Chyba nie ma
szanującego się czytelnika polskiej blogosfery, który nigdy nie
słyszał o Mirror of soul. Mogę się założyć, że każdy z Was
przynajmniej raz odwiedził jej bloga, tylko... Jej jest tam
stosunkowo niewiele. Teraz właśnie macie okazję dowiedzieć się,
co kryje się po drugiej stronie lustra i kim tak naprawdę jest
tajemnicza M.
Natalie Rosa:
Prowadzisz bloga Mirror of soul już od dłuższego czasu, czyli od
lutego 2013. Nie nudzi Ci się tak ciągle pisać o książkach? :)
Mirror
of soul: Wiesz, że nawet nie wiem kiedy to
przeleciało? Blog powstał pod impulsem posiadania własnego „kąta”
do przelewania moich myśli na temat przeczytanych powieści, by może
ktoś z tego skorzystał... A tu mija półtora roku i nadal robię
to z pasją i myślą, że moje opinie mogą być pomocne, by nie
sparzyć się na lekturze, lub wręcz odwrotnie - po jakąś biec w
te pędy do księgarni. Czy mnie to nudzi? Oczywiście, że nie!
Książki to coś, co jest dla mnie ważne w życiu - co
ukształtowało mnie na człowieka, jakim jestem teraz. I choć
czasem faktycznie brak mi siły - jak ostatnio październik i nauka
daje mi w kość - blogowanie o książkach mnie nie nudzi.
Przeciwnie - dzięki temu mogę na chwilę zniknąć w tym swoim
kącie i doładować się na powrót do drugiej strony lustra zwanej
rzeczywistością :)
Właśnie,
z lustrem związana jest nazwa Twojego bloga, ale też, o ile się
nie mylę, pseudonim? Dlaczego nie zdecydowałaś się na jakiś
bardziej standardowy i połączyłaś nazwę bloga z wirtualną nazwą
siebie?
Wszystko zaczęło się
od przysłowia „Books are the mirror of the soul”, a że sama
końcówka bardzo mi się spodobała pod względem brzmienia, jak i
tajemniczości (przeważyła ta druga cecha, bo jak pewnie zdążyłaś
zauważyć, uwielbiam być człowiekiem-zagadką owianym aurą
tajemniczości :P)... No i zawsze miałam wielkiego bzika na punkcie
zwierciadeł i luster - ale nie takich zwykłych jakie mamy zazwyczaj
pod ręką, tylko takich starych z pięknymi zdobieniami jakie są
np. w antykwariatach. I chyba najważniejszy powód, dzięki któremu
Mirror of soul nabrało „życia”, to oczywiście proste
tłumaczenie - blog jest zwierciadłem mojej duszy, czyli wielkiej
miłości do literatury.
Mirror, co według Ciebie jest po drugiej stronie lustra?
Odpowiedź jest
oczywista - własna dusza! Ludzie często boją się pokazać swoje
prawdziwe oblicze, maskują się, ukrywają, tworzą milion różnych
kopii własnego „ja”, gdyż obawiają się opinii społeczeństwa.
Ja staram się mieć tylko jedno odbicie, w którym widać moją
duszę, a nie setki. Robię to, co chcę i guzik mnie obchodzi co
inni powiedzą - na przykład w szkole wiele osób patrzy na mnie,
jak na przybysza z innej planety, gdy co przerwę Z WŁASNEJ,
NIEPRZYMUSZONEJ WOLI czytam książkę. Cóż... ja wolę książkę
- oni gry komputerowe i nie patrzę na nich jak na dziwaków ;) Ważne
jest, by pamiętać, co jest po drugiej stronie naszego lustra i nie
zgubić tego, próbując przypodobać się społeczeństwu. Wiele
masek i kreacji to może i fajny pomysł w aktorstwie... ale nie w
prawdziwym życiu.
W zupełności się zgadzam, ale czy
to znaczy, że nie lubisz gier komputerowych?
Nie no, oczywiście,
że nie. Nie mam nic przeciwko graniu - czy na komputerze, czy na
telefonie... no ale ile człowiek tak może siedzieć przyklejony do
komputera i np. zabijać ludzi (w grze oczywiście). Nie dość, że
przez to niektórym robi trochę papki z mózgu i zaczynają agresję
przez takie gry... A w książkach działa nasza wyobraźnia, możemy
ją powiększać i kreować sami. Gry komputerowe są dobre, jeśli
mamy niemoc czytelniczą lub chwilę relaksu... ale za Chiny Ludowe
nie potrafiłabym siedzieć dwadzieścia cztery godziny na dobę i
patrzeć w ten ekran... A ty? Dałabyś radę?
Mirror wraz z książką Rywalki (fot. archiwum prywatne) |
Biorąc
pod uwagę wytrzymałość moich oczu, pewnie nie :) No dobra, a
telewizor? Teraz, na jesieni, kanały telewizyjne raczą nas zupełnie
odświeżoną ramówką – korzystasz z tych dobrodziejstw?
