W końcu postanowiłam wziąć udział w akcji, którą rozpoczęła Martha już jakiś czas temu, ale dotychczas jakoś nie zwracałam na to uwagi...
Szczegóły tego ReadWeeku/a znajdziecie w tym filmiku. Miałam szczery zamiar publikować codziennie, ale okazało się, że akurat w tym tygodniu byłam poza domem i bez stałego dostępu do internetów, więc musicie się zadowolić tym oto postem podsumowującym ;)
11 sierpnia 2014 (dzień 1) = 108 stron

Tak się złożyło, że tydzień zaczęłam drugą częścią pewnej trylogii... I to nie byle jakiej trylogii, tylko TRYLOGII Henryka Sienkiewicza. To wynik moich mało przemyślanych obietnic, które składam, kiedy bardzo mi na czymś zależy, a wtedy akurat chodziło o to, żeby rodzice przestali zwracać uwagę na to, że czytam „mało wartościowe książki”. Cóż, zdania są podzielone, ale nie zamierzałam się z nimi kłócić i obiecałam, że w te wakacje przeczytam II tom, czyli Potop.
Bardzo
żałuję tej decyzji...
W
każdym razie ten dzień był dla mnie bardzo aktywnym czasem,
ponieważ zamiast siedzieć sobie w domciu, jeździłam do sklepu, bo
„przed wyjazdem trzeba zamienić spodnie na mniejszy rozmiar”, a
potem zadzwoniła przemiła pani doktor stomatologii z informacją,
że umówiłam się na szesnastą, ale mogę być wcześniej...
Zatem
niestety, udało mi się przeczytać tylko 108 stron tej wybitnej
powieści, klasyki polskiej, części nieocenionej spuścizny
polskiego powieściopisarza... Nie
będę Wam opowiadać, jak bardzo nudne były te pierwsze strony, ale
o dziwo potem przestałam ziewać, czytając. Zobaczymy, co będzie
dalej.
12 sierpnia 2014 (dzień 2) = 300 stron
Miałam stosunkowo mało czasu na czytanie, a i lektury nie wybrałam sobie najłatwiejszej, dlatego zdziwiłam się, kiedy przeliczyłam przeczytane strony. Owszem, w podróży tłukłam ten cały Potop, ale to tylko dwie godziny. Wieczorem niby też trochę czytałam, ale nawet nie pamiętam, kiedy zasnęłam. Obudziłam się w środku nocy z okularami na nosie i Potopem pod głową. Jako poduszka sprawuje się nadzwyczaj dobrze.
No,
ale że są wakacje, a Sienkiewicz przestał mnie razić ilością
opisów, powinnam skończyć I tom już całkiem niedługo, chyba że
coś mi wypadnie.
13 sierpnia 2014 (dzień 3) = 152 strony (tom I) + 306 stron (tom II) = 458 stron
Skończyłam
tom I około dziewiątej rano i najdziwniejsze jest to, że
wciągnęłam się. Ciekawi mnie to, co będzie dalej, a o taką
reakcję na pewno się nie posądzałam. Jestem zszokowana.
Drugi
tom okazał się na początku znacznie mniej nudny niż pierwszy, co
w sumie było do przewidzenia, ale nie potrafię wyjaśnić tego,
dlaczego tak chętnie prę do przodu w czytaniu. Bez problemu mogłam
go od razu skończyć, ale około siedemnastej stwierdziłam, że
potrzebuję przerwy i zaczęłam przeglądać filmy i seriale, które
mam na komputerze. Wybór padł najpierw na serial Sfora,
ale nie dotrwałam do końca pierwszego odcinka, potem zaczęłam
pierwszy odcinek czwartego sezonu Pretty Little Liars,
ale to też mnie nie zachęciło. W końcu postanowiłam zacząć w
końcu Grę o tron i
sama nie wiem, jak przebrnęłam przez pierwszy odcinek. To dziwny
serial ;)
14 sierpnia 2014 (dzień 4) = 254 strony (Potop tom II) + 185 stron (Mag w czerni)
Spięłam
się i przed osiemnastą skończyłam drugą część Trylogii
Sienkiewicza. Teraz z czystym sercem mogę wziąć się za moje
„firdygałki”, jak moi rodzice nazywają wszystko, co nie było
polecane w „Gościu niedzielnym” albo nie ma więcej niż 50 lat.
Jako
że musiałam wybrać, co zabiorę ze sobą na wyjazd, po wielu
różnych konfiguracjach, zabrałam ze sobą czytnik oraz 2. i 3.
część serii Jaye Wells Rudowłosa.
