czwartek, 31 lipca 2014

94. "Ciemno" Kamila Całka

Ciemno Kamila Całka okładka





Info:
Autor: Kamila Całka
Tytuł: Ciemno
Wydawnictwo: Radwan
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 186

Miło jest wiedzieć, że polscy autorzy potrafią stworzyć całkiem niebanalną historię o paranormalnym romansie. Dotychczas czytałam tylko zagraniczne powieści tego typu, więc Ciemno było dla mnie bardzo przyjemnym zaskoczeniem.


Przyjaciel Anastazji, Adrian, choruje na raka i lekarze nie dają mu zbyt wiele czasu. Więc kiedy dziewczyna dostaje od Wiktora, dziwnego mężczyzny z czarnymi oczami,  propozycję uzdrowienia kolegi w zamian za jej pomoc w niecodziennym zadaniu, nie waha się długo. W trakcie ich podróży bohaterka dowiaduje się niewiarygodnej prawdy o swojej rodzinie i przekonuje się, że Wiktor nie jest do końca tym, na kogo wygląda. A przecież sercu nie można rozkazywać i czasem nawet ogień może pokochać wodę.

Z początku miałam, no cóż, mieszane uczucia do tej powieści. Nie wiem dlaczego, ale byłam przekonana, że polska autorka nie jest w stanie wymyślić nic, czego jeszcze nie było, nic dobrego. Ale im bardziej zagłębiałam się w fabułę i wykreowany przez autorkę świat, tym szerzej otwierałam oczy ze zdumienia. Mimo, że opierał się na bardzo popularnych dzisiaj motywach, wiał od niego powiew świeżości i inności. Stworzenia, do których można zaliczyć Wiktora, zostały już mnóstwo razy zmienione, dodawano i odejmowano im różne cechy na przestrzeni ostatnich lat, ale nawet mimo tego, mało jest wersji, które tak otwarcie sprzeciwiają się panującym stereotypom.

Jednak, gdy tak zachwycam się tą książką, słyszę z tyłu głowy głosik, który uparcie przypomina mi, co bym w niej zmieniła. Jednym z tych elementów jest sama główna bohaterka. Już pomijając to, że ma ładne imię, które beznadziejnie się zdrabnia (Stasia), jest... No cóż, beksą. Przy każdej możliwej okazji wylewa łzy i ma problem z samokontrolą. Jedynie w najmniej oczekiwanych momentach zamienia się w nieustraszoną towarzyszkę potwora. Ale tych momentów jest bardzo mało.

Za to Wiktor jest ucieleśnieniem marzeń każdej kobiety. Zwinny, odważny, silny emocjonalnie i fizycznie.... No i oczywiście na jego ustach prawie bez przerwy igra ironiczny uśmieszek. Zastanawiam się, czy to aby nie jest jakaś moda. W sensie, na te uśmieszki. W każdym razie, od tej niedawno stworzonej normy odbiega tylko to, że robi co sobie postanowi, nie ulega kaprysom i stara się jak najmniej myśleć o sobie. Stara się, czyli raczej mu to nie wychodzi. Z reguły.

Poza tym, zdumiewa mnie cały brak realizmu historii, która w pewnych momentach aż przekracza wyobrażenie o tym, że akcja dzieje się w normalnym świecie. Główna bohaterka znika z domu na kilka dni. Słuch o niej zaginął, ale co jakiś czas dziewczyna dzwoni do domu, żeby przekazać rodzicom, że nic jej nie jest. Ci oczywiście wpadają w panikę, dzwonią na policję... Ale gdy Anastazja wraca do domu, nie ma żadnej awantury, nic. Tylko powitalne pocałunki, tekst „mamo, jestem zmęczona, porozmawiamy jutro” i zdumiewająca odpowiedź mamy w stylu „dobrze, córeczko”. Ja się zastanawiam, jaki szlaban miałabym za coś takiego, a ta dziewczyna sobie po prostu idzie spać... Nie, nie potrafię tego zrozumieć.

Podsumowując:
Uważam, że jest to jedna z ciekawszych pozycji polskich autorów. Polskie czytelnictwo kuleje, dlatego warto propagować twórczość naszych rodaków. Nie ma sensu oczekiwać wielkich fajerwerków, ale na pewno doświadczycie świeżego powiewu. Jak najbardziej polecam.


Recenzja bierze udział w wyzwaniach Czytam fantastykę, Book Lovers i Urban fantasy.

______________________________________________
Ostatni rozdział konkurs


Jeżeli jeszcze nie miałaś/eś okazji zapoznać się z możliwością wygrania takich książek jak:
trzy pierwsze części Niezgodnej
EasyLog
oraz niespodzianka,
jak najszybciej klikaj w obrazek obok :)