niedziela, 20 lipca 2014

90. "Tożsamość Rodneya Cullacka" Przemek Angerman

Tożsamość Rodneya Cullacka Przemek Angerman okładka


Info:
Autor: Przemek Angerman
Tytuł: Tożsamość Rodneya Cullacka
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 320

Wiele osób zna film o wokaliście Dżemu, Skazany na bluesa. Część już połączyła fakty, a pozostałych uświadomię, że autorem debiutu w dziedzinie fantastyki, Tożsamości Rodneya Cullacka, jest twórca scenariusza obrazu, Przemek Angerman.


Pośród latających wszędzie statków kosmicznych, w dwudziestoczwartowiecznym, skolonizowanym Układzie Słonecznym, Rodney Cullack spotyka się niejakim Richardem, agentem ósmej kategorii. Są jeszcze tylko dwie wyższe, dlatego Richard może się czuć niemal jak Bóg. Jednak rewelacje, jakie ma mu do przekazania Rodney, mogą całkowicie zmienić jego życie. Pytanie tylko, czy bohater uzna, że jest gotowy, by poznać Prawdę.

Książką zainteresowałam się po tym, jak zobaczyłam okładkę. Kobieta w górnej części ilustracji tak przyciągnęła mój wzrok, że postanowiłam zajrzeć do środka. Gdy ujrzałam, że to książka z obrazkami, moja ciekawość i podekscytowanie gwałtownie wzrosło, bo koniec końców dzisiaj nie czytam już ilustrowanych powieści. Chyba chciałam się znów poczuć jak dziecko i przerywać lekturę tylko po to, by przez kilkanaście minut pogapić się na rysunki. Problem polegał jedynie na tym, że część z tych „rysunków” nie była przeznaczona dla dziecięcych oczu, a w podróży ciężko uniknąć „żurawi” mojego ośmioletniego brata, ale jakoś to przeżyłam.

Zauważyłam, że jeśli autor jest mężczyzną po trzydziestce, najprawdopodobniej jego bohaterowie będą posługiwali się mało kulturalnym językiem. Z początku bardzo mi to przeszkadzało, bo w końcu ile można czytać o „dragach”, „chujach” i innych „dziwkach”. Z czasem jednak przestałam zwracać na to uwagę. Mało było akcji, ponieważ główny bohater okazał się bardzo refleksyjną osobą. Przeważały wewnętrzne monologi, przez co w pewnym momencie zaczynałam odczuwać już znudzenie. Szczególnie, że odwoływały się do praw rządzących opisanym w książce światem. Ogólnie cała powieść stanowiła próbę odnalezienia „prawdziwego” Richarda, więc samej akcji było naprawdę niewiele.

Jeśli jednak zdarzyło się, że główny bohater musiał komuś przetrącić kręgosłup, walki opisane zostały w tak plastyczny i jednocześnie dokładny sposób, że moja wyobraźnia bez problemu dawała radę z materializowaniem tych obrazów w mózgu. Nawet, gdy Richard albo ktoś z jego przeciwników wykorzystywał konkretne chwyty, oprócz nazw tych ruchów były także opisy kolejnych czynności, dzięki czemu taki laik jak ja bez problemu się we wszystkim łapał.

Sama fabuła zaskoczyła mnie. Oczekiwałam trzystu stron konkretnej walki, krwi i trupów, a musiałam się nieźle nagłowić, żeby nadążyć za tokiem myślenia Richarda. Jak wspomniałam, całość skupiała się na tym, że bohater poszukiwał Prawdy. Chciał odnaleźć samego siebie, bo tytułowy Rodney Cullack wpędził go w wątpliwości. Nie powiem, zaskoczyło mnie psychologiczne podejście do tematu Świadomości. Sama lubię sobie czasem pofilozofować, więc zaczytywałam się w tym, chociaż niewiele rozumiałam. Podziwiam autora, że w tych rozważaniach cały czas zachowywał pewną logikę.

Jeżeli chodzi o pozostałe elementy: bardzo denerwowało mnie stosowanie skrótów w dialogach. Nie wydaje mi się, żeby ktoś w codziennych rozmowach mówił „np.” zamiast „na przykład” albo „nr” zamiast „numer”. Nie wiem, czy to był specjalny zabieg, czy nie, ale nie wyglądał najlepiej. Ponadto znalazłam kilka literówek, ale wszystkie przyćmiło moje ulubione ostatnio słowo: „śmierdoliło”. Z początku byłam przekonana, że to błąd, ale potem pojawiło się ono jeszcze kilka razy, więc uznałam to za specjalny zabieg. Nie mogłam pohamować uśmiechu, kiedy znajdowałam to słowo w tekście i aktualnie to moje ulubione słowo na liście dziwnych zwrotów.

Podsumowując:
Spodziewałam się czegoś zupełnie innego, ale to, co ostatecznie dostałam, pozytywnie mnie zaskoczyło. Richard jako bohater był niesamowicie dokładnie wykreowany, a cała powieść szokowała. Momentami byłam wręcz przerażona tym, co autor przygotował dla swoich postaci, ale w ostatecznym rozrachunku wypadło to jak najbardziej na plus.

Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal.

Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Czytam fantastykę, Urban fantasy oraz Book Lovers.


______________________________________________
Ostatni rozdział konkurs


Jeżeli jeszcze nie miałaś/eś okazji zapoznać się z możliwością wygrania takich książek jak:
trzy pierwsze części Niezgodnej
EasyLog
oraz niespodzianka,
jak najszybciej klikaj w obrazek obok :)