sobota, 30 sierpnia 2014

101. "Mroczne umysły" Alexandra Bracken

Mroczne umysły Alexandra Bracken okładka


Info:
Autor: Alexandra Bracken
Tytuł: Mroczne umysły
Tytuł oryginału: The Darkest Minds
Wydawnictwo: Otwarte (Moondrive)
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 456
Numer tomu: 1

W końcu przyszedł czas na porównywane do Igrzysk Śmierci, oceniane przez autorkę Wybranych i szczerze polecane przez blogerów Mroczne umysły, czyli książkę, która opowiada o... Właśnie, o czym ona tak właściwie opowiada? O kolejnym wyobrażeniu świata po przełomowym momencie, tak mi się wydaje.


Ruby jest jedną z tych, którzy zostają złapani przez SSP za wykazywanie nadnaturalnych zdolności. Nie ma nad tym kontroli, nie wie, jak się posługiwać tym, że umie wślizgnąć się do czyichś myśli i wymazać niektóre wspomnienia. Nie chce sprawić bólu tym, na których jej zależy. Więc kiedy trafia się okazja odnalezienia nauczyciela, skrycie stara się jej nie stracić.

Jeszcze na długo przed premierą w niemal całej blogosferze wrzało. Każdy chciał tę książkę mieć, przeczytać, pozachwycać się. Po premierze jeszcze więcej osób się nią zainteresowało, co wydawało się niemal niemożliwe. A ja, swoim zwyczajem, czekałam na moją kolej. Prawdopodobnie nie zabrałabym się za nią tak szybko, gdyby nie stanowcze namowy Artemis. Byłam niechętna – to mało powiedziane. Nie ufam tak głośno promowanym powieściom, dlatego zdziwiłam się, kiedy zaczęłam się wciągać na tyle, że śniły mi się niektóre momenty. Prosty język, plastyczne opisy i mało wyszukane rekwizyty bohaterów bardzo przemawiały do wyobraźni. Nie mogłam się odprężyć podczas lektury – moje nerwy napięte były jak postronki, a i tak po przeczytaniu ostatniej strony poczułam się wypoczęta jak nigdy.

Ruby, jako główna bohaterka, jest postacią barwną. Została bardzo dokładnie nakreślona, zmiany, jakie zachodzą w jej psychice na przestrzeni tych kolejnych tygodni przebiegu akcji, autorka opisała wnikliwie, choć nie tak szczegółowo, by znudzić się ilością opisów. Chodzi mi bardziej o to, że nie ma tu konsternacji czytelnika, kiedy postać na końcu książki robi coś, o czym na początku nawet by nie pomyślała. Tutaj wszystko wyjaśnia się w sposób naturalny, za co ogromnie autorce dziękuję.

Na olbrzymie brawa zasługuje ona także za wątek miłosny. Jak wiadomo, rzadko udaje się go uniknąć w dzisiejszych powieściach fantastycznych napisanych przez kobiety, dlatego tym większe było moje zdumienie, kiedy dotarłam do końca trzeciej ćwiartki książki, a nie było żadnego trójkącika miłosnego, nikt o nikogo się nie bił, a biedna Ruby nie musiała dokonywać wyboru, przed którym ostatnio stawia się każdą młodą bohaterkę. I chociaż odrobinę skojarzył mi się ten wątek z romansem z Dotyku Julii, w tym przypadku autorka pokazała klasę i nie poszła zgodnie ze schematem.

Jej bunt widoczny był też w kreacji zakończenia. Większość tego typu powieści kończy się jako takim happy endem. Tutaj, po ostatecznym zamknięciu książki, zostałam z podkówką na twarzy i z zamętem w głowie. Ruby okazała się silniejsza, niż sądziłam, co oczywiście sprawiło, że „happy end” nie był tak do końca happy. Jednak sprawił on, że poczułam jeszcze większy podziw dla autorki i teraz jest ona jedną z niewielu, po których spodziewam się naprawdę dobrej kontynuacji.

Podsumowując:
Nie wierzyłam w to, co napisane jest na okładce. Że nie da się od tej książki oderwać, że wciąga, że jest genialna. Chyba nikt w to nie wierzy. Ale potem przekonałam się, że Mroczne umysły to naprawdę interesująca pozycja. Tajemnicza, intrygująca i pozostająca na długo w pamięci. Mam ogromną nadzieję, że kontynuacja, będzie tak samo dobra, o ile nawet nie lepsza.

Kiedy dziewczyna płacze, nie ma na świecie nikogo bardziej bezużytecznego niż chłopak.” (str. 282)

Ogromnie dziękuję Artemis za namówienie mnie do tej książki