piątek, 25 kwietnia 2014

71. "Jantar i Słońce" Joanna Terka


Info:
Autor: Joanna Terka
Tytuł: Jantar i Słońce
Wydawnictwo: Białe Pióro
Rok wydania: 2014 (wydanie II, I w 2008r.)
Liczba stron: 152

Kiedy zgłaszałam się po tę książkę, nie oczekiwałam od niej zbyt wiele. Miałam już do czynienia z powieściami wydanymi przez Wydawnictwo Literackie Białe Pióro, więc wiedziałam mniej więcej, czego się mogę spodziewać. W ogóle, na samym początku myślałam, że imię w tytule należy do mężczyzny, który zakochał się w Słońcu i to, według mnie, była ta „historia nieziemskiej miłości”. I w sumie z jednej strony bardzo się cieszę, że mój pomysł nie został wykorzystany, a z drugiej... może tak byłoby przynajmniej choć trochę zabawniej? I tak mamy niewiele powodów do śmiechu na co dzień.


Jantar jest agentką z orbitalnej stacji należącej do Kromerian, czyli ludzkopodobnych stworzeń, których planeta jest niemal identyczna, jak Ziemia. Wszystkie procesy, jakie zachodzą na drugiej, widać również na pierwszej, dlatego zadaniem agentów jest likwidowanie ludzi, których działanie może doprowadzić do zagłady obu planet. Traf chciał, że Jantar przypadł w udziale młody naukowiec, któremu całkiem niechcący oddała swoje serce. A badacze ze stacji zawsze kontrolują swoich agentów i to im się nie spodobało.

Ta, z pozoru, bardzo niewielka książeczka zaskoczyła mnie. Owszem, wiedziałam, że zawiera historię miłosną, ale w życiu nie wpadłabym na to, że będzie ona tak... zwyczajna? Nie, to nie jest dobre określenie, biorąc pod uwagę realia. Raczej: naturalna. Bohaterowie darzą siebie uczuciem tak mocnym, że nawet siedem lat rozłąki nie zmieniło nic w ich relacjach. Pomijam to, że według mnie po tak długim czasie nie powitałabym swojego męża (gdybym go miała) słowami „Kochanie, jesteś nareszcie! Tak się za tobą stęskniłam! Jeszcze wczoraj myślałam, że nie żyjesz!”. Prędzej rzuciłabym się na niego z płaczem albo obraziłabym się za to, że wcześniej nie dawał znaku życia, a teraz wraca, jak gdyby nigdy nic.

Niemniej jednak opowieść jest urocza i przyjemna, chociaż akcja bardzo często ostro skręca i czasem chciałoby się krzyknąć w stronę autorki: „Jak długo jeszcze? Dlaczego nie dasz im spokoju?!”. Bo trzeba przyznać, że ani Jantar, ani Marcus (jej mąż), ani pozostali bohaterowie długo nie mogą odetchnąć z ulgą. Ciągle ktoś musi kogoś ratować, a czas w tej powieści pędzi jak szalony. Całość dzieje się na przestrzeni kilku lat, ale nie można powiedzieć, żeby historia była za bardzo rozwleczona lub zbyt ściśnięta. Uważam, że jej długość jest całkowicie odpowiednia. Nawet koniec pasował mi dokładnie w tym miejscu, w którym został umieszczony.

A, właśnie, koniec. Cóż, nie mogę go pominąć, biorąc pod uwagę to, że tak bardzo zepsuł wrażenie, jakie powieść budowała przez te sto czterdzieści kilka stron. Owszem, był przewidywalny, ale zakończenia rzadko tak całkowicie zaskakujące. Chodzi mi tu jednak o coś innego: ostatnie dwa akapity. Chyba miały być takim mikrorozdziałem, coś jak „X lat później”, tylko że wyszedł z tego wyścig z czasem. Serio, podsumowywanie całej historii w kilku zdaniach opisujących, co dalej działo się z bohaterami i dołączanie do tego pytań, które idealnie nadają się na tylną okładkę książki („Co będzie dalej?”, „Czy bohaterowie odzyskają spokój?” itp.) uważam za co najmniej nieprofesjonalne i takie... zdecydowanie za szybkie. Moim zdaniem o wiele lepiej by to wyglądało, gdyby ostatnie zdanie, przed tymi dwoma nieszczęsnymi akapitami, kończyło całość.

Jeżeli chodzi o bohaterów, niestety też nie ma rewelacji. Każdy z nich ma bardzo gwałtowne wahania nastroju, niemal jak ja w dzień przed testem rocznym z geografii (kolejne fazy: dam radę, nauczę się; już całkiem niedaleko; nie, jednak nie dam rady; dobra, czas się w końcu za to wziąć; aaa, nie zdążę; dobra, co będzie to będzie; dlaczego ten świat jest taki okrutny; aj tam, ważne, żebym maturę zdała). W ciągu całej historii ukazane zostały niemal wszystkie emocje, niektóre w bardzo bliskim sąsiedztwie około kilku minut akcji. Denerwowało mnie to, ale na szczęście w historii pani Terka zdecydowanie na pierwszy plan wysuwa się wzajemne zaufanie oraz dynamiczna akcja. To według mnie dwa główne elementy powieści.

       Moja ocena: 7/10 (bardzo dobra)

W ciągu tych kilku godzin czytania, historia pochłaniała mnie coraz bardziej. I mimo tego, że na początku wydawała mi się nieco dziecinna i mało realistyczna (i nie chodzi mi tu o rzeczywistość, ale o kreację bohaterów oraz ich zachowania), potem chyba przestałam zwracać na to uwagę i zajęłam się samą akcją. Bo pomysł jest oryginalny i ciekawy. Szczególnie fajne (wybaczcie, musiałam użyć tego słowa) okazały się „myki” z mruganiem, ale po szczegóły odsyłam do książki.

Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję pani Joannie Terka oraz akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają.