środa, 19 lutego 2014

59. PREMIEROWO: "Wysłanniczka" Stephen Miller


Info:
Autor: Stephen Miller
Tytuł: Wysłanniczka
Tytuł oryginału: The Messenger
Wydawnictwo: Muza
Data premiery: 19.02.2014
Liczba stron: 448

Ostatnio zwracam większą uwagę na powieści kryminalno-sensacyjno-thrillerowe niż na fantastykę czy obyczajówki. Nie wiem, z czego to się bierze, chociaż zauważyłam, że coraz mniejszą frajdę sprawia mi czytanie o strzelaniu i zagadkach... Coraz częściej patrzę na swoją półkę w kierunku pozycji, które niosą ze sobą obietnicę świetnej zabawy w nieznanym świecie, ale coś jest w gatunku, do jakiego należy Wysłanniczka, inaczej bym jej przecież nie przeczytała w ciągu zaledwie kilku dni...


Szesnaście dni. Tyle ma Daria na dokończenie dzieła, które zlecili jej jacyś ludzie. Nawet ich nie zna, ale skoro powiedzieli, że jej pomoc warunkuje godziwy byt jej rodzinie w odległym kraju, zgodziła się na wszystko, co kazali jej zrobić. Przemieniła się z wyznawczyni islamu w zwyczajną Włoszkę, by skończyć jako terrorystka-samobójczyni. Niewielu było takich, co się zgodzili. Umierać w męczarniach, na terenie obcego kraju? Co innego zginąć w wybuchu - przynajmniej szybko i bezboleśnie. W przypadku bycia nosicielem zabójczego wirusa, który powoduje tak dotkliwe objawy, że zarażony umiera od samego drapania się, luksusu przyjemnej śmierci nie ma... Ale czego nie robi się w imię Boga?

Wyjątkowo okładka nie miała zbyt wielkiego znaczenia w wyborze tej książki. Zadecydował opis. Czytałam już całkiem sporo książek o tematyce, która sugerowałaby koniec świata, więc bardzo zdziwiłam się, że to tak naprawdę pierwsza, która traktuje o broni biologicznej. To, jak napisał sam autor w podziękowaniach, „tani, technologicznie osiągalny i we wstępnej fazie prawie nie do wykrycia” rodzaj terroryzmu. We mnie wzbudził niejaką fascynację, choć również przerażenie, biorąc pod uwagę to, jak łatwo można przeprowadzić taki atak, a ofiary nic o tym nie wiedzą, aż do momentu, gdy jest za późno...

Sama Daria, główna bohaterka powieści, jest osobą niezwykle ciekawą. Z początku dałaby się pokroić za słuszność swoich czynów, jednak z czasem... ten osąd ulega zmianie. Czytelnik jest świadkiem jej przemiany wewnętrznej, więc może czuć, że w pewien sposób ma wpływ na jej decyzje i kroki. Z drugiej strony zupełnie nie ma problemu z utożsamieniem się z bohaterką lub chociaż żywienia do niej różnych uczuć. Postać ta chyba dla nikogo nie będzie bez wyrazu. To silna jednostka z kiepskim systemem wartości, która pod wpływem tzw. bodźców zewnętrznych naprawia go.

Fabuła powieści podzielona jest na szesnaście dni. Tyle trwa cała akcja i nie mogę powiedzieć, że to mało. Uważam, że autor poświęcił sporo czasu na przemyślenie i wydarzeń, i podziału książki. Jak na dłoni widać dopracowanie bohaterów i zwrotów akcji, które, choć nie zaskakują czytelnika z prędkością błyskawicy, wprowadzają element niespodzianki. Nie zawsze pozytywnej, ale zawsze tak samo szokującej. Nie ma tu rutynowej walki z czasem, zabawy w kotka i myszkę ani faktów, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego, jednak jest coś, czego nie potrafię nawet dokładnie nazwać. Nie da się tego czegoś ująć w słowa, trzeba to po prostu poczuć. Ma się wrażenie jakby wszystko działo się w odpowiednim miejscu i czasie, ustalonym z góry przez los.

       Moja ocena: 9/10

Jedna z lepszych książek sensacyjnych, jakie ostatnio czytałam. Zaskoczyła mnie pozytywnie, nie spodziewałam się ani takiego zakończenia, ani takich emocji. Naprawdę, uważam, że autorowi należą się wielkie brawa. A,że nie jest to jego jedyna książka, zamierzam poszukać innych i zobaczyć, czy znajdą się lepsze od tej. Polecam szczególnie tym, którzy nie gardzą realizmem.


Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję Wydawnictwu Muza.



Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Czytam opasłe tomiska


___________________________

 I chciałabym Wam przypomnieć o konkursie, który przerodził się w rozdawajko-konkurs! Teraz łatwiej wygrać najnowszą powieść p. Agnieszki Lingas-Łoniewskiej Brudny świat!! Wystarczy kliknąć :)