Info:
Autor:
Sarah Lotz
Tytuł: Troje
Tytuł: Troje
Tytuł
oryginału:
The Three
Wydawnictwo:
Akurat
Rok
wydania:
2014
Liczba
stron:
480
Czarna
okładka, czarne strony, niewiele tekstu na okładce, grafika bardzo
tajemnicza... Czego trzeba więcej, żeby zdobyć zainteresowanie
czytelników? Podpowiedź: dobrego wnętrza. Sarah Lotz stworzyła
coś, co dla niezorientowanych będzie dokumentem, a dla innych –
kryminałem lub thrillerem. Mowa oczywiście o książce Troje.
W ciągu jednego dnia, mniej więcej w tym samym momencie, na
czterech kontynentach rozbijają się cztery samoloty pasażerskie.
Według ekspertów nikt nie mógł przeżyć. Jednak, jak się
okazuje, nawet znawcy mogą się mylić. Niemal bez szwanku z tych
czterech katastrof wychodzi trzy osoby. Tych troje ocalonych dzieci,
Jess, Bobby oraz Hiro, zmieni cały świat.
Żadna książka dotychczas nie wprowadziła tak ogromnego zamętu w
mojej głowie. Miałam wielką zagwozdkę, czy te katastrofy zdarzyły
się naprawdę, tym bardziej, że nie potrafiłam sobie przypomnieć,
żebym cokolwiek o tym słyszała. A że akurat w tym czasie byłam
całkowicie odcięta od internetu, nie miałam możliwości
sprawdzenia tego. Moje zagubienie pogłębiał fakt, że wewnątrz
książki pani Lotz znalazł się reportaż niejakiej Elspeth
Martins. Razem z Mai zastanawiałyśmy się, czy to możliwe, by ktoś
wykorzystał czyjąś pracę. Stwierdziłyśmy jednak, że nie mógłby
tego opublikować i osiągnąć tak olbrzymiej popularności.
Czytając
Troje
nawet wtedy, kiedy już wiedziałam, że jest to w całości wynik
bujnej wyobraźni pani Lotz, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że
to wszystko rzeczywiście się wydarzyło. Zamieszczone w książce
wywiady, artykuły i rozmowy wyglądały tak realistycznie, że
naprawdę ciężko mi było ciągle pamiętać o tym, że zostały
wymyślone. Ponadto język, jakim napisana jest książka w niczym
nie przypomina bełkotu, który czasem można znaleźć w różnych
reportażach i dokumentach. Jest bardzo prosty, współczesny i bez
upiększeń. Autorka sprawia wrażenie pełnego obiektywizmu, nie
ocenia opisując i miałam wrażenie, jakby całkowicie izolowała
się od tego, o czym pisze.
Ogromnym
plusem (wiem, za często używam słów „ogromny” i „całkowity”)
jest też dla mnie to, że kolejne raporty, listy, zeznania i wywiady
są uporządkowane tak, że odsłaniają czytelnikowi najpierw
niewielki kawałeczek całej sprawy, najczęściej końcowy, przez co
niemal eksplodowałam, chcąc wiedzieć, dlaczego tak się stało.
Nie miałam ani chwili wytchnienia, ciągle działo się coś, co mną
wstrząsało do głębi. Jednak, jeżeli ktoś oczekuje, że będzie
mógł popłakać czytając Troje,
bardzo się rozczaruje. Przez mało emocjonalną formę przekazu
niemal nie da się utożsamić z jakimś bohaterem, a, co za tym
idzie, jego śmierć nie robi zbyt dużego wrażenia. Często jest
szokująca, ale na pewno nie wzruszająca.
Po zakończeniu tej pozycji czułam, że gdzieś wewnątrz mnie
zasiane zostało takie malutkie ziarenko niepewności. Wszystko
opisane wydawało się aż nazbyt realne i spowodowało, że zaczęłam
się bardziej zastanawiać nad tym, co dzieje się wokół mnie,
zwracać uwagę na małe szczegóły. Mam teraz jakby szerzej otwarte
oczy, a wszystko przez książkę pani Lotz. Dlatego uważajcie, bo
Wam też może się coś takiego przytrafić.
Nie
mogę nie wspomnieć o nietypowym wydaniu Trojga.
Jeszcze, o ile czarna, mało szczegółowa okładka nie jest niczym
niezwykłym, o tyle czarne strony są rzadko spotykanym elementem.
Muszę pogratulować temu, kto wpadł na pomysł, by wydać książkę
pani Lotz w ten sposób oraz temu, kto zdecydował się nie zmieniać
szaty graficznej w polskim wydaniu Trojga.
To zdecydowanie wpłynęło na rozgłos, jaki zyskała ta historia i
stanowi bardzo ciekawy element marketingu. Tajemniczość widocznie
zaczyna być ceniona.
Podsumowując:
Książka
pani Lotz zasiała we mnie ziarnko niepewności oraz pokazała, co to
znaczy „tajemnicza historia z dreszczykiem”. Dreszczyk w Trojgu
jest tak ogromny, że już czuję zakwasy we wszystkich mięśniach
na plecach. Miło by było jednak, gdyby Wydawnictwo na końcu
zamieściło notkę, że jest to zmyślona historia, by uniknąć
niedomówień, ale wydaje mi się, że jestem jedną z niewielu osób,
która dała się nabrać na to, że nie jest to fikcja. Pomysł
bardzo dobry, wykonanie o dziwo też – nie mam się do czego
przyczepić.
Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję
Wydawnictwu Akurat.
Recenzja bierze udział w wyzwaniach Czytam opasłe tomiska oraz
Czytam fantastykę.
______________________________________________
Jeżeli jeszcze nie miałaś/eś okazji zapoznać się z możliwością wygrania takich książek jak:
trzy pierwsze części Niezgodnej
EasyLog
oraz niespodzianka,
jak najszybciej klikaj w obrazek obok :)