Podobno, jak się
dowiedziałam, może być jakoś spokrewniona z Michałem
Wiśniewskim. To, co tworzy idealnie odwzorowuje stan jej umysłu, a
przy tym pokazuje, jak można wykorzystać tak bujną wyobraźnię.
Pracuje nad kolejnymi książkami i szuka wydawcy na stałe, bo jej
debiutanckiej historii dostaje się za beznadziejny skład i błędy
korektorskie. O kim mowa? Dzisiaj przybliżę Wam sylwetkę Sonii
Wiśniewskiej!
Natalie Rosa: Liczę,
że mój niezmiernie nowoczesny sprzęt będzie działać, więc
zanim się rozmyśli, muszę Cię zapytać, czy tworząc „Miasto
Nieśmiertelnych” najpierw wymyśliłaś bogów, potem ich
wizerunki, a na końcu powstała historia, czy odbywało się to w
jakiejś innej kolejności?
Sonia Wiśniewska:
Najpierw byli bogowie, tworzyłam ich na wakacjach, więc mogłam
sobie spokojnie powypisywać szczegóły, jak mają wyglądać, bo to
też jest istotny element w książce. Więc, najpierw byli bogowie,
potem ich imiona. Oczywiście w trakcie ich wymyślania co nieco
mogło się zmienić, jednak ostateczne wersje nie różnią się tak
bardzo od pierwowzoru.
Czy postacie, które
rysujesz, wzorujesz na jakichś, które już widziałaś?
Nie, staram się
tworzyć własne, ale w przypadku Silasa, Pana Błyskawic z Kręgu
Dobrych, bardzo podobny wizualnie bohater występował w trzeciej
serii „Magicznych wojowników” (serial anime z 1995r., ang.
„The Slayers” - przyp. red.). Chociaż nie, on miał pejsy, a
Silas ich nie ma.
Dlaczego wybrałaś
tylko jaszczura, węże i osy na przedstawicieli zwierząt w książce?
To ciekawe... Zagięłaś
mnie :) Po pierwsze, Pan Podziemia jeździ na jaszczurze z tego
względu, że bardzo chciałam, aby na takim zwierzęciu jeździł, a
że jest to gad, pasuje też do węży. Poza tym podziemia kojarzą
mi się z nimi, kryjącymi się w różnych zakamarkach i jaskiniach.
Nie wiem dlaczego, ale kojarzy mi się też z humorem. A jeżeli
chodzi o osy, chciałam, by był to owad, który jest nie tyle
agresywny, ale... ostry? W ogóle, gdy tworzę bohaterów, to
zazwyczaj tak nagle wszystko wskakuje na swoje miejsca i zaczyna do
siebie pasować.
Okładka Miasta Nieśmiertelnych |
W takim razie co
pasowało Ci do czego, gdy przygotowywałaś M na śmierć?
To będzie wyjaśnione
w komiksie, nad którym pracuję, więc nie wiem, czy powinnam mówić
:) Ale jego tajemnica tkwi w jego imieniu. Ma na imię M, czyli skrót
od miłości, która trzyma go przy życiu. Jest w końcu synem,
który powstał z prawdziwej miłości rodziców. A to znaczy, że
skoro ledwo żyje, to znaczy, że coś złego się między nimi
zadziało.
Jaki jest powód tego,
że jedyną kobietą w książce jest Matka Ziemia?
W mojej pierwszej
powieści, niewydanej jeszcze, „Nekromantce” bohaterką była
dziewczyna, w „Królowej Vyvern”,
która jeszcze nie jest skończona, również występuje kobieta.
Miałam już dosyć tych bab i chciałam napisać coś o mężczyznach.
A że lubię panów, to stworzyłam dwudziestu, a co! Ale już w
drugiej części, która jest w trakcie tworzenia, pojawią się
bohaterowie płci żeńskiej.
Czy ludzie, których
ukazałaś na początku i na końcu, odegrają dużą rolę w drugiej
części?
Tak, nawet sobie nie
wyobrażasz, jak wielką :) Tak, szczególnie dzieci. Nie można ich
pominąć, czytając „Miasto Nieśmiertelnych”, bo będą miały
duże znaczenie w drugim tomie o przygodach bogów.