Jam też człowiek
przecież! Oczywiście, że korzystam! „Hells Kitchen”, „Top
Model” (oj tu niezły ubaw jest, jak patrzę na tych ludzi, którzy
robią wszystko, by tylko być w kolejnym etapie...), „Twoja Twarz
brzmi znajomo” czy „X Factor”. Fajne programy, które można
obejrzeć dla relaksu :) Oczywiście każdy ogląda coś innego, ale
dobrze tak czasem obejrzeć coś rozrywkowego.
Serialami czy fajnymi
filmami nie pogardzę, ale to już częściej oglądam na komputerze
(zwłaszcza seriale). Bo gdy ma się kaca książkowego - seriale
najlepsze! A że teraz październik i nowe sezony polecą... to muszę
powyciągać z półek te „kacogenne”, smutne książki - dobra
wymówka nigdy nie jest zła... :)
Starasz się czytać
książki na bieżąco, jak je w jakiś sposób zdobywasz, czy u
Ciebie też leży mnóstwo nieprzeczytanych pozycji, a mimo to ciągle
zbierasz nowe?
Oczywiście staram się
czytać na bieżąco książki, który w magiczny sposób dostają
się do mojej biblioteczki... ale to jest trudne zadanie. Aktualnie
na mojej półce stoi ponad 70 powieści (i liczba wciąż rośnie),
które chciałyby, bym do nich zajrzała. Te promocje albo wygrane w
konkursach bardzo cieszą człowieka - ale jak widać ma to swój
skutek uboczny. Nie można przejść wobec takiej okazji bez kupienia
czegokolwiek - to byłby skandal! A ja i tak się ograniczam do
minimum i kupuję tylko to co chcę - a nie co mi się rzuci w oko...
Na tę chwilę mogę jednak powiedzieć, że na bieżąco wyrabiam
się z egzemplarzami recenzenckimi, choć październik niesie ich
baaaardzo dużo... o wiele za dużo... I gdzie ja to wszystko
pomieszczę?! Hmm... powinni ustanowić wakacje dla moli książkowych,
by mogli przeczytać biedne, czekające na miłość książki...
Dopiszę to do moich
postulatów, gdy już zostanę tym premierem ;) Mówi się, że
krytyka ostrzy język i szlifuje warsztat, a wiadomo, że są
powieści, które tej miłości po prostu nie mogą otrzymać.
Zgadzasz się z tym? Czy łatwiej Ci się pisze te pozytywne opinie?
Niestety zdarzają się
takie... Choć ja staram się dobierać sobie lektury tak, by jednak
książka dostała tę miłość, czasem po prostu trzeba wyjść na
ring - książka vs blogger i „ofiarować jej” kilka mocnych
ciosów krytyki. Ja osobiście, choć widzę, że szkolę warsztat
pisząc takie krytyczne opinie - nie przepadam za takimi przypadkami.
No bo tak książkę sponiewierać słownie? Choć trzeba, bo czasem
jedyne, na co się owe „dzieło” nadaje, to śmietnik - i tak żal
na przykład wyrzucić pozycję do śmieci. No i z takich moich
spostrzeżeń w tym temacie - im więcej się pisze krytycznych
recenzji, tym potem doszukuje się w każdej lekturze czegoś, co
można jednak skrytykować czy wypomnieć... Zaczyna się od jednej
krytycznej recenzji, a nagle jest się krytykiem literackim xD
Wyczuwam
trochę ironię w ostatnim zdaniu Twojej wypowiedzi, więc zapytam,
jak odnosisz się do opinii napisanych przez profesjonalnych krytyków
literatury?
Ironia? Nieee, to
tylko stwierdzenie. Krytyków literackich szanuję - w końcu każdy
ma inne gusta - jedni bardziej wygórowane, inni ambitniejsze, zaś
niektórych zadowala coś prostego. Choć często nie zgadzam się z
opiniami profesjonalnych krytyków, po prostu szanuję ich zdanie (no
chyba, że są to serio jakieś brednie wyssane z palca). Choć sama
czepiam się czasem szczegółów w życiu codziennym, jakoś w
książkach bardziej skupiam się na fabule i przesłaniu. Jednak
bardzo niefajnie, jeśli tacy krytycy penetrują blogi innych i
wytykają komuś, że tak a nie inaczej zrecenzował książkę, że
to komizm i absurd, by coś takiego nazwać dobrą książką itp...
To mnie bardzo irytuje, a spotkałam się z tym kilka razy. Mam więc
na uwadze ich zdanie, choć jak pisałam - każdy lubi co innego,
więc mamy różne podejście do omawianych książek :)
A
czy w takim razie korzystasz z recenzji innych blogerów książkowych?
Oczywiście, że
korzystam - w takim sensie, że je czytam (broń Boże się
wzoruję!). Gdy nie jestem pewna, czy dana pozycja może być w moim
guście, lub jakoś tak nie jestem przekonana, to czytam, co sądzą
o niej inni i czy warto po nią sięgać. Oczywiście takie
„spacerki” po blogach innych powodują, że jestem poszukiwaczem
skarbów i znajduję kolejne kilka książek, które są warte
uwagi... ale to już inna historia :)
Część biblioteczki Mirror (fot. archiwum prywatne) |
Czyli
nie masz ułożonej listy książek „do przeczytania” i się jej
nie trzymasz, tylko bierzesz, co wpadnie Ci w oko?
