środa, 11 marca 2015

141. "Dzikie serce" Moira Young

Taką okładkę znajdziecie w sklepie internetowym
Wydawnictwa
.



Najważniejsze pytanie to: ile jesteś w stanie poświęcić.

Dzikie serce Moira Young
(Egmont, 2014)
tom 1: Krwawy szlak

Uważaj, ten tekst może ujawnić Ci szczegóły I tomu.

Zatem stało się, dotarła do mnie kontynuacja Krwawego szlaku, który zrecenzowałam jakoś pod koniec tamtego roku. Przyznam się, niepewność była, może nawet trochę strachu, ale bez takich emocji nie ma przecież zabawy. Więc koniec końców nie było tak źle, jak być mogło.


Pani Young nadal twardo trzyma się motywu wędrówki i Saby, która cały czas musi kogoś ratować, ale w praktyce wychodzi tak, że to inni muszą ratować ją. Bohaterka jest jeszcze mniej stabilna psychicznie niż w pierwszej części, bo na sumieniu ma swoich zmarłych znajomych, którzy nijak nie chcą zostawić w spokoju jej głowy, a na dodatek w tej części do kompanii doszedł jeszcze Lugh, jej brat. Zrozumiałam, dlaczego nie polubiłam go już w Krwawym szlaku - chociaż Saba była zadziwiająco silna, on sprawiał, że dziewczyna czuła się osaczona, co niszcząco wpływało na to, co trzymało ją przy jako takim zdrowiu.

Dzikie serce niemal dosłownie opływa krwią, tyle ludzi zginęło na kartach tej powieści. I dziwię się, że dopiero teraz zwróciłam na to uwagę – autorka stworzyła sytuację niemal bez wyjścia, ponieważ nie ma dobrej i złej strony. Oczywiście zależy to też od punktu widzenia, bo Saba, która jest jednocześnie narratorką, przedstawia to wszystko w raczej jednoznacznej pozycji, jednak choć metody Wielkiego Pioniera są niezbyt moralne, to sam cel jest jak najbardziej szczytny. Obie strony zabijają, obie w imię tego, co wydaje im się słuszne. Mimo wszystko to nadal zabijanie, a cel wcale nie uświęca środków.

Jest jeszcze jeden element, nad którym należy się pochylić – bohaterowie. Wspomniałam już o nich, ale nie wystarczy to do uzyskania pełnego obrazu tej kwestii. Otóż autorka postarała się, by jej postacie były jak najbardziej realistyczne i prawdziwe, nie idealizowała ich, a wręcz doprawiała ich wiodące cechy w ten sposób, że nawet ja, z natury spokojna osoba, ledwo wytrzymywałam w niektórych momentach. Saba, czyli ta, którą coraz częściej porównuje się do Katniss Everdeen, miewa załamania psychiczne, widzi duchy tych, których zabiła albo których uważa, że śmierci jest winna. Poza tym uparcie dąży do znalezienia Jacka, wiedziona swoim własnym instynktem. Niestety wiele razy on ją gubi, przez niego (mowa o instynkcie oczywiście) bardzo rzadko działa racjonalnie, nie słucha swojego mózgu ani bliskich. Jest przekonana, że robi dobrze, nawet jeśli widać, że przyniesie to zgubny rezultat.

Lugh natomiast zmienił się w dumnego, napuszonego, przepraszam za określenie, bubka, który nie zważa na uczucia swojej siostry, tylko wmawia jej to, co jemu się wydaje. On nadal sprawia wrażenie, jakby siedzieli we czwórkę nad Srebrnym Jeziorem i to on zastępował zwariowanego ojca – wszyscy muszą go słuchać, bo tylko jeden jedyny Lugh zna prawdę prawd. Obie te postaci dodawały do powieści realnego charakteru, te tak bardzo ludzkie cechy sprawiały, że niejednokrotnie chciałam zamknąć książkę, odłożyć ją na półkę i nigdy więcej nie wracać, bo chyba nikt nie jest w stanie wytrzymać z takimi bohaterami dłużej niż kilka minut. Ale brnęłam dalej.

Pani Young stworzyła świat, w którym chyba nikt nie chciałby żyć. Stworzyła postaci, których chyba nikt by nie polubił. W końcu stworzyła relacje między nimi tak, by żaden czytelnik nie był w stanie oderwać się od książki. Plastyczne opisy, które generują taką dawkę emocji, że człowiek aż kipi od nich nawet wtedy, gdy już skończy lekturę oraz tyle niewyjaśnionych spraw i niedomówień działają trochę jak narkotyk – ręce aż się trzęsą od zbyt długiej przerwy między kolejnymi tomami. Jestem przekonana, że to jedna z lepszych pozycji wydanych w tamtym roku.

Nie lękaj się, szepce w mojej głowie głos Auriel. Będę tuż obok, będę kroczyć przy tobie w twoich snach. Bo właśnie w naszych snach odnajdujemy siebie. To, kim byliśmy. Kim jesteśmy. Kim możemy się stać. Śpij. Śnij.
(str. 109)


Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Egmont! :)