Kiedy czytałam
„Miasto Nieśmiertelnych”, zauważyłam, że bardzo mało miejsca
poświęciłaś na opisy i ciężko mi się było w tym połapać.
Wiadomo, są
potknięcia, sama mam ochotę nadal pracować nad tą książką.
Wpleść więcej opisów, coś poprawić, chociaż historii jako
takiej nie chciałabym zmieniać. Jednak przez to, że została
wydana, muszę ją troszkę odstawić na bok. Może, gdy będę miała
więcej czasu i swobody, zastanowię się nad jej ponownym wydaniem.
Właśnie, co powiesz
na temat tego, jak książka wygląda w środku.
Chcę zaznaczyć, że
to nie jest moja wina i bardzo mi przykro, kiedy w niemal każdej
recenzji jest akapit poświęcony temu, jak ona wygląda. Cierpi na
tym historia i nie rozumiem, jak w ogóle doszło do tego, że
„Miasto Nieśmiertelnych” zostało tak potraktowane. To było
tak, że dostałam egzemplarz do druku do sprawdzenia, a wydawnictwo
robiło wtedy skład, ale brakowało kilku myślników, więc
wyłapałam to, co mogłam i odesłałam im to. Tylko nie sprawdziłam
fragmentów tekstu, które zmieniłam w ostatniej chwili, bo tam
naprawdę sporo rzeczy się różniło i zrobiłam to dopiero, gdy
przyszły do mnie egzemplarze autorskie i zaczęłam to sobie tak po
prostu czytać. Byłam przerażona tym, jakie będą recenzje. Jest
tam nawet taki moment, kiedy pan korektor zamienił imiona postaci. W
książce Pan Piekła walczył z Panem Podziemia, a tak nie było. To
był Pan Władzy, Heron.
Więc jak tylko będę mogła, postaram się wydać „Miasto
Nieśmiertelnych” w czystej formie, bez takich błędów. I nie
wiem, ile jeszcze razy będę musiała przepraszać za te błędy.
O co chodzi z grafiką
opatrzoną napisem „21 bóg”?
A, bo jest jeszcze
jeden bóg... Nie chcę wszystkiego zdradzać, ale z nim chciałam
zrobić komiks. Nie myślę tu o wielotomowej historii, tylko takiej
jedno częściowej opowieści. Cały czas nad tym pracuję, bo muszę
wymyślić dla niego nową historię albo chociaż jej zarys. Później
trzeba to narysować i może ktoś to wyda. Jednak patrząc na chęć
wydawania debiutantów literackich, boję się, że z komiksem też
będzie ciężko. U nas po prostu nie ma kultury czytania komiksów,
jak na przykład w Stanach. Tam wychodzi komiks i od razu ktoś robi
film na jego podstawie, a w Polsce... Najbardziej kultowy był chyba
„Jeż Jerzy” (komiks satyryczny z początku XXI w., w 2011
roku powstał na jego podstawie film w reżyserii W. Wawszczyka, J.
Tarkowskiego, T. Leśniaka – przyp. red.), chociaż tak średnio
mi się on podobał. A film na jego podstawie jest według mnie
jeszcze gorszy.
Szkic Herona, Pana Władzy, wykonany przez Autorkę (fot. Natalie Rosa) Inne zdjęcia szkiców znajdziecie TU |
Widzę, że masz już
pomysły na kolejne książki.
Tak, zdecydowanie tak.
Wiesz, zaczęłam pisać w wieku trzynastu lat. Najpierw tak dla
samej siebie i zaczęło się od
„Nekromantki”, której zresztą na razie nikt nie przeczytał, bo
to jest jedna z tych książek, które są ciągle poprawiane. Kiedy
myślę sobie, że nareszcie ją skończyłam, znajduję kolejny
defekt. Co chwilę w niej coś zmieniam i można tam znaleźć smoki,
których wizerunki są na mojej stronie internetowej. Wiesz, to nie
jest takie proste. Najpierw trzeba oddzielić światy, bo „Miasto
Nieśmiertelnych” dzieje się zupełnie gdzie indziej. Główną
planetą, którą stworzyłam jest Świat Czterech Kontynentów. Nad
planetą z Miastem Nieśmiertelnych jeszcze pracuję. Miasto na pewno
znajduje się na środku stepów, nie ma tam mórz i oceanów.
