Info:
Autor:
Jakub Ćwiek
Tytuł:
Chłopcy
Wydawnictwo:
Sine Qua Non
Rok
wydania:
2012
Liczba
stron:
320
Numer
tomu:
1
Na
pewno wśród Was znajdą się tacy, którzy uwielbiali historię o
Piotrusiu Panie, Dzwoneczku i Zagubionych Chłopcach. Część z Was
jednak zapewne woli Wendy i jej braci od rozwydrzonych, osieroconych
dzieci, które mieszkały w drzewie. Chłopcy
to w takim razie na pewno książka nie dla Was. Ale jeżeli
szczególną sympatią darzyliście wiernych towarzyszy Piotrusia,
czytajcie dalej.
Opuszczony lunapark w cieniu drzew jest idealnym miejscem dla bandy
motocyklistów, którzy nie do końca dorośli. Są jednak
przerażający, nieco niezrównoważeni i przede wszystkim nastawieni
na dobrą zabawę! Kieruje nimi mama – drobniutka, nieco ponad
dwudziestoletnia kobietka, która kiedyś, w dawnych, zamierzchłych
czasach nazywała się... Dzwoneczek. Jednak życie z Chłopcami nie
przypomina już baśniowej sielanki. Czają się wokół nich różne,
często nieprzyjemne, rzeczy, z którymi trzeba sobie radzić.
Chłopcy
to pierwsza książka od wielu tygodni, której opis przeczytałam.
Nie mogłam się powstrzymać, gdyż z tyłu okładki znajduje się
intrygujący, wypukły obrazek, który spowodował, że mój wzrok
sam z siebie przerzucił się na tekst nad i pod nim. Byłam święcie
przekonana, że wspomniany Piotruś
Pan
i postacie z niego są tylko inspiracją dla wydarzeń z książki, a
Chłopcy tylko sobie wymyślili to, że byli kiedyś towarzyszami
głównego bohatera baśni. Okazało się, że naprawdę – tytułowi
Chłopcy rzeczywiście stali wcześniej przy Piotrusiu wraz z
Dzwoneczkiem i naprawdę walczyli z Piratami w Nibylandii. Muszę
przyznać, że to dość intrygujący obrazek.
Cała książka pana Ćwieka składa się z opowiadań, które tylko
pozornie nie mają ze sobą związku. Każde z nich ma za zadanie
pokazać zasady, które rządzą w Drugiej Nibylandii i którymi
kierują się Chłopcy wraz ze swoją mamą. Nie są to jednak
reguły, jakie znamy z animowanej historii o Piotrusiu Panie
(pierwowzoru niestety nie czytałam, więc nie mogę się do niego
odwołać). Kędzior, Milczek, Bliźniacy oraz wielu innych to już
dorośli mężczyźni, którzy w głębi siebie nadal są dziećmi,
ale przestało ich bawić ganianie z drewnianymi mieczami. Teraz
biegają z prawdziwą bronią, a częścią ich programu zabaw jest
zabawianie się z przeróżnymi kobietami.
Niedawno
zauważyłam, że jeżeli autorem jest stosunkowo młody mężczyzna,
bohaterowie nie będą stronić od przekleństw. Tak też jest i w
przypadku Chłopców.
Każdy z bohaterów jest twardy i nauczony życiem, że bawić się
można, ale, jeśli coś zmalują, Dzwoneczek da im popalić i wcale
nie myślę tu o papierosach. W niczym nie przypominają swoich
młodszych odpowiedników i przez to książka pana Ćwieka nie
koniecznie nadaje się dla czytelników młodych wiekiem. Chociaż...
teraz i tak nawet pierwszoklasiści znają takie przekleństwa,
których ja nigdy nie słyszałam i filmy, których nie dałabym rady
obejrzeć do końca, więc chyba powinnam powstrzymać się od takich
osądów.
Olbrzymim plusem tej książki są, według mnie, zombie. Nie ma ich
dużo, niestety, ale wprowadziły do historii sporo grozy i emocji.
Te potwory ostatnio stały się moimi ulubionymi, bo nie da się z
nich wykrzesać choć odrobiny człowieczeństwa i bez skrupułów
czytam o odżynaniu im głów i rozwalaniu kręgosłupów. A jeśli
do gry wchodzi magiczny pyłek, duże dzieci i chęć dobrej zabawy,
mieszanka smakuje naprawdę dobrze i już nie mogę doczekać się,
aż zatopię zęby w kolejnej części.
Podsumowując:
Teraz
już rozumiem, za co chwali się Chłopców.
Sama mogę podkreślić, że humor, ukazany w książce idealnie
wpasowuje się w charaktery postaci, a zwroty akcji i kolejność
opowiadań została tak przemyślana, by nie dało się tej historii
odłożyć na zbyt długi czas. Zagubieni Chłopcy zyskali moją
sympatię, a za mojego ulubionego członka grupy uważam Kędziora.
Nie pytajcie, dlaczego. Po prostu sięgnijcie po książkę i
wybierzcie swojego.
„Im później nauczysz się bać, (...) tym później dorośniesz.” (str. 234)
Ogromnie
dziękuję Kapturkowi, że namówiła mnie do przeczytania tej książki ♥