejscu i czasie, ustalonym z góry przez
los.
Moja
ocena: 9/10
Jedna z lepszych książek
sensacyjnych, jakie ostatnio czytałam. Zaskoczyła mnie pozytywnie,
nie spodziewałam się ani takiego zakończenia, ani takich emocji.
Naprawdę, uważam, że autorowi należą się wielkie brawa. A,że
nie jest to jego jedyna książka, zamierzam poszukać innych i
zobaczyć, czy znajdą się lepsze od tej. Polecam szczególnie tym,
którzy nie gardzą realizmem.
Za
możliwość zapoznania się z książką dziękuję Wydawnictwu Muza.
Recenzja
bierze udział w wyzwaniu: Czytam opasłe tomiska
___________________________
I chciałabym Wam przypomnieć o konkursie, który przerodził się w rozdawajko-konkurs! Teraz łatwiej wygrać najnowszą powieść p. Agnieszki Lingas-Łoniewskiej Brudny świat!! Wystarczy kliknąć :)