Info:
Autor:
Veronica
Roth
Tytuł:
Niezgodna
Tytuł
oryginału:
Divergent
Wydawnictwo:
Amber
Rok
wydania:
2012
Liczba
stron:
352
Numer
tomu: 1
Książkę przeczytałam, bo stwierdziłam, że powinnam to zrobić
zanim pójdę na film. Coś tam niby wcześniej o niej słyszałam,
ale były to zazwyczaj ogólnikowe okrzyki zachwytu. Nie
przywiązywałam więc do nich zbyt wielkiej uwagi. Dopiero, kiedy
pojawiły się plakaty, zaczęłam się bardziej interesować tą
serią. W końcu udało mi się upolować e-booka i aktualnie bardzo
uważnie rozglądam się, czy ktoś nie ma na wymianę wersji
papierowej.
Beatrice jest Altruistką, członkinią frakcji, która specjalizuje
się w bezinteresownej pomocy innym. Stara się być niezauważalna i
żyć zgodnie z przyjętymi przez jej rodzinę zasadami, jednak w
środku czuje, że to nie jest jej świat. Więc kiedy w testach
przynależności jej wynik okazał się być niebyt jednoznaczny,
dziewczyna dokonuje transferu. Postanawia zostać Nieustraszoną i
bronić ludzi przez nieznanym zagrożeniem. Jednak zmiany z tym
związane nie raz zdają się ją przerastać.
Podobno
jest to powieść podobna do Igrzysk
śmierci.
Cóż, rozczaruję wszystkich, którzy przez pryzmat przygód Katniss
i Peety będą chcieli patrzeć na historię Tris. Bezpośrednich
podobieństw jest bardzo mało, co dobrze świadczy o autorce, która
pokazała swoją wizję przyszłości, a nie czyjąś, tylko
zmodyfikowaną. Pośrednich można doszukiwać się w każdym
rozdziale, tylko jaki to ma sens? Właśnie tym epika różni się od
liryki – tu nie zadaje się pytań typu „co autor miał na
myśli”. Epikę w pierwszej kolejności odczytuje się w sposób
linearny. Zresztą, ja bardziej skłaniałabym się do tego, by
pokazać podobieństwa między Dotykiem
i
Sekretem
Julii Tahereh
Mafi. Ale to też bardzo na siłę.
Tym, co najbardziej mnie zdziwiło, była złożoność charakteru
Tris. Czytałam, że niektórzy narzekali na to, jak szybko przywykła
do życia w Nieustraszoności, ale chyba nikt z tych osób nie czytał
książki dokładnie. Autorka idealnie podkreśla wątpliwości
bohaterki, zarówno na początku, jak i później. Dziewczyna jest
jak tykająca bomba – nie wiadomo, kiedy odezwą się w niej te
niealtruistyczne cechy lub kiedy po transferze ujawnią się cechy
starej frakcji.
Choć historia była w znacznym stopniu przewidywalna, czerpałam
ogromną radochę z czytania jej. Wręcz nie mogłam oderwać się od
ekranu czytnika i w trakcie czytania dosłownie nie docierało do
mnie nic z zewnątrz. Jeszcze nigdy dotychczas się aż tak nie
wyłączyłam. Tym razem dochodziło czasem nawet do tego, że ktoś
obok krzyczał moje imię, a ja wtedy akurat rozpamiętywałam
ostatnią przygodę Tris (wybaczcie, że nie używam jej imienia w
pełnej okazałości – Beatice – ale po prostu go nie lubię) i
zupełnie nie reagowałam. Czułam się, jakbym przez cały czas
znajdowała się pod wodą i wszystkie dźwięki dochodziły do mnie
przez jej taflę. Nie tonęłam jednak, choć brakowało mi
powietrza.
Tak,
jak w przypadku Rywalek,
jest niewiele elementów, które mogę wypunktować i dopisać „za
to lubię Niezgodną”.
Jednak staram się jak mogę. Mimo to, chcę zwrócić uwagę na
wątek romantyczny w tej historii. Nie rozwija się on jak w typowym
paranormal romance. Być może jest to zasługa niezwykłego bohatera
męskiego, Cztery. Nie jest to wymuskany romantyk, niedbały
dżentelmen ani żaden inny z powszechnie znanych typów postaci tej
płci, w których zakochują się główne bohaterki. Nie, Cztery
jest jakby bardziej odważną i znacznie mniej romantyczną odsłoną
ich wszystkich. Jest jak książę z bajki, ale brak mu rumaka,
wrażliwości, nie raz nawet wyczucia i zmysłu domyślności. Choć,
oczywiście, przykuwa uwagę i jest zupełnie inny niż wszyscy. Na
pochwałę zasługuje również to, że romans nie zaczął się zbyt
szybko. Autorka rozwlekała go jak mogła, ale w końcu musiało stać
się to, co się stało.
Niezgodna
napisana jest bardzo przystępnym dla czytelnika językiem. Bardzo
plastycznym, bez nadmiernych słów z młodzieżowego slangu, co
uważam za bardzo dobrą cechę, bo slangi bardzo szybko przemijają
i sprawiają wrażenie, jakby dany bohater na siłę chciał być
„fajny”. Wszystkie wydarzenia opisane są tak, jak powinny. Nie
są więc przeciągane na siłę i kończą się wtedy, kiedy to
najbardziej pasuje. Autorka nie stroni również od krwi i przykrych
widoków, co jest ważne dla powieści antyutopijnych i tych
opowiadających o losach świata w przyszłości. Nie należy się
cackać z bohaterami i pani Roth z pewnością tego nie robiła.
Jestem wręcz pod wrażeniem, na jakie próby ich wystawiała.
Moja
ocena: 9/10
Mimo, że nie znalazłam właściwie nic, co potrafiłabym nazwać
słowami i co mi się w tej książce nie podobało, czuję, że
mogłaby być jeszcze lepsza. Nie wiem, dlaczego, ale jestem
przekonana, że czegoś mi tu zabrakło, choć powieść jest
wciągająca, oryginalna i zawiera wszystkie inne atrybuty, które
według mnie powinna mieć dobra historia. Polecam ją oczywiście
wszystkim i zobaczę, może po filmie będę wiedziała, o co mi
chodzi.
Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Ubran fantasy, Czytam fantastykę, Czytam opasłe tomiska, Book Lovers i Kiedy kobieta przejmuje dowodzenie.