niedziela, 23 lutego 2014

60. "Joy" Jonathan Lee


Info:
Autor: Jonathan Lee
Tytuł: Joy
Tytuł oryginału: Joy
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 350

Między mną a okładką Joy zaiskrzyło tuż po premierze. Zachwyciła mnie jej prostota oraz sugestia emocjonującej historii, jaką skrywała. Więc kiedy okazało się, że mogę mieć możliwość przeczytania jej, czym prędzej wykorzystałam tę okazję. Oliwy do ognia dolał również opis, dlatego zupełnie nie potrafiłam pozbyć się niezadowolonego grymasu twarzy, gdy okazało się, że opis jak zwykle nie oddaje tego, o czym jest powieść...


Joy już od dawna planowała ten dzień. Dziesięć lat pracy w jednej firmie, po dwanaście, szesnaście godzin na dobę może naprawdę wykończyć człowieka. Do tego dochodzi jeszcze uczucie, że czegoś cały czas brakuje, chociaż wydawało się wcześniej, że oprócz błyskotliwej kariery do szczęścia nie potrzeba nic więcej. Wszystko starannie przygotowała, zadbała o każdy szczegół i przypilnowała, by nikt jej nie przeszkodził w zrobieniu tego, co zamierzała. Mimo to niektóre okoliczności sprawiają, że nawet to może zaliczyć do rzeczy, które nie udały jej się w życiu. A kiedy w końcu jej wychodzi, okazuje się, że nadal bez zamierzonego skutku...

Jak już wspomniałam, opis wprowadził mnie w błąd. Nie mam mu tego za złe, już dawno nie spotkałam się z takim, który przekazywałby prawdę. Jednak tym razem dosyć mocno zaważyło to na tym, jak odbierałam tę historię. Okazało się bowiem, że emocje, których doświadcza bohaterka, wcale nie są tak jasne. Poza tym już na pierwszych stronach jest powiedziane, o co chodzi w całej książce. Nie zamierzam tu wykładać czarno na białym, bo uważam, że element zaskoczenia, którego zabrakło mi na początku, jest niesamowicie ważny, ale w historii pana Lee z pewnością tego brakuje.

Sama Joy, tytułowa bohaterka, nie wywarła na mnie w zasadzie żadnego wrażenia. Chociaż nie, powinnam raczej napisać, że przez znaczną większość opowieści była mi całkiem obojętna. Pod koniec za to zaczęłam czuć do niej coś w rodzaju współczucia i niezrozumienia... Zupełnie nie potrafiłam pojąć, o co jej tak naprawdę chodziło. Ten wątek autor rozwinął za słabo, jednak można się czegoś tam domyślić. Mimo to, nie jest to pełen obraz tego, co czuje bohaterka.

Cała książka stanowi opis dwudziestu czterech godzin poprzedzających wielką chwilę Joy, przeplatanych rozdziałami zawierającymi odpowiedzi osób ze środowiska bohaterki, które powinny odnosić się do tego, co zrobiła. Powinny, bo w znacznej części nie mają z tym czynem nic wspólnego. Możliwe, że miało to na celu ukazanie tego, jak mało ważna była ona dla swoich kolegów, koleżanek a nawet męża, jednak było to jedynie przyczyną częstego ziewania z mojej strony. Niestety, nijak nie potrafiłam się na początku wdrożyć w stworzoną przez autora historię.

Ale, żeby nie było, że książka dostanie ode mnie dobrą ocenę za nic, muszę przyznać, że od pewnego momentu wszystko zaczęło przyspieszać. Opowieści bohaterów przestały być nużące i rozpoczął się pełny przegląd cech bohaterki. Głównie tych złych, dlatego uważam to za ciekawe. Okazało się bowiem, że Joy, która na początku ukazana została jako ofiara korporacji i życia w pracoholizmie, w rzeczywistości sama raniła ludzi i nie dbała o wyrzuty sumienia. Ponadto bardzo zaskoczył mnie koniec historii. Był taki... nieprzewidywalny... Chyba w najśmielszych snach bym nie wpadła na coś takiego. Wychodzi na to, że końcówka losów Joy, choć znana w zasadzie od początku, miała znaczący wpływ na zadziwiającą scenę na ostatniej stronie. I muszę przyznać, że to w znacznym stopniu zatuszowało poprzednie niedociągnięcia, zmieniając ich wagę do malutkich potknięć.

       Moja ocena 7/10

Ogólne wrażenie, jakie wywarła na mnie ta powieść jest pozytywne. Pomijam już to, co mi się niezbyt podobało, bo, jak już mówiłam, naprawdę nie sądziłam, że autor będzie w stanie zrobić coś takiego. Na plus też działa cały opis życia w korporacji, wszechobecne sztuczne uśmiechy i presja... Tak, to naprawdę „kawał świetnej prozy” (cytat z tylnej okładki, „Literaty Review”).




Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję Wydawnictwu Literackiemu Muza.


_____________

I chciałabym Wam przypomnieć o konkursie, który przerodził się w rozdawajko-konkurs! Teraz łatwiej wygrać najnowszą powieść p. Agnieszki Lingas-Łoniewskiej Brudny świat!! Wystarczy kliknąć :)