Pisanie i rysowanie
się u Ciebie przeplata, ale czy potrafiłabyś wskazać, co zaczęłaś
robić wcześniej?
Nie, ponieważ wydaje
mi się, że to zdarzyło się mniej więcej w tym samym czasie.
Rysunkiem zainteresowałam się dzięki anime, chociaż oczywiście
na początku nie zapowiadało się, że będę grafikiem. Potem moja
koleżanka, poznana zresztą przez listy, zaproponowała, żebyśmy
zaczęły pisać. Ja oczywiście się wykręcałam, że nie, bo robię
błędy, nie znam się na tym, ale jakoś mnie przekonała. Potem
niestety kontakt się urwał. Ale dzięki temu, że tworzyłam
postacie, miałam mnóstwo pomysłów na historie. Na początku
chciałam pisać scenariusze, ale że nie umiałam i nikt mnie tego
nie nauczył, to do tej pory boję się za nie wziąć. No, ale
zaczęłam pisać różne historie. Zaczęło się właśnie od
wspomnianej już „Nekromantki”, ale to miało tyle błędów, że
„Miasto Nieśmiertelnych” przy niej jest idealnie warsztatowo
napisane. Nawet teraz moim największym marzeniem jest pisać
idealnie i chyba nigdy się go nie pozbędę, chociaż pisać będę
nawet, jeżeli nikt nie będzie chciał wydać
moich powieści.
Nie masz problemu z
dokończeniem zaczętej historii, nie nudzi Ci się ona?
Nie, chociaż mam
wiele niedokończonych albo czekających na zmiany tytułów, do
których na razie nie chcę wracać, chociaż wiem, że kiedyś znowu
się za nie wezmę. Nawet, jeżeli sama masz jakieś historie, które
zaczęłaś pisać i ci się nudziły, nie usuwaj ich. A nuż kiedyś
do nich wrócisz. Ja miałam tak z „Krucjatą krwi”. Napisałam
część, potem ją zostawiłam, a po jakimś czasie wróciłam do
niej i tak się wciągnęłam, że obudziłam się nad ranem z myślą
„o rany, skończyłam powieść!”.
Koncentrujesz się na
swojej twórczości, czy możesz uznać się za mola książkowego?
Powiem tak, bardzo bym
chciała dużo czytać. Na przykład, podziwiam was, recenzentów,
którzy czytacie po dziesięć książek na dzień. Myślę sobie
wtedy „kurczę, sama bym tak chciała”, tylko wiesz, dla mnie tym
priorytetem jest pisanie. Czyli jak widzę książkę, którą mam
przeczytać autorstwa kogoś innego, to tak mnie zżera zazdrość,
bo on już wydał, a ja jeszcze nie. I dla mnie to ogromna motywacja,
więc nie biorę się za poznawanie jego historii, tylko za tworzenie
własnej.
Zapraszam
Was do zapoznania się z moją recenzją Miasta Nieśmiertelnych
TU oraz do odwiedzenia strony Sonii, na której możecie pooglądać
jej grafiki do powieści, które napisała i jeszcze ich nie wydała
(TU). Liczę, że w końcu uda jej się zaistnieć na rynku
wydawniczym oraz raz jeszcze dziękuję jej za udział w cyklu, tym
bardziej, że przyczyniła się do powiększenia mojego doświadczenia
w prowadzeniu wywiadów na żywo :)
Wywiad
przeprowadzony został w ramach akcji Polacy nie gęsi i swój język mają.
Oraz
standardowo kilka linków do recenzji:
- na blogu Never stop making wishes
- na blogu Recenzje optymisty
- na blogu Zaczytana w swoim świecie
- na blogu City with books
- na blogu The world of my reviews
- na blogu Książka mój świat
- na blogu fantasy world
- na blogu Blog kulturalny
- na blogu Flirty z książką