Info:
Autor:
Kiera Cass
Tytuł:
Rywalki
Tytuł
oryginału:
The Selection
Wydawnictwo:
Jaguar
Rok
wydania:
2014
Liczba
stron: 336
Numer
tomu:
1/3
Podeszłam do nich jak do każdej innej głośno reklamowanej
pozycji, czyli bez większych oczekiwań. Chociaż tak, to prawda, że
na decyzji o kupnie zaważyła okładka, ponieważ muszę przyznać,
że jest przecudowna, chociaż tak naprawdę nie ma w niej nic
nadzwyczajnego. Tylko przyciąga wzrok. W każdym razie, miała to
być kolejna pozycja „na półkę”, czyli jej przeznaczeniem było
czekać, aż uznam, że nie mam nic do czytania. Coś mnie jednak
tknęło i sięgnęłam po nią już następnego dnia.
Ami (albo Mer lub America, jak kto woli) ma szczęśliwą rodzinę, w
miarę stałą pracę i plany na przyszłość. Przeszkadza jej tylko
jeden szczegół – jest Piątką, czyli znajduje się tylko trzy
szczeble ponad najniższą klasą społeczną. Wszystkie Piątki
wykonują jakieś prace artystyczne, zarabiając tyle, że czasami
wystarczy na pełny obiad, a czasami nie. Więc kiedy przychodzi list
o rozpoczęciu Eliminacji, czyli konkursu na żonę księcia, jej
mama nalega, by Ami wzięła udział w losowaniu. Jeżeli się jej
uda dostać do ostatecznej grupy trzydziestu pięciu kandydatek,
podniesie nie tylko siebie w hierarchii społecznej, ale również
zyska na tym jej rodzina.
Nie
mogłam oprzeć się wrażeniu, że Rywalki
to połączenie Igrzysk
śmierci
i Top
model.
Tak to wyglądało, chociaż (wybaczcie wszyscy fani Top
model
i z całego serca przepraszam zaczytanych w Igrzyskach,
sama je uwielbiam) tu całość o wiele bardziej trzymała się kupy,
mówiąc kolokwialnie. Mogę je uznać za wersję alternatywną dla
historii pani Collins, bo tutaj nikt się nie bije o koronę, nie w
sensie dosłownym. Być może dlatego, że tak wielką sympatią
darzę opowieść o przygodach Katniss, życie Ami tak bardzo mnie
zainteresowało. Bohaterka pani Cass sprawie jednak wrażenie
bardziej zrównoważonej i silnej psychicznie.
Moje
zdanie na temat tej powieści zmieniało się ze strony na stronę.
Na początku byłam sceptycznie nastawiona, ze względu na rażące,
moim zdaniem, podobieństwo do Igrzysk,
ale z czasem zobaczyłam, że zupełnie mi ono nie przeszkadza.
Starałam się odgadnąć dalsze losy Ami, ale nie potrafiłam.
Bardzo bałam się, że okaże ona się mazgają i przez większość
książki będzie się odbijać od jednego chłopaka do drugiego i z
powrotem. Prawda okazała się zaskakująca. Nie dość, że zdawała
sobie sprawę z decyzji, jakie podjęła i jakie jeszcze będzie
musiała podjąć, to patrzyła na całą sytuację nie tylko w
kontekście własnych uczuć. Zdawała sobie sprawę z tego, że
swoim zachowaniem może zranić kogoś bardzo mocno i mimo, że dla
niej samej rzeczywistość okazała się być przytłaczająca,
zadecydowała tak, jak podpowiadał jej rozum. Okazała się być o
wiele silniejsza niż nawet Katniss, chociaż może nie powinnam ich
porównywać, ze względu na nieco inne realia.
Jeżeli
sięga się po Rywalki
w poszukiwaniu dynamicznej akcji, flaków i krwi, rozczarowanie jest
nieuniknione. To łagodna powieść o baśniowym charakterze, chociaż
czasem zdarzają się nieco straszniejsze momenty. Wiele razy
natomiast rozbawiła mnie niemal do łez, gdy próbowałam sobie
wyobrazić scenę, która właśnie się rozgrywała. To było
naprawdę dziwne – czytać coś, co w normalnym układzie nie
wydaje się zbytnio zabawne, a nie móc opanować poszerzającego się
banana na twarzy. Uważam, że jest to godne pochwały.
Dzisiaj
ciężko znaleźć książkę YA, która nie zawierałaby w swojej
fabule erotycznych scen, dlatego tym większe było moje zdumienie,
gdy zobaczyłam, jak zręcznie autorka z tego wybrnęła. Udało jej
się oprzeć historię na tym, jacy są jej bohaterowie, a nie jak
całują, chociaż pocałunków kilka było. W ogóle kreacja postaci
w Rywalkach
jest według mnie tak dobra, że nawet nie mam się do czego
przyczepić. A uwierzcie mi, że próbowałam znaleźć jak najwięcej
negatywów.
Moja
ocena: 9/10
(najchętniej dałabym 13/10, ale uznałam, że czas się pohamować)
Genialna
współczesna baśń dla młodych kobiet, którym znudziły się
księżniczki w wieżach. Brak nieprzerwanie dynamicznej akcji jest
wspaniale rekompensowany przez wszechobecny humor i komiczne
sytuacje. Ponadto główna bohaterka to człowiek z krwi i kości,
który czasem unosi się gniewem, ale chwilę później zaczyna
żałować swoich słów. Podejmuje trzeźwe decyzje i nie roztrząsa
dylematów typu: „kocham ich obu, którego mam wybrać, żeby nie
zranić drugiego?”. Tego bardzo nie lubię i cieszę się, że
autorce udało się tego uniknąć. Nie mogę doczekać się polskiej
premiery Elity!
A,
i jeszcze jedno: TEAM MAXON !!! ♥
♥
♥
♥
♥
Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Czytam fantastykę, Urban fantasy, Kiedy kobieta przejmuje dowodzenie i Book Lovers.