Nieeee, nie układam
listy książek - połykam to, na co mam ochotę w danej chwili.
Przecież nie będę czytała pięciu romansów pod rząd, bo by mi
się mogły znudzić - urozmaicam. Raz fantasy, raz romans czy coś
zupełnie innego, no chyba że mam fazę na dany gatunek :) Ale też
nie naginam tak mocno - jakaś tam „lista” jest, ale to bardziej
chodzi o to, że najpierw czytam egzemplarze recenzenckie, bo w końcu
obiecuję sumienność i napisanie recenzji - a dopiero, gdy mam
pustą półeczkę, chwytam swoje własne pozycje. No chyba, że mam
coś mega świetnego na półce - wtedy nie baczę na nic i czytam :D
Którą z książek
przeczytanych ostatnio najbardziej wspominasz? Dobrze lub źle, nie
ma znaczenia :)
Hmm... dobrze, a nawet
bardzo dobrze wspominam niedawno przeczytaną powieść „Powód by
oddychać” Rebeki Donovan. Książka zaskoczyła mnie obfitością
wrażeń i czasem dość brutalnymi, szczegółowo opisanymi
wydarzeniami. A poza tym zakończenie mocno wbiło mnie w fotel - i
to dosłownie, a nie tylko metaforycznie. Polecam i Tobie zapoznanie
się z nią, bo jest warta uwagi :)
Zamierzam to zrobić
przy najbliższej okazji, bo wiele osób ją chwali :) A teraz tak z
zupełnie innej beczki: co sądzisz na temat blogerów książkowych,
których strony zamieniły się w siedlisko wolnych felietonów i
promieniują ogromnym ego autorów? Czy często takie spotykasz?
To
zmierzaj po nią szybciutko! :) Co do Twojego pytania - oczywiście
że znam i spotykam takich blogerów, gdyż pojawia się ich coraz
więcej - każdy chce dodać coś od siebie, by wyróżnić swój
blog od pozostałych „szarych kątów”. Oczywiście to coś
fajnego - przy podkreśleniu, że robi się to z wyczuciem i smakiem.
Bo jeżeli ktoś tworzy takie posty na siłę lub nie ma pomysłu...
albo skupia się bardzo mocno na swoim „ja” - to nie jest już
ciekawe, tylko mdłe. Natomiast gdy widzi się blogi, gdzie te
felietony mają sens i widać w nich pasję - jestem za. Warto jednak
wspomnieć, że nie trzeba iść za tym przykładem - ważne by na
naszych blogach ukazywały się posty od serca dla czytelników, a
nie „bo muszę coś napisać”, „bo chcę mieć większe
statystyki lub nowy egzemplarz recenzencki”. To jest bez sensu i
nie prowadzi donikąd, przynajmniej takie jest moje zdanie :)
Czyli co radziłabyś
tym, którzy w danym miesiącu nie mieli czasu na czytanie, a nie
chcą zawieszać blogerskiej działalności?
Cóż radzę
pomysłowość, kreatywność i łamanie schematów. Można coś
zrobić dzięki swojej głowie, a nie dzięki temu, że napiszemy
jakie to mamy problemy czy coś. Różne ciekawe artykuły, wywiady -
tak jak jest to w Twoim przypadku - z różnymi ludźmi, konkursy,
cykle... Można by długo wymieniać, ale chodzi o to, by pokazać
pasję poprzez siebie, a nie na odwrót. I ważne by pamiętać, że
robimy to z PASJI, a nie przymuszenia czy dla jakiś zysków -
czytelnicy to inteligentni ludzie i takie rzeczy wyczują na
kilometr, więc nie warto ;) Swą miłość wyrażajmy i szerzmy
poprzez wpisy - dajmy się ponieść własnej makówce i tego co w
niej siedzi. Tyle ode mnie ^^
Ogromnie
dziękuję Ci za poświęcony mi czas :)
A ja ogromnie dziękuję
za cierpliwość do mojej sklerozy* i zaproszenie do rozmowo-wywiadu!
♥
*blogerzy narzekają na
brak regularnych odpowiedzi od wydawnictw, a sami odpisują raz na
tydzień albo i nie ;) (przyp. red.)
Mirror na plaży (fot. archiwum prywatne) |
Z Mirror możecie
spotkać się na jej blogu Mirror of soul!
A w
listopadzie? Zmuszam kolejną blogerkę do terminowego odpisywania!
Jakoś tak się złożyło, że i Mirror i TA blogerka odpisywały w
tempie niemal żółwim, więc na razie to tylko cicha nadzieja, że
się wyrobię do końca listopada ;)
Możecie
zgadywać,
o kim mowa!
Bądźcie
stonowani, niedługo święta! ♥