sobota, 12 kwietnia 2014

Sobotnie gadanie z Sonią Wiśniewską

Podobno, jak się dowiedziałam, może być jakoś spokrewniona z Michałem Wiśniewskim. To, co tworzy idealnie odwzorowuje stan jej umysłu, a przy tym pokazuje, jak można wykorzystać tak bujną wyobraźnię. Pracuje nad kolejnymi książkami i szuka wydawcy na stałe, bo jej debiutanckiej historii dostaje się za beznadziejny skład i błędy korektorskie. O kim mowa? Dzisiaj przybliżę Wam sylwetkę Sonii Wiśniewskiej!


Natalie Rosa: Liczę, że mój niezmiernie nowoczesny sprzęt będzie działać, więc zanim się rozmyśli, muszę Cię zapytać, czy tworząc „Miasto Nieśmiertelnych” najpierw wymyśliłaś bogów, potem ich wizerunki, a na końcu powstała historia, czy odbywało się to w jakiejś innej kolejności?
Sonia Wiśniewska: Najpierw byli bogowie, tworzyłam ich na wakacjach, więc mogłam sobie spokojnie powypisywać szczegóły, jak mają wyglądać, bo to też jest istotny element w książce. Więc, najpierw byli bogowie, potem ich imiona. Oczywiście w trakcie ich wymyślania co nieco mogło się zmienić, jednak ostateczne wersje nie różnią się tak bardzo od pierwowzoru.

Czy postacie, które rysujesz, wzorujesz na jakichś, które już widziałaś?
Nie, staram się tworzyć własne, ale w przypadku Silasa, Pana Błyskawic z Kręgu Dobrych, bardzo podobny wizualnie bohater występował w trzeciej serii „Magicznych wojowników” (serial anime z 1995r., ang. „The Slayers” - przyp. red.). Chociaż nie, on miał pejsy, a Silas ich nie ma.

Dlaczego wybrałaś tylko jaszczura, węże i osy na przedstawicieli zwierząt w książce?
To ciekawe... Zagięłaś mnie :) Po pierwsze, Pan Podziemia jeździ na jaszczurze z tego względu, że bardzo chciałam, aby na takim zwierzęciu jeździł, a że jest to gad, pasuje też do węży. Poza tym podziemia kojarzą mi się z nimi, kryjącymi się w różnych zakamarkach i jaskiniach. Nie wiem dlaczego, ale kojarzy mi się też z humorem. A jeżeli chodzi o osy, chciałam, by był to owad, który jest nie tyle agresywny, ale... ostry? W ogóle, gdy tworzę bohaterów, to zazwyczaj tak nagle wszystko wskakuje na swoje miejsca i zaczyna do siebie pasować.
Okładka Miasta Nieśmiertelnych

W takim razie co pasowało Ci do czego, gdy przygotowywałaś M na śmierć?
To będzie wyjaśnione w komiksie, nad którym pracuję, więc nie wiem, czy powinnam mówić :) Ale jego tajemnica tkwi w jego imieniu. Ma na imię M, czyli skrót od miłości, która trzyma go przy życiu. Jest w końcu synem, który powstał z prawdziwej miłości rodziców. A to znaczy, że skoro ledwo żyje, to znaczy, że coś złego się między nimi zadziało.

Jaki jest powód tego, że jedyną kobietą w książce jest Matka Ziemia?
W mojej pierwszej powieści, niewydanej jeszcze, „Nekromantce” bohaterką była dziewczyna, w „Królowej Vyvern”, która jeszcze nie jest skończona, również występuje kobieta. Miałam już dosyć tych bab i chciałam napisać coś o mężczyznach. A że lubię panów, to stworzyłam dwudziestu, a co! Ale już w drugiej części, która jest w trakcie tworzenia, pojawią się bohaterowie płci żeńskiej.

Czy ludzie, których ukazałaś na początku i na końcu, odegrają dużą rolę w drugiej części?
Tak, nawet sobie nie wyobrażasz, jak wielką :) Tak, szczególnie dzieci. Nie można ich pominąć, czytając „Miasto Nieśmiertelnych”, bo będą miały duże znaczenie w drugim tomie o przygodach bogów.

