piątek, 8 sierpnia 2014

95. "Fałszywy książę" Jennifer A. Nielsen



Info:
Autor: Jennifer A. Nielsen
Tytuł: Fałszywy książę
Tytuł oryginału: The False Prince
Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 392
Numer tomu: 1

Zanim królewskie dwory zdominowane zostały przez Rywalki i Elitę, a wkrótce także Jedyną, na polskie rynki wtargnęła Trylogia władcy, a ściślej mówiąc jej pierwsza część – Fałszywy książę, czyli historia o sekrecie tak wielkim, że nawet czytelnik nie jest do niego dopuszczony.


Bevin Conner, jeden z dwudziestu regentów na dworze króla Carthyi, Eckberta, decyduje się na bardzo poważne w skutkach przedsięwzięcie. Ma plan, ale do jego realizacji niezbędny mu jest chłopiec, który spełni odpowiednie wymagania. I tak, w trakcie podróży po carthyjskich sierocińcach, Conner trafia na Sage'a, który ani myśli się z nim układać. Arystokrata czuje jednak, że bez tego chłopca nie uda mu się osiągnąć sukcesu, chociaż nawet nie podejrzewa, ile krwi napsuje mu ten sierota.

Fałszywy książę to taka pozycja, do której nie podchodzi się z pełnym zaufaniem. Gdzieś w głębi tli się świadomość, że tak pięknie oprawiona książka może w sobie zawierać gniot większy od, przepraszam, Dotyku Julii. Jednak, jak doskonale już pewnie wiecie, piękne okładki mnie przyciągają i nieważne, czy opis przypadnie mi do gustu, czy nie, kiedyś na pewno sięgnę po taką książkę. Tym bardziej, że bardzo dużo osób chwaliło powieść pani Nielsen. W końcu, na tegorocznych targach w Warszawie, razem z Olą, zaopatrzyłyśmy się w nasze własne egzemplarze.

Pierwszym, na co zwróciłam uwagę, był nawał rozdziałów. Osobiście nie mam nic przeciwko, kiedy książka w ogóle nie posiada tego typu przerywników, więc takie nagromadzenie przerw działało mi na nerwy. Nie na tyle, żebym znielubiła książkę, bo pod koniec niemal tego już nie zauważałam, ale moim zdaniem przynajmniej połowę z nich można by usunąć bez szkody dla ogólnej kompozycji tekstu.

Sage oraz chłopcy, którzy przechodzili przez próby Connera, a także sam regent wraz ze służbą, byli bohaterami zadziwiająco dobrze wykreowanymi. Nie chodzi mi tu o stosunek ich zachowania do wieku, bo to jest rzecz, do której przejdę za chwilę, a o to, że każda cecha, jaką przejawiali, została wykorzystana w wydarzeniach. Wszystko wydawało się przemyślane i dopasowane tak, by nie można było znaleźć jakichkolwiek nieścisłości. A wracając do relacji zachowanie-wiek, to tu niestety muszę się poskarżyć. Nienawidzę, gdy młode postacie myślą jakby miały z pięć-siedem lat więcej. Sage ma czternaście lat, podobnie jak Tobias, Latamer oraz Roden, a każdy z nich sprawia wrażenie, jakby byli już dojrzałymi chłopcami. Rozumiem, że ulica może pomóc dorosnąć, ale... nie, jednak nie rozumiem.

Chyba największym punktem zwrotnym w książce, pomijając oczywiście zwroty akcji, których jest całkiem sporo i rozmieszczone są w, według mnie, odpowiednich momentach, jest ten, w którym Sage wyjawia czytelnikowi to, skąd pochodzi. Aż do tego momentu wiadomo na ten temat bardzo niewiele, a to skutkuje potem, już po poznaniu całej historii, że można czuć się trochę wręcz oszukanym, bo wcześniej nic na to nie wskazywało, a część zachowań bohatera została po prostu ukryta. Wrażenie braku szczerości jest znacznie spotęgowane przez to, że cała powieść pisana jest za pomocą narracji pierwszoosobowej, czyli czytelnik z założenia zna wszystkie kroki głównego bohatera. Niektórym taki zabieg może się spodobać, ale mnie nie przypadł do gustu.

Poza tymi małymi potknięciami (nie sugerujcie się wielkością akapitów im poświęconych) historia zgrała się w spójną i przyjemną całość. Autorka stawia swoich bohaterów przed przeróżnymi przeszkodami i część sobie z nimi radziła, a część nie, ale muszę jej przyznać, że najważniejszych momentów nie byłam w stanie przewidzieć, a to już coś znaczy. Z reguły jestem bardzo krytyczna, więc te osoby, które wielbią książkę pani Nielsen, mogą odetchnąć, gdyż jestem z nimi. Mimo tych potknięć, nie mogę doczekać się, aż w moje łapki wpadnie kontynuacja tej zadziwiająco ciekawej serii.

Podsumowując:
Fałszywego księcia pokochałam za to, że potrafił mnie zaskoczyć. To intrygująca pozycja, której, mimo dworskiej oprawy, nie da się porównać do Rywalek, czyli najpopularniejszej obecnie serii o królach i królowych. To coś, co brakiem wątku miłosnego w pełnym tego słowa znaczeniu, zasługuje na miano czegoś nowego, świeżego.

- Czasy zawsze są trudne – odparłem. - Zmieniają się tylko przyczyny problemów.” (str. 384)


Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Czytam fantastykę oraz Czytam opasłe tomiska.