piątek, 2 sierpnia 2013

10. "Powiedziałabym ci, że cię kocham, ale..." Ally Carter



Info:
Autor: Ally Carter
Tytuł: Powiedziałabym ci, że cię kocham, ale…
Tytuł oryginału: I'd Tell You I Love You But Then I'd Have To Kill You
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 272

Po tę pozycję sięgnęłam głównie z powodu okładki. Kobieta z pistoletem w ręku, a obok niej jednoznaczny tytuł przykuły moją uwagę. Nawet nie zwróciłam uwagi na opis z tyłu książki, ponieważ uznałam, że okładka powiedziała mi wszystko. Teraz już wiem, że nie należy oceniać książki po okładce.

Powiedziałabym ci, że cię kocham… to powieść… Sensacyjna? Obyczajowa? Coś pomiędzy tym. Główną bohaterką jest Cammie, która wraz z wieloma innymi dziewczynami chodzi do szkoły z internatem. Do Akademii Gallagher. Jak się okazuje, nie jest to zwykła szkoła, a uczelnia do kobiet-szpiegów. Jest naszpikowana najnowszą technologią i mnóstwem zabezpieczeń tak bardzo, że wszyscy w mieście myślą, że jest to po prostu szkoła dla obrzydliwie bogatych dziewcząt, które są zadufane w sobie i puste. Kiedy jednak trzy z nich, Cammie oraz dwie jej przyjaciółki Bex i Liz zostają wysłane na akcję w terenie, Cammie poznaje chłopaka.

Josh jest zwyczajnym nastolatkiem. Uważa, że Cammie również jest typową rówieśniczką. Dziewczyna natomiast nie ma żadnego obycia z chłopakami, więc przy pomocy koleżanek stara się jak najszybciej nadrobić zaległości. Wszystko co robi poza Akademią uruchamia w nie jednak szpiegowskie nawyki, co powoduje, że randki z chłopakiem traktuje jak misje, co oczywiście nie sprzyja  sytuacji.

W powieści Pani Carter znalazłam kilka motywów, które powtarzają się w innych książkach. Nie są to elementy znaczące i bardzo widoczne, ale powtórzenia sprawiły, że opowiedziana historia traci swoją oryginalność. Główna bohaterka, która jest jednocześnie narratorem, przekonuje nas, że wszystkie elitarne siły zbrojne mają w swoich szeregach absolwentki Akademii, a wynalazki takie jak taśma klejąca zostały w niej wynalezione. Ogółem cała historia sprawia wrażenie opartej na serialu animowanym Odlotowe agentki, tylko że bohaterki są młodsze.

Właśnie. Wiek postaci w książce nie znajduje odzwierciedlenia w ich czynach. Mają po czternaście, piętnaście lat, a zachowują się jakby miały ze dwadzieścia co najmniej. Przecież w wieku czternastu lat w Polsce dzieci są w pierwszej albo drugiej klasie gimnazjum. Nie potrafią wtedy wspinać się na dach, rozbrajać bomb albo prowadzić samochodu (zazwyczaj). Jednak nawet pomimo tej nieścisłości, którą w razie potrzeby można pominąć, jest jeszcze jedno, bardzo wyraźne niedopatrzenie. Skoro dziewczynki w Akademii są tylko przez dziewięć miesięcy zamknięte w budynku bez dostępu do świata zewnętrznego, to jest chyba logiczne to, że w czasie wakacji ich tam nie ma. A skoro ich tam nie ma, to podróżują po świecie, poznają ludzi. A skoro poznają ludzi to pewnie mają kontakt również  chłopakami. A skoro… Krótko mówiąc chodzi mi o to, że pytania typu: dlaczego on w mailu nazwał go „Braciakiem”, skoro nie są rodzeństwem albo co może znaczyć zdanie „co u ciebie?” są całkiem pozbawione sensu. Przynajmniej według mnie. Plus, który piętnastolatek taranuje ścianę magazynu wózkiem widłowym?!

                Moja ocena: 7/10


Moim zdaniem powieść nadaje się jako „odprężacz” na gorące, letnie wieczory. Szybko się ją czyta i nie wymaga zbyt wielkiej koncentracji. Ponoć miał powstać film na podstawie serii Pani Carter zrobiony przez wytwórnię Disney’a, ale z tego co wiem nie został. Biorą się za drugą część, która ponoć jest ciekawsza od pierwszej. Szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę opis z tyłu Tylko mi nie wierz, a szczególnie kawałek „Tym razem gra toczy się o naprawdę wysoką stawkę. A cel jest o wiele trudniejszy… i o wiele bardziej przystojny”. Tak więc, no. Zapowiada się niezła zabawa :)



OGŁOSZENIA:
1) Za korektę recenzji oczywiście dziękuję Monice z Na zimowy i letni wieczorek ^^