Kiedy czytałam „Miasto Nieśmiertelnych”, zauważyłam, że bardzo mało miejsca poświęciłaś na opisy i ciężko mi się było w tym połapać.
Wiadomo, są potknięcia, sama mam ochotę nadal pracować nad tą książką. Wpleść więcej opisów, coś poprawić, chociaż historii jako takiej nie chciałabym zmieniać. Jednak przez to, że została wydana, muszę ją troszkę odstawić na bok. Może, gdy będę miała więcej czasu i swobody, zastanowię się nad jej ponownym wydaniem.

Właśnie, co powiesz na temat tego, jak książka wygląda w środku.
Chcę zaznaczyć, że to nie jest moja wina i bardzo mi przykro, kiedy w niemal każdej recenzji jest akapit poświęcony temu, jak ona wygląda. Cierpi na tym historia i nie rozumiem, jak w ogóle doszło do tego, że „Miasto Nieśmiertelnych” zostało tak potraktowane. To było tak, że dostałam egzemplarz do druku do sprawdzenia, a wydawnictwo robiło wtedy skład, ale brakowało kilku myślników, więc wyłapałam to, co mogłam i odesłałam im to. Tylko nie sprawdziłam fragmentów tekstu, które zmieniłam w ostatniej chwili, bo tam naprawdę sporo rzeczy się różniło i zrobiłam to dopiero, gdy przyszły do mnie egzemplarze autorskie i zaczęłam to sobie tak po prostu czytać. Byłam przerażona tym, jakie będą recenzje. Jest tam nawet taki moment, kiedy pan korektor zamienił imiona postaci. W książce Pan Piekła walczył z Panem Podziemia, a tak nie było. To był Pan Władzy, Heron. Więc jak tylko będę mogła, postaram się wydać „Miasto Nieśmiertelnych” w czystej formie, bez takich błędów. I nie wiem, ile jeszcze razy będę musiała przepraszać za te błędy.

O co chodzi z grafiką opatrzoną napisem „21 bóg”?
A, bo jest jeszcze jeden bóg... Nie chcę wszystkiego zdradzać, ale z nim chciałam zrobić komiks. Nie myślę tu o wielotomowej historii, tylko takiej jedno częściowej opowieści. Cały czas nad tym pracuję, bo muszę wymyślić dla niego nową historię albo chociaż jej zarys. Później trzeba to narysować i może ktoś to wyda. Jednak patrząc na chęć wydawania debiutantów literackich, boję się, że z komiksem też będzie ciężko. U nas po prostu nie ma kultury czytania komiksów, jak na przykład w Stanach. Tam wychodzi komiks i od razu ktoś robi film na jego podstawie, a w Polsce... Najbardziej kultowy był chyba „Jeż Jerzy” (komiks satyryczny z początku XXI w., w 2011 roku powstał na jego podstawie film w reżyserii W. Wawszczyka, J. Tarkowskiego, T. Leśniaka – przyp. red.), chociaż tak średnio mi się on podobał. A film na jego podstawie jest według mnie jeszcze gorszy.
Szkic Herona, Pana Władzy, wykonany
przez Autorkę (fot. Natalie Rosa)
Inne zdjęcia szkiców znajdziecie TU

Widzę, że masz już pomysły na kolejne książki.
Tak, zdecydowanie tak. Wiesz, zaczęłam pisać w wieku trzynastu lat. Najpierw tak dla samej siebie i zaczęło się od „Nekromantki”, której zresztą na razie nikt nie przeczytał, bo to jest jedna z tych książek, które są ciągle poprawiane. Kiedy myślę sobie, że nareszcie ją skończyłam, znajduję kolejny defekt. Co chwilę w niej coś zmieniam i można tam znaleźć smoki, których wizerunki są na mojej stronie internetowej. Wiesz, to nie jest takie proste. Najpierw trzeba oddzielić światy, bo „Miasto Nieśmiertelnych” dzieje się zupełnie gdzie indziej. Główną planetą, którą stworzyłam jest Świat Czterech Kontynentów. Nad planetą z Miastem Nieśmiertelnych jeszcze pracuję. Miasto na pewno znajduje się na środku stepów, nie ma tam mórz i oceanów.