Tak więc logicznym jest to, że zaczęłam od Maga w
czerni i od razu się
wciągnęłam.
Minęło
duże czasu odkąd czytałam Rudowłosą,
ale od razu sobie przypomniałam, za co ją tak chwaliłam. Więcej o
tym dowiecie się za jakiś czas, kiedy w końcu opublikuję tekst
poświęcony tej książce ;)
15 sierpnia 2014 (dzień 5) = 167 stron (Mag w czerni) + 58 stron (Zielonooki demon)
Obudziłam się bardzo
wcześnie rano, więc bez wysiłku dokończyłam drugi tom o Sabinie
Kane, a potem miałam zacząć trzeci, ale zauważyłam, że coś się
dzieje nie tak z moimi oczami. Widziałam podwójnie. Nie zdarzyło
mi się to pierwszy raz, ale też nie mogę powiedzieć, że to u
mnie normalne, kiedy z dalekowidza nagle robię się krótkowzroczna.
Dlatego postanowiłam, że sobie trochę odpuszczę i będę czytać
tylko rano i wieczorem. Środek dnia rezerwuję na coś innego.
Postanowić było
znacznie łatwiej niż wykonać, ale wytrwałam i, żeby dać oczom
odpocząć, ograniczyłam się tylko do trzech odcinków Pretty
Little Liars z czwartego sezonu.
Ten serial coraz bardziej mnie denerwuje...
A wieczorkiem, na przekór
wszystkiemu, i tak wzięłam się za 3. już tom o Sabinie Kane :)
Mimo, że to był dzień wyjazdowy (każda wycieczka musi się kiedyś skończyć, biorąc pod uwagę, że w poniedziałek wyjeżdżam znowu), miałam zadziwiająco dużo czasu do spożytkowania. Obudziłam się o szóstej rano (!), więc stwierdziłam, że jeśli będę czytać do dziewiątej i nic nie stanie mi się z oczami, będę czytać dalej. Nic się nie zrobiło, więc, gdy o osiemnastej wyjechaliśmy, miałam jeszcze osiemdziesiąt stron do końca.
16 sierpnia 2014 (dzień 6) = 336 stron
Mimo, że to był dzień wyjazdowy (każda wycieczka musi się kiedyś skończyć, biorąc pod uwagę, że w poniedziałek wyjeżdżam znowu), miałam zadziwiająco dużo czasu do spożytkowania. Obudziłam się o szóstej rano (!), więc stwierdziłam, że jeśli będę czytać do dziewiątej i nic nie stanie mi się z oczami, będę czytać dalej. Nic się nie zrobiło, więc, gdy o osiemnastej wyjechaliśmy, miałam jeszcze osiemdziesiąt stron do końca.
Czytałam, dopóki
wystarczyło mi słońca. Potem zostało mi jeszcze czterdzieści
stron, a akurat zaczęły dziać się takie rzeczy, że przez te
półtorej godziny siedziałam jak na szpilkach i gdy tylko
przekroczyłam próg domu, od razu popędziłam na górę, żeby
dokończyć lekturę. Wyrobiłam się przed północą :)
17 sierpnia 2014 (dzień 7) = 242 strony
Hmmm...
Skoro to ReadWeek, to muszę się przyznać, że kiedy około godziny
0:38 stwierdziłam, że nie jestem śpiąca i jeszcze trochę
poczytam, nie wiedziałam, że będę zmuszona nie spać aż do 5:20.
Dla niewtajemniczonych: W szpilkach od Manolo
to powieść pani Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, którą sobie
niedawno zakupiłam w Ępiku. No, więc przez pół nocy leżałam
jak na rozżarzonych węglach i czytałam z zapartym tchem.
A na resztę dnia
zaplanowałam sobie przygodę z zombie w połączeniu z klasyką,
której jeszcze nie miałam okazji poznać, czyli powieść Duma i
uprzedzenie i zombie. Ale cała
niedziela rozmyła mi się na ślęczeniu przed telewizorem,
pieczeniem murzynka z dżemem i pakowaniem się na poniedziałkowy
wyjazd.
Tak
więc całą akcję ReadWeek 3.0 zakończyłam z wynikiem... 2108
stron i 5 (dwa tomy liczę jako dwie książki) przeczytanymi książkami!
Wydaje
mi się, że jak na tydzień czytania, wynik wyszedł całkiem
przyzwoity ;) Ile Wam udało się przeczytać w poprzednim tygodniu?