Pisanie i rysowanie się u Ciebie przeplata, ale czy potrafiłabyś wskazać, co zaczęłaś robić wcześniej?
Nie, ponieważ wydaje mi się, że to zdarzyło się mniej więcej w tym samym czasie. Rysunkiem zainteresowałam się dzięki anime, chociaż oczywiście na początku nie zapowiadało się, że będę grafikiem. Potem moja koleżanka, poznana zresztą przez listy, zaproponowała, żebyśmy zaczęły pisać. Ja oczywiście się wykręcałam, że nie, bo robię błędy, nie znam się na tym, ale jakoś mnie przekonała. Potem niestety kontakt się urwał. Ale dzięki temu, że tworzyłam postacie, miałam mnóstwo pomysłów na historie. Na początku chciałam pisać scenariusze, ale że nie umiałam i nikt mnie tego nie nauczył, to do tej pory boję się za nie wziąć. No, ale zaczęłam pisać różne historie. Zaczęło się właśnie od wspomnianej już „Nekromantki”, ale to miało tyle błędów, że „Miasto Nieśmiertelnych” przy niej jest idealnie warsztatowo napisane. Nawet teraz moim największym marzeniem jest pisać idealnie i chyba nigdy się go nie pozbędę, chociaż pisać będę nawet, jeżeli nikt nie będzie chciał wydać moich powieści.

Nie masz problemu z dokończeniem zaczętej historii, nie nudzi Ci się ona?
Nie, chociaż mam wiele niedokończonych albo czekających na zmiany tytułów, do których na razie nie chcę wracać, chociaż wiem, że kiedyś znowu się za nie wezmę. Nawet, jeżeli sama masz jakieś historie, które zaczęłaś pisać i ci się nudziły, nie usuwaj ich. A nuż kiedyś do nich wrócisz. Ja miałam tak z „Krucjatą krwi”. Napisałam część, potem ją zostawiłam, a po jakimś czasie wróciłam do niej i tak się wciągnęłam, że obudziłam się nad ranem z myślą „o rany, skończyłam powieść!”.

Koncentrujesz się na swojej twórczości, czy możesz uznać się za mola książkowego?
Powiem tak, bardzo bym chciała dużo czytać. Na przykład, podziwiam was, recenzentów, którzy czytacie po dziesięć książek na dzień. Myślę sobie wtedy „kurczę, sama bym tak chciała”, tylko wiesz, dla mnie tym priorytetem jest pisanie. Czyli jak widzę książkę, którą mam przeczytać autorstwa kogoś innego, to tak mnie zżera zazdrość, bo on już wydał, a ja jeszcze nie. I dla mnie to ogromna motywacja, więc nie biorę się za poznawanie jego historii, tylko za tworzenie własnej.

Zapraszam Was do zapoznania się z moją recenzją Miasta Nieśmiertelnych TU oraz do odwiedzenia strony Sonii, na której możecie pooglądać jej grafiki do powieści, które napisała i jeszcze ich nie wydała (TU). Liczę, że w końcu uda jej się zaistnieć na rynku wydawniczym oraz raz jeszcze dziękuję jej za udział w cyklu, tym bardziej, że przyczyniła się do powiększenia mojego doświadczenia w prowadzeniu wywiadów na żywo :)

Ja (Natalie Rosa) wraz z Sonią Wiśniewską, już po wywiadzie :) (fot. archiwum prywatne)
Wywiad przeprowadzony został w ramach akcji Polacy nie gęsi i swój język mają.

Oraz standardowo kilka linków do recenzji:
- na blogu Recenzje optymisty
- na blogu City with books
- na blogu fantasy world
- na blogu Blog kulturalny